Jastrzębie wygrało z Resovią, Bernardi wyśnił wynik
Siatkarze Jastrzębskiego Węgla pokonali w 9. kolejce PlusLigi Asseco Resovię Rzeszów 3:1 (25:15, 25:13, 16:25, 26:24), wskoczyli na 4. miejsce w tabeli i dzięki temu "załatwili" sobie kilka dni świątecznego urlopu. MVP spotkania został wybrany najskuteczniejszy gracz pojedynku, Michał Łasko.
- O pierwszych dwóch setach trudno mi cokolwiek mówić i pozostawię je bez komentarza - stwierdził tuż po zakończeniu spotkania szkoleniowiec Resovii Andrzej Kowal.
Jego podopieczni weszli w mecz fatalnie, a na domiar złego gospodarze okazali się wyjątkowo "niegościnni". Ostro ruszyli do natarcia już od pierwszej akcji, ale przede wszystkim grali niezwykle spokojnie i rozsądnie. O losach inauguracyjne partii zdecydowała kąśliwa zagrywka Russella Holmesa, z którą nie radzili sobie Paul Lotman (szybko zmieniony przez Marco Bojica) i Olieg Achrem. Zawodnik JW pojawił się w polu serwisowym gdy na tablicy świetlnej widniał wynik 5:3, a zszedł dopiero przy stanie 14:4. Fantastycznej serii jastrzębian, którzy dominowali także na siatce i w kontraataku, nie zdołały przerwać ani czasy brane przez Andrzeja Kowala, ani zmiany dokonywane w składzie (weszli Dobrowolski i Gontariu).
Równie dynamicznie dla miejscowych rozpoczęła się partia numer dwa (5:0). Drużyna gości wciąż nie potrafiła znaleźć antidotum na grających niemal perfekcyjną siatkówkę rywali i miała do powiedzenia jeszcze mniej, niż w secie inauguracyjnym. Jedynym grającym na przyzwoitym poziomie zawodnikiem był Marco Bojic (43% w ataku, 69% pozytywnego przyjęcia), kompletnie nie istnieli środkowi, a obydwaj atakujący raz po raz nadziewali się na ręce przeciwników.
- Graliśmy fatalnie przez pierwsze dwa sety, obudziliśmy się dopiero w trzecim. Trzeba wyciągnąć wnioski z tego, co stało się w dwóch pierwszych partiach - nie żałował mocnych słów kapitan Asseco Olieg Achrem. On sam w drugiej odsłonie nie skończył ani jednej piłki, a przyjęcie miał na poziomie 25%.
Mimo to pozostał na boisku w dalszej części gry, miejsce w szóstce stracił natomiast, zmieniony przez Mateusza Mikę, Bojic. O ile początkowo zmiana ta mogła dziwić, o tyle w końcowym rozrachunku okazało się, że trener Kowal miał sporo racji - Mika uspokoił nieco przyjęcie Resovii (Ignaczak w całym meczu przyjmował zaledwie 6 razy), a Achrem poprawił wszystkie elementy. Większe pole do popisu miał dzięki temu Tichacek, który wrócił na boisko jeszcze w drugiej partii i mógł zaprezentować przynajmniej namiastkę swojego kunsztu.
- W trzecim secie rzeszowianie bardzo dobrze zagrywali. Musieli postawić na mocną zagrywkę, bo nie potrafili nas w żaden inny sposób "ugryźć" - komentował Zbyszek Bartman. Ryzyko opłaciło się i przyniosło gościom wysoką wygraną, do 16.
Prawdziwa walka rozgorzała w czwartej odsłonie, w której nie brakowało ciekawych wymian i widowiskowych obron. Dramaturgii dodawały zwroty akcji - odskakiwali raz jedni, raz drudzy, a skończyło się bardzo zaciętą końcówką graną na przewagi.
- Po 20. punkcie nie skończyliśmy trzech kontr i to zdecydowało o naszej przegranej. Bardzo słabe spotkanie w naszym wykonaniu, warto zastanowić się nad tymi dwoma pierwszymi setami - podsumował trener Asseco Resovii.
- Taki wynik meczu śnił mi się ostatniej nocy - wyznał szkoleniowiec Jastrzębskiego Węgla. - Bardzo dobrze przygotowaliśmy się do pojedynku z Resovią, bo wiedzieliśmy że to będzie rywalizacja z niezwykle trudnym rywalem o ciekawej charakterystyce, zwłaszcza rozgrywającego - dodał. Tym razem wymagający Włoch był usatysfakcjonowany postawą całej swojej drużyny, ale szczególnie ciepłe słowa skierował pod adresem Roba Bontje. - Na początku miał małe problemy, ale dziś zagrał bardzo dobry mecz. Nie tylko dlatego, że zaliczył 6 bloków, ale także ponieważ dobrze grał wyblokiem i dzięki temu mogliśmy wyprowadzać kontry.
- Ponownie jako zespół trzymaliśmy się razem, wspieraliśmy się i to dało efekt - cieszył się Zbigniew Bartman.
Radość jastrzębian była tym większa, że sobotnią wygraną zapewnili sobie cztery dni świątecznego urlopu. Przynajmniej cztery, bo jak zdradził ich kapitan, będzie jeszcze próbował wynegocjować u trenera dodatkową "premię".
Powrót do listy