Jarosz i ZAKSA rozbili Delectę
Osiem punktów z zagrywki na 12 całego zespołu. Tyle zdobył Jakub Jarosz, najlepszy zawodnik meczu w Bydgoszczy, gdzie jego ZAKSA rozbiła Delectę.
Jarosz od początku meczu grał „pierwsze skrzypce”. W pierwszym secie zaczął od trzech ataków z rzędu, na co odpowiedzią gospodarzy były trzy akcje (w tym blok) Jurkiewicza. Gdy jednak Gruszka (w sobotę odebrał nagrodę dla trzeciego sportowca w plebiscycie „Przeglądu Sportowego”) popełnił błąd, atakując w aut, goście prowadzili 9:7. Wtedy na zagrywce stanął Jarosz i posłał cztery asy. Gospodarze przegrywali 9:15, trener Waldemar Wspaniały brał drugą przerwę, ale to nic nie pomogło, więc za chwilę zdjął po kolei z boiska Sopkę, Gruszkę, Szymańskiego i Woickiego,wprowadzając do gry Pieczonkę, Konarskiego, Serafina i Lipińskiego. Nie mógł tylko zmienić Lambourne'a, bo drugi libero, Michał Dębiec siedział w obok bydgoskich dziennikarzy. Amerykanin, choć ma w papierach tytuł mistrza olimpijskiego zawiódł na całej linii mając zaledwie 39 procent skuteczności przyjęcia i dramatyczne 17 proc. perfekcyjnego. Może więc to czas by Dębiec wrócił do zespołu? Jemu tak tragiczny występ nie przydarzył się chyba ani razu.
W drugim secie na parkiet wróciła pierwsza szóstka Delecty, ale to niewiele zmieniło w obrazie gry. Jarosz serwował z prędkością 122 km/h, jego partnerzy bronili w polu co się dało, na dodatek potrafili sprytnie kończyć nawet bardzo trudne kontry z piłek, które były dogrywane z końca boiska. Gospodarze z kolei momentami sprawiali wrażenie, jakby pierwszy raz spotkali się razem na boisku. Gubili się w obronie, niedokładnie przyjmowali nawet proste zagrywki, a sami tym elementem nie robili rywalom żadnej krzywdy. Trener Wspaniały próbował mocnymi, męskimi słowami pobudzić swoich graczy na przerwach do lepszej gry, ale wczoraj nie miał partnerów do „rozmowy”.
ZAKSA miała taką przewagę, że trener Krzysztof Stelmach o pierwszą przerwę poprosił dopiero... w trzecim secie, gdy jego zespół stracił chyba trzy punkty z rzędu, a na tablicy pojawił się wynik 22:18 dla jego zespołu.
- Jadąc do Bydgoszczy odczuwaliśmy pewien niepokój, bo w pamięci mieliśmy pierwszy mecz, który – przy szacunku dla rywala, który grał dobrze – przegraliśmy też na własne życzenie – mówił na pomeczowej konferencji. - Dziś jestem bardzo szczęśliwy, nie tylko z wygranej, lecz także z tego, że zawodnicy pokazali i udowodnili, że potrafią. Zrealizowali wszystko to, o czym mówiliśmy przed meczem.
Zupełnie inny nastrój, co zrozumiałe, miał Wspaniały. - Na tą chwilę mam pustkę w głowie – mówił po meczu załamany bydgoski szkoleniowiec. - Zespół Krzyśka zbił nas strasznie. Nie pamiętam, żebym kiedyś z zespołem dostał takie lanie. Oczywiście, z jednej strony trzeba wyciągnąć wnioski, ale też zapomnieć o tym meczu. Trzeba grać dalej, nie ma przerw, nie da się wyrzucić następnego meczu z kalendarza.
Powrót do listy