Jastrzębie wygrało, ale trener niezadowolony
Jastrzębski Węgiel pokonał zamykający ligową tabelę Lotos Trefl Gdańsk 3:0 (25:19, 26:24, 25:18). MVP pojedynku został środkowy bloku Russell Holmes.
Spotkanie w Jastrzębiu nie należało do najbardziej porywających - miejscowym lepszą jakość gry uniemożliwiły urazy i kontuzje, przyjezdnym brak dobrej organizacji własnych poczynań i seryjnie popełniane błędy. - To zabija nas jako zespół i ciężko wygrać cokolwiek - przyznał kapitan Lotosu, były siatkarz górniczej drużyny Grzegorz Łomacz. W Jastrzębiu dalej pauzuje Zbigniew Bartman i jak powiedział Lorenzo Bernardi, wciąż nie wiadomo kiedy wróci na boisko. - W środę czekają go badania, wtedy będzie można powiedzieć coś więcej. Przez ostatni tydzień nie trenował także Michał Łasko, który narzeka na przeciążeniowy uraz barku.
Dlatego w sobotnim spotkaniu częściej, niż zwykle na zmiany wchodził Mateusz Malinowski. Młody atakujący JW na siedem otrzymanych piłek skończył trzy, w tym tą najważniejszą, zamykającą mecz. W dwunastce gospodarzy pojawił się także Tiago Violas. - Jego obecność w składzie była wynikiem obserwacji na treningach. Jest żądny gry, chętnie się uczy, musi dostawać szanse - zapowiedział Lorenzo Bernardi.
Spotkanie w Jastrzębiu, zgodnie z przewidywaniami toczyło się pod kontrolą gospodarzy, którzy choć nie zagrali wielkich zawodów, doświadczeniem i sprytem górowali nad rywalami. W pierwszej partii gdańszczanie najbardziej nie radzili sobie z przyjęciem zagrywki (Holmesa i Bontje), a gdy już udało im się przyjąć, nie kończyli ataków. W drugiej części meczu gra się wyrównała, ale obydwie drużyny znacznie obniżyły loty, spadła jakość ataku - jastrzębianie atakowali ze skutecznością 32%, a rywale zanotowali o cztery procent mniej. Siatkarze Lotosu lepiej konstruowali akcje przy dokładnym przyjęciu serwisu, gorzej radzili sobie z piłkami sytuacyjnymi. W najważniejszym momencie seta - końcówce granej na przewagi nie dali sobei szansy na doprowadzenie do remisu. Przy wyniku 25:24 obronili atak przeciwników, lecz chwilę później Dmitro Vdovin posłał piłkę w aut.
W trzeciej odsłonie roiło się od błędów po obydwu stronach siatki. W kryzysowych sytuacjach mądrzej grali jastrzębianie, którzy nie próbowali na siłę kończyć akcji, ale oddawali piłkę rywalom i czekali aż ci się pomylą. Prowadząc 15:11 gospodarze rozluźnili się i zagrali kilka pokazowych akcji ze środka, z Russellem Holmesem w roli głównej. Amerykański gracz nie tylko celnie zbijał, stanowił także szczelną zaporę na bloku (5 oczek) i zdecydowanie był wyróżniającym się zawodnikiem w swojej ekipie. Mimo kontuzji na swoim dobrym poziomie zagrał Michał Łasko, słabiej natomiast spisał się Michał Kubiak, który skończył pojedynek ze skutecznością 31%. W zespole przyjezdnych najczęściej punktował Mikko Oivanen, ale poziom gry Fina pozostawiał wiele do życzenia.
- Przyjechaliśmy z zamiarem wygrania seta, może dwóch - żeby coś ruszyło w naszych poczynaniach, ale na razie jest ciężko. Środkowi JW są wyżsi, to było widać w bloku i ataku. Michał Łasko przeważał, rywale grali dobrze, byli lepiej zorganizowani. Przed moim zespołem dużo pracy - skomentował trener Lotosu Dariusz Luks.
- Jestem zadowolony z rezultatu, ale na pewno nie z gry mojej drużyny. Jeśli chcemy osiągnąć dobry wynik w tym sezonie, musimy coś zmienić - najpierw nasze nastawienie, a potem naszą sytuację. W ciągu ostatnich dwóch, trzech tygodni zmarnowaliśmy zbyt wiele czasu, by wszystko na nowo poukładać w głowach - podsumował Lorenzo Bernardi.
Powrót do listy