Jastrzębski lepiej, ale bez punktów
Siatkarze Jastrzębskiego Węgla ugrali w pojedynku z mistrzem Polski tylko jednego seta, ale ich gra wyglądała o niebo lepiej, niż trzy dni temu, w spotkaniu z Politechniką. Po meczu pełnym walki i zaangażowania, jastrzębianie ulegli Skrze Bełchatów 1:3 (25:22, 22:25, 19:25, 19:25). MVP został wybrany Michał Winiarski.
- Trudny, gorący teren. Spodziewaliśmy się meczu walki i dokładnie tak ten mecz wyglądał - podsumował Jacek Nawrocki, który w pierwszej szóstce wystawił w sobotę Michała Bąkiewicza i Stephane Antigę. Potem jednak rywale - mocną, nieprzyjemną zagrywką zmusili go do dokonania zmian i ostatecznie postawił na Bartosz Kurka i Michała Winiarskiego. Ten ostatni świetnie wprowadził się w pojedynek (62% skuteczności) i zgarnął, jak najbardziej zasłużenie, statuetkę MVP. - Pierwsza dwójka gwarantuje wysoki poziom przyjęcia i na to postawiliśmy w tym meczu, ale jak się później okazało, najważniejsze były mocna zagrywka i mocny atak. Te elementy wygrały - tłumaczył rotacje w składzie trener Nawrocki.
Jastrzębianie, prowadzeni przez duet trenerski Palgut - Dejewski wybiegli z Mitją Gasparinim na ataku, ale tym razem Słoweniec nie radził sobie z rosłym blokiem rywali, popełniał też sporo błędów własnych. Dlatego Mirosłav Palgut w III partii wpuścił na boisko, wracającego dopiero do regularnych treningów po kontuzji Igora Yudina. - Yudin wczoraj po raz pierwszy skakał na 100%, ale stwierdził, że może grać - zdradził szkoleniowiec jastrzębian. Zagrał, i to jak - w dwóch setach zdobył 12 oczek, przy ponad 65% skuteczności. Miało się też nieodparte wrażenie, że z Yudinem na boisku lepiej czuje się Grzegorz Łomacz, u którego po raz pierwszy od dłuższego czasu widać było na twarzy uśmiech.
Miał zresztą z czego się cieszyć, bo wreszcie zagrał dobry mecz, podobnie jak cała drużyna. - Walczyliśmy ambitnie, ale to nie wystarczyło. Niemniej, jest to dobry prognostyk na przyszłość. Wciąż mamy sporo mankamentów, ale wierzę, że szybko je wyeliminujemy - stwierdził po zakończeniu rywalizacji.
Trener Palgut mankamentów widział kilka. Po pierwsze, zagrywka - nieregularna i zbyt monotonna (bez zastrzeżeń tylko w secie otwarcia) Po drugie, przyjęcie, które w sobotę szwankowało zwłaszcza przy odbiorze zagrywki szybującej. Po trzecie wreszcie - blok. W konfrontacji ze Skrą Jastrzębie punktowało tym elementem tylko 9 razy (bełchatowianie 15). - Tu widzę jeszcze spore rezerwy - akcentował Palgut.
Niezależnie od braków i niedociągnięć w grze śląskiej ekipy, w sobotę zobaczyliśmy zupełnie inny, odmieniony zespół, który nie wyszedł na parkiet tylko po to, by zagrać kolejne zawody, ale by wyrwać rywalom ile tylko się da.
- Zmiana trenera zawsze działa mobilizująco, daje nowy impuls. Poza tym, gdy gra się przeciwko Skrze, presja zawsze jest mniejsza, niż gdy walczy się z niżej notowanym rywalem. Ze Skrą wypada przegrać, z innymi - nie. Być może dlatego zagraliśmy dziś na większym luzie i z większym zaangażowaniem, presja nie pętała nam nóg - tłumaczył metamorfozę JW Benjamin Hardy, który jednak sam spisywał się słabiej, niż zwykle. Nowy szkoleniowiec Jastrzębia nie wahał się długo i posłał do boju - po raz pierwszy w tym sezonie na dłuższym dystansie - Marcina Wikę. Ten odpłacił mu za zaufanie natychmiast - nieźle przyjmował, całkiem dobrze atakował, a do tego zarażał kolegów pozytywną energią.
Zaskakujący w tym pojedynku był tylko pierwszy set, w którym gospodarze, po wyrównanym początku szybko narzucili własne tempo i zanim przeciwnicy się spostrzegli, prowadzili 19:15. - Pierwszy set trochę przespaliśmy, ale potem już wróciliśmy na swoje tory - komentował z uśmiechem Mariusz Wlazły. On i jego koledzy, w kolejnych partiach już nie spali - po prostu robili swoje. Choć jastrzębianie starali się dotrzymywać kroku, rywale ciągle byli o 2, 3 oczka do przodu, a w końcówkach, w charakterystyczny dla siebie sposób przyspieszali budując bezpieczny dystans. Najbliżej wyrównania strat i wyniku miejscowi byli w drugiej odsłonie (po serii błędów Bartosza Kurka - 20:21), w kolejnych bełchatowianie kontrolowali już bieg zdarzeń od początku do końca.