Jason DeRocco: rozgrywam najlepszy sezon w karierze
- Zwycięstwo zawsze smakuje dobrze, nawet jeśli pokonuje się drużynę własnego ojca - powiedział przyjmujący Jastrzębskiego Węgla po wygranym pojedynku z MKS-em Bedzin, którego trenerem od niedawna jest Stelio DeRocco, prywatnie tata Jasona.
PLUSLIGA.PL: Piątkowy pojedynek z MKS-em Będzin był dla pana szczególny, bo zagrał pan przeciw drużynie prowadzonej przez ojca. Było więcej emocji niż zazwyczaj?
JASON DEROCCO: W pewnym sensie to spotkanie było dla mnie bardziej emocjonalne niż zazwyczaj. Z drugiej strony, do każdej ligowej konfrontacji przygotowuję się tak samo, czyli maksymalnie dobrze. Tak było i tym razem, co mam nadzieję, potwierdziło boisko. Nie wiem jak bym się czuł, gdybyśmy przegrali, ale muszę przyznać, że zwycięstwo zawsze smakuje dobrze, nawet jeśli pokonuje się drużynę własnego ojca.
Naprawdę nie grało się inaczej? Nie zerkał pan częściej w stronę ławki trenerskiej rywali?
JASON DEROCCO: Może faktycznie trochę więcej atencji przykładałem do tego co dzieje się na ławce po przeciwnej stronie siatki, ale bardziej z ciekawości. Przez wiele lat obserwowałem tatę w akcji, głównie jako zawodnika, ale było to bardzo dawno temu. Właściwie wychowałem się w hali sportowej. Nigdy wcześniej natomiast nie graliśmy przeciwko sobie, nigdy też nie spotkaliśmy się w jednej drużynie. Fajnie znów widzieć go w pracy i bardzo się cieszę, że spotkaliśmy się w tej samej lidze. Stoi przed nim dość ciężkie zadanie, bo musi spowodować, że drużyna będzie grać lepiej, a przede wszystkim - wygrywać. To oczywiście długotrwały proces, ale już widać korzystne zmiany w postawie będzinian.
Chciałby pan zagrać w drużynie prowadzonej przez ojca?
JASON DEROCCO: Oczywiście! Kiedy zdecydowałem, że zostanę siatkarzem, to takim pierwszym pomysłem jaki zaświtał mi w głowie było, żeby rozwijać się pod okiem taty. Niestety dla mnie, przez wiele lata trenował zespoły z topowych lig, a ja, początkujący siatkarz nie byłem gotowy na wielkie granie. Potem wyjechał do Dubaju, a ja zostałem w Europie. Ale wciąż myślę o tym, żeby stworzyć coś wspólnie z tatą, na pewno byłoby to ekscytujące doświadczenie.
Ojciec także był przyjmującym. Próbował pan kiedykolwiek porównywać się do niego? Widzi pan jakieś podobieństwa w stylu gry?
JASON DEROCCO: Ja sam nigdy nie dokonywałem takich analiz, ale słyszałem, że tata był silniejszym zawodnikiem, zresztą widać to także po jego sylwetce. Jego głównym atutem było dobre przyjęcie zagrywki, zawsze umiał znaleźć się w odpowiednim miejscu i czasie. Ja jestem bardziej ofensywnym graczem więc jeśli pewnego dnia ktoś powie, że jestem w ataku lepszy od ojca, będę z tego powodu niezwykle szczęśliwy.
Jak pan wspomniał, Stelio DeRocco podjął się trudnego wyzwania przejmując klub z Będzina, ostatnią ekipę PlusLigi. Co dobrego może wnieść do zespołu?
JASON DEROCCO: To bardzo pozytywna osoba - jako trener i jako człowiek. A drużyna z Będzina potrzebuje chyba takiej pozytywnej energii. Seria przegranych meczów spowodowała, że stracili pewność siebie i potrzebują kogoś, kto popchnie ich do przodu, jak to się mówi, da im solidnego „kopa”. Myślę, że mój tata jest odpowiednią do tego osobą. To człowiek, trener, który nie obawia się krzyknąć kiedy zajdzie potrzeba, wstrząsnąć zawodnikami, a przez to zmotywować ich do pracy.
To bardzo utytułowany trener. Nie przerazi go praca z drużyną, która zamyka tabelę i ma nikłe szanse na sukces?
