Jastrzębie wciąż na fali
Jastrzębski Węgiel pokonał w 5. kolejce spotkań PlusLigi Indykpol AZS Olsztyn 3:1 (23:25, 25:19, 25:19, 25:22) i awansował na czwartą lokatę w tabeli. Najlepszym zawodnikiem meczu został wybrany Zbyszek Bartman.
Spotkanie w Jastrzębiu miało swoje dodatkowe smaczki - pierwszy mecz po powrocie do PlusLigi, choć tylko w małym fragmencie, zagrał w barwach AZS-u Łukasz Kadziewicz, kiedyś zawodnik Jastrzębia. Na górniczą ziemię powrócili też byli "jastrzębianie" Paweł Siezieniewski i Tomaso Totolo. Zabrakło tylko niezwykle lubianego na Śląsku Igora Yudian, który ze zgrupowania australijskiej kadry przyjechał z urazem, a dodatkowo jeszcze naciągnął mięśnie uda. - To dla nas bardzo ważny siatkarz, ale lepiej żeby porządnie wyleczył się na początku sezonu i był zdrowy w końcówce zmagań - nie miał wątpliwosci włoski szkoleniowiec Olsztyna, dodając, że od poniedziałku Igor rozpoczyna regularne treningi z zespołem.
Swój powrót odnotowali też jastrzębscy siatkarze, którzy po zdobyciu srebrnego medalu na Klubowych Mistrzostwach Świata rozegrali w sobotę pierwszy po powrocie z Kataru mecz przed własną publicznością. Opromienieni sukcesem w Dausze, również na rodzimym podwórku nie zawiedli oczekiwań. Pewnie wygrali z olsztyńskimi Akademikami i - poza pierwszym setem - pokazali niezłą siatkówkę.
- Zaczęliśmy mecz bardzo sennie, czekając co zrobi przeciwnik, zamiast skoncentrować się na własnej grze. Musimy to jak najszybciej wyeliminować - stwierdził Zbigniew Bartman, który jak na kapitana przystało, dzielnie walczył, również z sędziami, o każdy punkt. A sytuacji spornych było wyjątkowo dużo. - Pierwszy set to był "one man show" tego pana w białym t-shircie. Przejął inicjatywę, chciał się pokazać, udało mu się. Szkoda, bo była szansa by zakończyć spotkanie w trzech setach. Ale obiektywnie - sędzia mylił się nie tylko na naszą niekorzyść - komentował świetnie grający w tym meczu i zasłużenie uznany MVP Bartman (71% skuteczności w ataku).
Inauguracyjną partię lepiej rozpoczęli olsztynianie, którzy grali odważnie i popełniali niewiele błędów - pewnie przyjmowali zagrywkę, górowali w ataku. Choć prowadzili aż pięcioma punktami (15:20), w końcówce gospodarze złapali w końcu właściwy rytm i zdołali odrobić większość strat. Gdyby nie błąd przejścia linii trzeciego metra przez Michała Łasko, zamiast 22:24, byłby remis po 23. Tę odsłonę zakończył atakiem z krótkiej Piotr Hain.
- Nasz szkoleniowiec przygotował dobrą taktykę i w pierwszym secie realizowaliśmy jego założenia. W kolejnych partiach dominowali już rywale. Mieliśmy problemy z wyprowadzaniem ataku i jastrzębianie nas blokowali - ocenił Paweł Siezieniewski, kapitan AZS-u. - Nasi przeciwnicy lepiej radzili sobie w trudnych sytuacjach - przyznał trener Tomaso Totolo.
Miejscowi wręcz znokautowali rywali blokiem, wygrywając tym elementem 14:5. Sporo krzywd narobili im też szybującym serwisem, z którym największe kłopoty miał Metodi Ananiew. W 4. partii trener Totolo zdecydował się w końcu zdjąć Bułgara z boiska i posłał w bój powracającego po kontuzji Wojciecha Ferensa. Z punktu widzenia olsztynian można powiedzieć - szkoda, że tak późno, bo ten spisał się naprawdę dobrze.
W drużynie z Jastrzębia, obok Zbyszka Bartmana świetnie zagrał amerykański środkowy Russell Holmes, który na dziewięć otrzymanych piłek nie skończył tylko jednej. Kolejne oczka dołożył blokiem i zagrywką. Godnego oponenta miał w osobie Piotra Haina, jednego z najlepszych graczy po olsztyńskiej stronie siatki.
- Przegraliśmy spotkanie z zespołem wyraźnie lepszym. Czujemy duży niedosyt po tym meczu, bo rozpoczęliśmy go ze sporym impetem i pozytywną energią - żałował Siezieniewski.
- Trudno jest wrócić do rywalizacji w PlusLidze po takim turnieju, jaki zagraliśmy w Katarze. Zawodnicy są trochę zmęczeni, nie tylko fizycznie. Poza tym, mieliśmy bardzo mało czasu na treningi. Niemniej, nie mam powodów do narzekań, poza jedną istotną kwestią - po raz kolejny rozpoczęliśmy mecz niemrawo, czekając na błędy przeciwników. Takie postępowanie może zemścić się w przyszłości - ocenił szkoleniowiec zwycięskiej drużyny Lorenzo Bernardi.
Czasu na treningi jastrzębianie nie będą mieli także w nadchodzącym tygodniu, bo już we wtorek rozegrają w Bydgoszczy zaległy mecz z Delectą, a cztery dni później w Kielcach zmierzą siły z Fartem.
Powrót do listy