Jastrzębski Węgiel bliżej brązowego medalu
Jastrzębskiemu Węglowi brakuje już tylko jednego zwycięstwa do końcowego sukcesu. Siatkarze Lorenzo Bernardiego wygrali w sobotę z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle 3:0 (25:23, 25:22, 25:15) w trzecim meczu play off o brązowy medal PlusLigi. MVP: Vinhedo.
Trzeci pojedynek o brązowy medal PlusLigi odbył się w cieniu dymisji prezesa ZAKSY Kazimierza Pietrzyka, ogłoszonej parę godzin przez rozpoczęciem spotkania w Jastrzębiu. Wcześniej pojawiały się informacje o zmianie barw klubowych przez Michała Ruciaka i rezygnacji trenera Krzysztofa Stelmacha. - Od dłuższego czasu są zawirowania wokół drużyny. Na pewno to miało oddźwięk, ciężko pozbierać się w takiej sytuacji - przyznał szkoleniowiec kędzierzynian.
Jego drużyna rozpoczęła mecz słabo, do pierwszej przerwy technicznej zdobywając zaledwie 2 oczka. Spory udział w problemach ZAKSY miał rozgrywający jastrzębian Vinhedo. Z jego kierunkowym serwisem nie radzili sobie Gacek, Kapelus i Ruciak. Świetnie na siatce spisywał się Russell Holmes, który dwukrotnie złapał blokiem Patryka Czarnowskiego. Kiedy Amerykanin pojawił się w polu zagrywki i zaczął nękać Kapelusa, trener Stelmach dał mu złapać oddech i desygnował do gry Samikę. Francuski przyjmujący przyjmował niewiele lepiej, ale za to był bardzo skuteczny w ataku, a jego drużyna zaczęła odrabiać straty. Z 14:4 dla Jastrzębia w krótkim czasie zrobiło się 16:14. Tym razem to gospodarze mieli problemy z odbiorem piekielnie mocnej zagrywki Michała Ruciaka i szybującej Wojciecha Kaźmierczaka. Wyrównaną końcówkę lepiej wytrzymali jastrzębianie, którzy po ataku Holmesa z krótkiej prowadzili 1:0.
- Źle rozpoczęliśmy mecz. Potem goniliśmy jastrzębian i doprowadziliśmy do stanu na przewagi. Nie potrafiliśmy zatrzymać atakującego rywali, który grał wyśmienite zawody - wyliczał bolączki swoich podopiecznych Krzysztof Stelmach.
W drugiej partii było już znacznie lepiej, przynajmniej na początku - 1:3, 6:10. Problemy ZAKSY rozpoczęły się od dotknięcia siatki przez Samikę. Jastrzębianie złapali swój rytm, odrobili straty i rzucili się do ataku, zdobywając 6 punktów w serii (12:10). W środkowej fazie seta toczyła się zacięta walka, nie brakowało przedłużonych akcji, ale w decydującej jego części znów górą byli jastrzębianie, z Michałem Łasko w roli głównej.
- Przez dwa sety graliśmy bardzo wyrównaną siatkówkę, byliśmy o piłkę - dwie od zwycięstwa. W trzecim secie nasza gra siadła, zaczęliśmy słabo i potem nie potrafiliśmy już dogonić przeciwnika - opisywał kapitan kędzierzynian Paweł Zagumny.
Starcie numer trzy rozpoczęło się od małego pogromu - po serii kąśliwych serwisów Holmesa siatkarze z Jastrzębia prowadzili 8:0, a na twarzach kędzierzynian wyraźnie dominowała bezsilność. Trener Stelmach zaczął rotować składem licząc, że zmiennicy wykażą więcej determinacji i skuteczności. Ale szybko wrócił do podstawowych graczy, a ci jeszcze raz poderwali się do odrabiania strat - 16:9. Zabrakło jednak pomysłu jak powstrzymać będących na fali jastrzębian, bo pojedynczymi udanymi akcjami nie byli w stanie tego uczynić.
- Mecz nam się nie udał. Możemy tylko wrócić do hotelu i mieć nadzieję, że jutro się pozbieramy. W tych play offach drugi mecz wychodzi nam lepiej - podsumował Krzysztof Stelmach.
Trener Lorenzo Bernardi, choć bardzo cieszył się z wygranej, tonował nastroje. - Do chwili obecnej jeszcze nic nie wygraliśmy - podkreślił. - W niedzielę na pewno zagramy ostatni pojedynek przed własną publicznością. Mam nadzieję, że hala będzie pełna.