Jao Paulo Bravo: musimy bardziej się postarać
We wtorek 12 lutego ZAKSA Kędzierzyn-Koźle rozegra w Izmirze rewanżowy pojedynek o awans do Final Four Ligi Mistrzów. Rywale polskiej ekipy marzą o finale równie mocno, jak ZAKSA. - W rewanżu nie popełnimy takich błędów, jak w Kędzierzynie - zapewnia przyjmujący Arkasu Jao Paulo Bravo.
PlusLiga: Rok temu pana drużyna awansowała do Final Four Ligi Mistrzów pokonując ZAKSĘ. W I rundzie play off trwającej edycji wyeliminowaliście Skrę Bełchatów. Macie patent na polskie zespoły?
Jao Paulo Bravo: Nie ma znaczenia z jakiego kraju pochodzi przeciwnik. W fazie play off LM wszyscy rywale są jednakowo wymagający. W Polsce może niektórym drużynom gra się ciężko, bo kibice mocno wspierają swój klub i potrafią stworzyć naprawdę gorącą atmosferę na trybunach, ale mnie akurat to w ogóle nie przeszkadza. Lubię przyjeżdżać do waszego kraju, a jak dotąd, faktycznie mieliśmy sporo szczęścia w rywalizacji z polskimi ekipami. Niemniej, jeśli chcemy awansować do Final Four, na swoim terenie musimy bardziej się postarać.
- W spotkaniu rewanżowym ze Skrą pokazaliście kawał charakteru. A może to rywale, po zwycięstwie w Izmirze trochę was zlekceważyli?
- W Izmirze zagraliśmy fatalny mecz i wiedzieliśmy, że w rewanżu musimy zaprezentować się znacznie lepiej. Nie wiem z jakim nastawieniem wyszli na boisko siatkarze z Bełchatowa, ale my powiedzieliśmy sobie w szatni, że musimy rzucić na szalę wszystkie siły, walczyć o każdy punkt, bo wiedzieliśmy, że tylko w ten sposób możemy wygrać rywalizację.
- Walkę o Final Four LM rozpoczęliście na wyjeździe. Tym sposobem kwestię awansu rozstrzygniecie przed własną publicznością. To spory handicap, biorąc pod uwagę jak trudno gra się w Turcji zespołom przyjezdnym.
- Nie sądzę. Skra pokonała nas przecież w naszej hali i to w sposób jednoznaczny. Z ZAKSĄ z kolei przegraliśmy na wyjeździe, choć walczyliśmy o wygraną do końca. A jeśli ma pani na myśli specyfikę tureckiego wspierania rodzimej drużyny, o której tak często mówią rywale, to w tym roku chyba nikt nie może powiedzieć złego słowa.
- To prawda. Na razie też europejskie puchary nie cieszyły się zbyt dużym zainteresowaniem kibiców. Dlaczego?
- Męska siatkówka, niestety wciąż jest w Turcji mniej popularna, niż żeńska. Kobieca liga jest znacznie bardziej doinwestowana i popularyzowana. Przełomowy może stać się trwający sezon. Tureckie męskie ekipy bardzo dobrze spisują się w pucharach - w półfinale CEV Cup grają dwie tureckie ekipy, a my stoimy przed szansą na kolejny awans do Final Four LM. Organizacyjnie, męskie i żeńskie kluby niczym się nie różnią.
- Wróćmy do rywalizacji z ZAKSĄ. Powiedział pan, że w Kędzierzynie walczyliście do końca o zwycięstwo Jednak w tie breaku całkowicie oddaliście pole gospodarzom.
- Kędzierzynianie rozpoczęli lepiej piąty set, a my seryjnie popełnialiśmy błędy. W obecnym systemie naliczania punktów, w secie granym do 15, niezwykle trudno jest odrobić kilkupunktową stratę. Czy sparaliżowała nas stawka meczu? Nie sądzę, tak po prostu czasem się dzieje. Na pewno w spotkaniu rewanżowym, o być albo nie być w Lidze Mistrzów, takiego błędu nie popełnimy. Choć zdajemy sobie sprawę, że ZAKSA to przeciwnik klasowy, z bardzo dobrym trenerem i świetnymi zawodnikami.
- Szkoleniowiec Arkasu także jest świetnym fachowcem, bardzo cenionym w Polsce. Proszę powiedzieć jak współpracuje się Glennem Hoagiem?
- To jeden z najlepszych trenerów, z jakimi kiedykolwiek pracowałem. Wyróżniają go przede wszystkim olbrzymia inteligencja i kultura oraz niesamowita pracowitość, zaangażowanie. Tylko tyle i aż tyle.
- Widać ma pan szczęście do świetnych trenerów, bo w reprezentacji Brazylii także pracuje pan z nietuzinkowym fachowcem.
- To prawda, Bernardinho jest fantastyczny, w każdym calu. Choć to zupełnie inny typ człowieka i szkoleniowca, niż Hoag. Wspólną mają tylko jedną cechę - są bardzo dobrzy w tym, co robią.
- Z jakimi odczuciami przyjął pan decyzję o tym, ze Bernardo Rezende pozostanie na stanowisku selekcjonera Canarinhos?
- Jestem zadowolony. W Brazylii nie ma obecnie lepszego szkoleniowca, niż Rezende. W 2016 roku będziemy gospodarzami Igrzysk Olimpijskich i nie wyobrażam sobie, żeby kadrę mógł wtedy poprowadzić ktoś inny. On doskonale wie jak przygotować zespół do tak ważnego turnieju - fizycznie i mentalnie. Bagaż doświadczeń z ostatnich kilku lat jeszcze bardziej mu w tym pomoże.
- Słyszałam jednak, że w Brazylii zarzucano mu opieszałość we wprowadzaniu młodych zawodników do reprezentacji. To prawda?
- Może prasa tak pisała, ale to bzdura. Rezende miał grupę zaufanych siatkarzy, z którymi pracował przez ostatnie lata, i z którymi sporo wygrał. Miniony cykl olimpijski był dla kilku z nich ostatnim w karierze i nie wyobrażam sobie, żeby po wielu wspólnych przeżyciach, wspólnych zwycięstwach i czasem porażkach, powiedział im tak po prostu: przykro mi chłopaki, ale nie ma już dla was miejsca w kadrze. Decyzje o bardziej radykalnych zmianach kadrowych podejmuje się zazwyczaj po zakończeniu cyklu olimpijskiego.
- Jakie cechy musi posiadać zawodnik, poza typowo siatkarskimi umiejętnościami, żeby znaleźć się w gronie wybrańców Rezende? Pytam, bo zastanawiam się dlaczego taki gracz jak Felipe Fonteles nie znalazł dotąd uznania w oczach selekcjonera.
- To faktycznie świetny zawodnik, ale jeszcze młody. Kilka razy otrzymywał już powołanie do reprezentacji i miał nawet okazję rozegrać parę meczów. Myślę, że teraz nadchodzi jego czas.
- W tym roku w Lidze Światowej zobaczymy zatem odmłodzoną Brazylię?
- Na pewno w grupie pozostaniu kilku zawodników, którzy pracowali z kadrą w poprzednim cyklu olimpijskim. Ale będzie też spora grupa młodych graczy, bo nasza kadra potrzebuje odświeżenia. Mamy w kraju mnóstwo młodych, dobrych siatkarzy, którzy w tym roku z pewnością dostaną swoją szansę.