Jastrzębie zrobiło drugi krok
Pamapol Wielton Wieluń przegrał z Jastrzębskim Węglem 2:3 (24:26, 20:25, 25:22, 26:24, 9:15). Stan rywalizacji do trzech zwycięstw 0-2. MVP: Bartosz Gawryszewski.
Pierwsza partia zaczęła się od szybkiego prowadzenia Jastrzębskiego 5:1, głównie za sprawą... Dmitria Babkova, który dwa razy zaatakował w blok a raz w aut. Siatkarz jednak straty zaczął odrabiać asami serwisowymi i na drugą przerwę techniczną schodził prowadząc 16:15. Gdy chwilę później Lukas Divis zaatakował w aut i było 20:18 wydawało się, że wielunianie są na prostej drodze do wygranej. Wystarczyła jednak kontra Bena Hardyego i straty były odrobione. W końcówce także z kontry atakował Mitja Gasparini dając wygraną Jastrzębskiemu.
Drugiego seta lepiej zaczęli wielunianie. 4:1 po kontrze Radosława Rybaka i... maszyna się zacięła, bo po chwili była przerwa techniczna, na której goście prowadzili 8:6. Później Jastrzębski powiększał swoją przewagę, która po asie serwisowym Gaspariniego wynosiła już pięć punktów (18:13). Siatkarz jeszcze się zerwał a dwie kontry Siergieja Anatanowicza zmniejszyły straty (19:21), jednak w końcówce goście zachowali zdecydowanie więcej zimnej krwi i nie pozwolili już rywalom na zbyt wiele.
W trzeciej partii trener wielunian Shuichi Mizuno desygnował do gry m.in. Mikołaja Sarneckiego, tyle że zamiast na ataku pojawił się jako środkowy. I trzeba przyznać, że radził sobie naprawdę dobrze, choć ostatni raz grał na tej pozycji w kadetach. Na rozegraniu pojawił się natomiast Bartłomiej Matejczyk i Siatkarz zaczął się powoli rozkręcać. Po wymianie ciosów punkt za punkt jastrzębianom udało się odskoczyć tuż przed drugą przerwa techniczną i było 16:13 dla gości. Wielunianie bardzo szybko jednak straty odrobili i po skutecznym bloku Bartosza Buniaka było 17:17. Tym razem końcówka należała do gospodarzy i to właśnie blok Buniaka zakończył tę partię.
Set czwarty był bardzo wyrównany. Wielkiej historii nie było, bo żadnej z drużyn nie udało się odskoczyć na więcej niż dwa punkty. Częściej tę niewielką przewagę mieli wielunianie. Kto wie ile jeszcze walczyłyby oba zespoły, gdyby nie as serwisowy Antanowicza w najważniejszym momencie, przy stanie 25:24. Po pierwszych piłkach tie breaka wydawało się, że wielunianie pójdą za ciosem, bo prowadzili 3:1. To były jednak miłe złego początki, bo goście nagle zaczęli grać znacznie lepiej zmuszając gospodarzy do błędów. Przy zmianie stron Jastrzębski prowadził 8:5, a później dokończył dzieła zniszczenia i wygrał obejmując prowadzenie 2-0.
Po meczu powiedzieli:
Grzegorz Łomacz: Graliśmy dzisiaj pięć setów, myślę że trochę na własne życzenie. W trzecim secie się zatrzymaliśmy i nie graliśmy już tego co w dwóch wcześniejszych. Cieszy nas końcowy wynik i będziemy chcieli zakończyć tę rywalizację w Jastrzębiu w trzecim meczu.
Andrzej Stelmach: Doprowadziliśmy dzisiaj do tie breaka, szkoda, że nie udało się go wygrać, bo w rywalizacji byłoby 1:1. W pierwszych dwóch setach o zwycięstwach gości zdecydowało nasze słabe przyjęcie. Od trzeciej partii poprawiliśmy ten element i gra się od razu wyrównała. Tie break fatalny. Zaczęliśmy dobrze, a skończyliśmy bardzo źle. Jak zwykle głupie błędy, nerwowość w zespole i tym przegraliśmy. Rywale odskoczyli na dwa, trzy punkty i mogli spokojnie grać trudną zagrywkę. Nie udało się dzisiaj, powalczymy na wyjeździe.
Lorenzo Bernardi: Przed tym meczem powiedziałem swoim zawodnikom, że czeka ich ciężkie spotkanie ponieważ to nie jest możliwe, żeby Wieluń powtórzył tak słaby występ jak w naszej hali w pierwszym meczu. Dzisiaj wszystko układało się bardzoi dobrze przez dwa i pół seta. Później stanęliśmy. Będziemy grali w Final Four z najlepszymi zespołami i jeżeli tam przestaniemy grać to będzie to dla nas bardzo niebezpieczne.
Shuichi Mizuno: Podeszliśmy dzisiaj do meczu z jednym celem - wygrać. Robiliśmy w tym kierunku co mogliśmy, ze wszystkich sił próbowaliśmy, no niestety zabrakło niewiele. Przegrywamy co prawda 0:2, ale nie poddamy się, będziemy jeszcze walczyć. Będziemy też trzymać kciuki za naszego rywala w Final Four i życzymy Jastrzębskiemu powodzenia w Bolzano.