Jastrzębski bój o Final Four
Przegrywając 0:3 ze Skrą Bełchatów, Jastrzębski Węgiel praktycznie pożegnał się z Pucharem Polski. W ciągu najbliższych ośmiu dni zespół powalczy o Final Four kolejnego pucharu, europejskiego Challenge. Na drodze siatkarzy Roberto Santillego stanie jeden z najbardziej znanych włoskich teamów Sisley Treviso.
W bieżącym sezonie siatkarze Jastrzębskiego Węgla zagrali dotąd dwa naprawdę ważne pojedynki - rewanżowy z Olympiacosem Pireus w pucharze CEV i walcząc o turniej finałowy Pucharu Polski, ze Skrą Bełchatów. Obydwa przegrali.
- Należy jednak dodać, że mieliśmy też kilka spotkań ligowych zagranych na bardzo wysokim poziomie, jak choćby z ZAK S.A. Kędzierzyn-Koźle czy AZS UWM Olsztyn - broni swoich podopiecznych trener Roberto Santilli. Uczciwie jednak przyznaje, że drużyna ma problemy z utrzymaniem jakości gry. - Cały czas nad tym pracujemy i ufam że w najbliższym tygodniu, podczas rywalizacji z Sisleyem i Rzeszowem, wreszcie nam się uda.
Komentując nieudany mecz w Bełchatowie, mówi krótko. - Skra zagrała rewelacyjnie pod względem technicznym, jak wcześniej nie grała w tym sezonie.
- Ciągle powtarzam, że każdy mecz siatkówki to odrębna historia. Musimy więc szybko zapomnieć o tamtej, niefortunnej i zapisać na pustych kartach nową, miejmy nadzieję lepszą historię - podkreśla trener Santilli nawiązując do czekającej jego zespół konfrontacji z Sisleyem Treviso.
Rywale Jastrzębskiego Węgla w Challenge Cup to jedna z najbardziej utytułowanych drużyn Serie A1, w której szeregach wprost roi się od siatkarskich osobowości. Samuele Papi, Alebrto Cisolla, Alessandro Fei oraz Brazylijczycy Gustavo i Ricardo - tych zawodników przedstawiać nie trzeba. Jednak w ostatnich dwóch sezonach Sisley stracił gwiazdorski blask i stopniowo odcina kupony od dawnej wielkości. Dziś zespół, którego drugim szkoleniowcem jest (nomen omen) były trener Jastrzębskiego Węgla Tomaso Totolo, plasuje się w środkowej części ligowej tabeli, a kilka dni temu pogrzebał szansę na zdobycie Pucharu Włoch.
- Mimo iż siatkarze z Treviso nie święcą już takich triumfów, jak kilka lat temu, wciąż są jednym z najmocniejszych zespołów włoskiej ligi - uważa Roberto Santilli. Największą siłą ekipy Francesco Dall'Olio jest jego zdaniem niezwykle szczelny blok, a najmocniejszym atutem jeden z najlepszych rozgrywających na świecie - Ricardo. Siła rażenia rywali Jastrzębia może jednak zostać osłabiona, bowiem z kontuzjami borykają się środkowy Stefan Hubner i atakujący Alessandro Fei. Pierwszego zabraknie w Polsce na pewno, drugi nawet jeśli się nie pojawi, ma świetnego zastępcę, Rosjanina Olega Antonowa.
- Brak Feia w składzie z pewnością uczyniłby ogromną różnicę w stylu gry Sisleya. Jego zmiennik Antonow jest znacznie szybszym graczem, o niezwykłej mocy uderzenia. Fei z kolei bardziej koncentruje się na technice - ocenia szkoleniowiec jastrzębian przestrzegając, że Antonow w duecie z równie szybkim na rozegraniu Ricardo mogą jego drużynie napytać sporo biedy.
Aby skutecznie przeciwstawić się włoskim armatom, zawodnicy z Szerokiej również wytoczą swoje, najcięższe obecnie działa. Przede wszystkim, do składu powróci Paweł Rusek, który ostatnio chorował na grypę, ale już normalnie trenuje i aż rwie się do walki. W przyjęciu na pewno wspomoże go Guillaume Samica i najprawdopodobniej Benjamin Hardy. Australijczyk, choć w ostatnim meczu ligowym z Treflem Gdańsk zgarnął nagrodę dla MVP, ma problemy z kolanami i nie wiadomo, czy w środę będzie w stuprocentowej dyspozycji.
- Na szczęście, do gry gotów jest po kontuzji palca "Samik" - oddycha z ulgą trener Santilli. - Nie odczuwa już żadnego bólu, ale ma małą barierę psychologiczną, co uwidacznia się zwłaszcza na bloku. Musi więc tylko odnaleźć właściwą sobie pewność.
Spotkanie pomiędzy Jastrzębskim Węglem a Sisleyem Treviso, którego stawką jest Final Four pucharu Challenge zostanie rozegrane 11 lutego w Jastrzębiu, o godz. 18.00. Rewanż za tydzień, 18 lutego.