Janusz Gałązka: Musimy się odbudować
Espadon Szczecin w miniony weekend jechał do Lubina z nadzieją nawiązania walki. Niestety podopieczni Milana Simojlovica nie wygrali nawet seta. O tamtym spotkaniu i ostatnich sytuacjach związanych z udziałem szczecińskiej drużyny opowiada środkowy zespołu, Janusz Gałązka.
Jechaliście do Lubina z wiarą, ale niestety skończyło się na wyniku 0:3. Co zdecydowało o takim rezultacie?
Janusz Gałązka: Ostro trenujemy, ale nie zawsze będzie wychodziło tak, jakbyśmy tego chcieli. W tym sezonie zagraliśmy już kilka fajnych spotkań, np. z Bełchatowem czy Rzeszowem, ale pożądane wyniki jeszcze nie przyszły. Cuprum Lubin to mocny zespół, który predysponuje do miejsca w najlepszej czwórce. Pociągnęli nas trochę za bardzo zagrywką, a my z kolei średnio prezentowaliśmy się zarówno w przyjęciu, jak i w ataku. Nie mieliśmy tym razem argumentów, żeby wygrać to spotkanie i ostatecznie do Szczecina trzeba było wracać bez punktów.
Po raz pierwszy w sezonie zacząłeś mecz w wyjściowej szóstce. Jak z perspektywy boiska ocenisz grę swoją oraz całego zespołu?
– Jeśli chodzi o drużynę, to chyba najlepiej odzwierciedla to wynik. Jeśli przegrywamy sety do 13 czy 14, to nie trzeba wiele więcej mówić. W drugiej partii była walka, ale nie wytrzymaliśmy w końcówce i znowu uciekło. Sam pierwszy raz grałem od początku, ale uważam, że nie pomogłem zespołowi i zaprezentowałem się słabo.
Do niecodziennej sytuacji doszło też po zakończeniu meczu…
– Po raz kolejny dziwne wydarzenia mają miejsce podczas naszego spotkania i nie wiadomo do końca, jak się zachować. Jeżeli przegraliśmy w trzeciej partii 13:25 i później okazuje się, że sędziowie popełnili w tym secie błąd, to raczej nie ma sensu wracać na parkiet i rozgrywać tej końcówki ponownie. Zawodnicy byli już pod prysznicami, a ja musiałem po nich iść i zwołać ponownie na boisko. Ubrali się i przyszli, ale sytuacja i tak była bardzo dziwna. Wysoko cenimy sobie postawę fair play i dlatego po powrocie na parkiet zagraliśmy na luzie, przebijając piłkę w zasadzie wyłącznie palcami. Przeciwnicy zasłużenie wygrali ten mecz na boisku, więc chcieliśmy to uszanować i być wobec nich w porządku.
Bardzo liczycie na to, że złą serię porażek uda się przełamać już podczas sobotniego meczu w Radomiu?
– Na pewno tak, bo jest nam to bardzo potrzebne. Zagramy na trudnym terenie, w specyficznej hali i z całą pewnością będzie ciężko. Na sto procent podejmiemy walkę, bo jesteśmy po sześciu kolejnych porażkach i musimy się odbudować.
Trzy punkty za walkower przeciwko Skrze w ogóle jakoś smakują?
– Powiem uczciwie, że nie, bo na boisku przegraliśmy tamto spotkanie. Sztab szkoleniowy Bełchatowa popełnił jednak błąd, a regulamin jest, jaki jest, więc mogliśmy nie chcieć tych punktów w ten sposób, ale koniec końców się nam należały.
Wierzysz, że jeśli uda się odnieść jedno zwycięstwo na boisku, to w ślad za nim błyskawicznie przyjdą kolejne?
– Musi tak być! Mieliśmy bardzo trudny terminarz na początek i w zasadzie jedyny mecz, w którym faktycznie powinniśmy wywalczyć jakieś punkty, to było spotkanie z Warszawą. Lubin, Rzeszów, Gdańsk, Bełchatów czy Kędzierzyn to zespoły, które od lat grają na najwyższym poziomie i zajmują czołowe miejsca w lidze. Teraz czas na Radom i też nie można myśleć, że będzie łatwo, bo w tej drużynie jest wielu młodych chłopaków, którzy z całą pewnością podejmą walkę. Mimo wszystko, bardzo chcemy wygrać i jedziemy na ten mecz po zwycięstwo.
Powrót do listy