JASON DEROCCO: Kilka ostatnich lat spędził w Dubaju. Pewnie pani wie jak tam gra się w siatkówkę. Myślę, że tata marzył o takiej propozycji jak ta, z Będzina. PlusLiga jest jedną z najsilniejszych lig w Europie i nawet jeśli jest się szkoleniowcem zespołu z dolnej części tabeli, jest sporo pracy do wykonania. Może nawet więcej niż w ekipach z czołówki. Wiem, że jest bardzo szczęśliwy iż trafił do Polski i na pewno, jak zwykle zresztą, da z siebie wszystko. MKS Będzin to dość młody klub, działacze myślą perspektywicznie i mają swoje plany i nadzieje na przyszłość. Czy w tych planach ujmą mojego tatę? Zobaczymy, na razie trwają rozmowy i nic nie jest przesądzone.
Wiem, że w Będzinie zarekomendował go Roberto Santilli, ale pewnie ojciec zasięgnął opinii u pana?
JASON DEROCCO: Rzeczywiście, pytał mnie o zdanie. Powiedziałem, że Będzin ma całkiem dobry skład, że są w stanie grać dobrą siatkówkę, bo faktycznie tak uważam. Mówiłem też, że potrzebują jakiegoś bodźca - być może ze środka zespołu, a być może z ławki trenerskiej. To wystarczyło.
Pan także zadebiutował w tym sezonie w PlusLidze. Warto było przyjechać do Polski?
JASON DEROCCO: Z pewnością. Do tej chwili jestem bardzo usatysfakcjonowany pobytem w waszym kraju, w Jastrzębskim Węglu. Rozpoczęliśmy sezon grając całkiem dobrą siatkówkę, rozegraliśmy sporo pięciosetowych meczów. Kilka z nich mogliśmy zakończyć zdobywając pełną pulę, ale ostatecznie musieliśmy podzielić się punktami. Nasza gra wciąż ewaluuje, prezentujemy fajną, zespołową siatkówkę. Jeśli chodzi o moją osobą, mam wrażenie, że rozgrywam swój najlepszy sezon w karierze. Spora w tym zasługa Michała Masnego, który jest rewelacyjnym rozgrywającym. Ma tę niesamowita zdolność posyłania piłek w odpowiednie strefy boiska. Jeśli ma się takiego rozgrywającego, to siatkówka staje się łatwiejsza.
Rozgrywający zazwyczaj jest mózgiem drużyny, ale Michał Masny jest chyba kimś więcej?
JASON DEROCCO: Michał jest mózgiem i duszą zespołu, jest prawdziwym liderem, w pełnym tego słowa znaczeniu. Oprócz tego, że świetnie rozgrywa, jest niesamowity w obronie. A gdy drużyna ma słabszy moment, to Michał jako pierwszy podrywa nas do walki. Zawsze najwcześniej widzi, że dzieje się coś złego. Zaczyna wtedy krzyczeć, pobudzać nas do działania. Jest bardzo emocjonalny, ale jednocześnie niesamowicie poukładany i zdyscyplinowany.
Pierwszą część rundy zasadniczej Jastrzębski Węgiel zakończył na 6.miejscu. To prawdopodobnie lepszy wynik niż sami się spodziewaliście?
JASON DEROCCO: Kiedy przyjechałam do Jastrzębia, wszyscy wokoło powtarzali: klub jest w trudnej sytuacji finansowej, mnożą się różnorodne problemy. Ale dla mnie nie miało to najmniejszego znaczenia. Jeśli trafia się do takiej drużyny jak nasza, gdzie jest świetna atmosfera, zawodnicy dają z siebie „maksa”, a jedyne o czym myślą, to żeby grać dobrą siatkówkę i pokazać się z jak najlepszej strony - wtedy wszystko staje się prostsze. Dla wielu z nas PlusLiga jest zupełnie nowym doświadczeniem i wszyscy chcemy wywrzeć jak najlepsze wrażenie.
Dobry klimat w zespole jest widoczny gołym okiem. Jak to się robi?
JASON DEROCCO: To chyba kwestia odpowiedniego doboru zawodników. Mamy w drużynie bardzo fajną grupę doświadczonych graczy i równie fajną ekipę młodych zawodników. Gdy ci młodsi tracą pewność siebie, zniechęcają się, to „starszyzna” natychmiast reaguje, daje im lekkiego kuksańca. Na tym chyba polega cały sekret.