Jastrzębski Węgiel coraz dalej od celu
- To był mecz o być albo nie być, o to która drużyna się podniesie. My się umocniliśmy, Jastrzębie, niestety nie - spuentował rywalizację Jastrzębskiego Węgla z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle Patryk Czarnowski.
Jastrzębski Węgiel - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 0:3 (21:25, 18:25, 28:30)
MVP: Paweł Zagumny
Spotkanie w Jastrzębiu miało ogromny ciężar gatunkowy. Obydwie drużyny grały dotąd poniżej możliwości i oczekiwań. Obydwie też liczyły na przełamanie złej passy, poprawienie sobie nastrojów i przede wszystkim, na trzy, niezwykle cenne oczka w ligowej tabeli. Kędzierzynianie mogą odetchnąć, Jastrzębie nie ma już najmniejszego marginesu błędu - żeby myśleć o awansie do szóstki, musi wygrać wszystkie cztery, pozostałe do końca zmagań spotkania.
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle
Siatkarze Krzysztofa Stelmacha przystąpili do rywalizacji z Jastrzębiem po długiej, 15-dniowej przerwie od meczów. - Odbudowaliśmy się mentalnie i popracowaliśmy. W ostatnich spotkaniach graliśmy praktycznie same tie breaki i trochę padliśmy fizycznie. Krótka przerwa i od razu 3:0 - cieszył się Michał Ruciak, przyznając że to zwycięstwo było jemu i kolegom bardzo potrzebne. - Mogliśmy zrewanżować się rywalom za porażkę u siebie - podkreślił.
Po kędzierzynianach zmianę widać było już przed meczem, do którego przystąpili z uśmiechami na twarzy i niebywałą sportową agresją. Ich motywację wzmacniał dodatkowo Sebastian Świderski, który pojedynek obserwował z ławki dla dziennikarzy. Cały czas robił notatki i rzucał kolegom cenne rady. Symbiozę widać było również na boisku - każdy z zawodników wiedział o co walczy i dawał drużynie maksimum. Doskonale zobrazowała to akcja w połowie I seta, jedna z najbardziej widowiskowych w meczu, gdy Kuba Jarosz rzucił się w pościg za piłką i wylądował na telewizyjnej kamerze. Nie zważając na ból, szybko wrócił na boisku i był gotowy do ataku.
- Dzisiaj byliśmy wszyscy razem. Oprócz innych rzeczy, które dzieją się poza zespołem, poza sypaniem piasku w tryby drużyny, byliśmy razem i udowodniliśmy, że jak jesteśmy razem, to nasza wartość wzrasta o sto, albo nawet o dwieście procent - podsumował potem Krzysztof Stelmach.
Jego zespół zagrał dobrze w każdym elemencie, ale przede wszystkim popełnił bardzo mało własnych błędów. Zupełnie inaczej, niż w kilku poprzednich meczach. Również końcówki partii kędzierzynianie rozwiązywali inaczej, mądrzej. - Szanowaliśmy piłkę. Trudne piłki oddawaliśmy przeciwnikowi, a sami nastawialiśmy się na grę blokiem i obronę - wyliczał dobre zagania swojego zespołu Ruciak. - Nie było przestojów, nie wpadały nam głupie piłki, zagraliśmy dosyć pewnie zagrywką - dorzucił Patryk Czarnowski.
Jastrzębski Węgiel
Siatkarze z Jastrzębia nie mieli takiego komfortu przygotowań, jak ich rywale, bo 18 grudnia grali w Rzeszowie, a 22 u siebie z Pamapolem Wieluń. Po dwudniowej przerwie świątecznej wrócili do ciężkich treningów i szlifowania formy. Z nadzieję i wiarą przystąpili do konfrontacji z ZAKSĄ, bo jak dotąd był to dla nich przeciwnik wyjątkowo wygodny.
Każdy set zaczynali dobrze, ale w końcówkach dwóch pierwszych pojawiały się stare grzechy - seryjnie popełniane błędy. Pewną rękę miał właściwie tylko Mitja Gasparini (23 punkty), choć w drugiej odsłonie tekże on zaliczył kilka spektakularnych "czap”.
- Moja drużyna miała dwa problemy. Po pierwsze, popełniliśmy bardzo dużo błędów, głównie w ataku. W ten sposób trudno jest wygrać mecz - złościł się Lorenzo Bernardi.
Jego podopieczni oddali rywalom aż 27 oczek po własnych pomyłkach, w tym 11 po zepsutej zagrywce. - Nie kończyliśmy też wysokich piłek i to zaważyło na wyniku - zauważył Marcin Wika, który dał w środę kolejną dobrą zmianę.
Przyjmujący jastrzębian wszedł w II secie za słabo grającego w każdym elemencie Benjamina Hardego. Popisał się serią fantastycznych obron, które wprawiły w zachwyt publiczność, a w jego drużynie odrodziły ducha walki. W nagrodę....powędrował z powrotem do kwadratu i wrócił dopiero w trzeciej partii, tym razem za kompletnie bezbarwnego Lukasa Divisa (29% w ataku).
- Zaczynamy wchodzić w mecz zbyt późno - to zdaniem Bernardiego drugi z najważniejszych problemów jego siatkarzy. - Tak było dzisiaj, zaczęliśmy grać dopiero w III secie. W rywalizacji z tak wymagającym przeciwnikiem trudno jest wtedy zmienić bieg wydarzeń i przechylić szalę na swoją korzyść - podsumował.
- Przegraliśmy bardzo ważny mecz, ale nie składamy broni i na pewno będziemy jeszcze walczyć - zapewnił kapitan gospodarzy, Grzegorz Łomacz.
Drużyna Jastrzębskiego Węgla gra źle - to fakt niepodważalny. Ale też, trzeba to podkreślić, ma w tym sezonie wyjątkowego pecha do decyzji sędziowskich. Pojedynek z Kędzierzynem był którymś z kolei (wliczając te w Lidze Mistrzów), kiedy rozstrzygająca losy meczu, kontrowersyjna piłka została odgwizdana na jej niekorzyść. W spotkaniu z ZAKSĄ, przy wyniku 28:29 w III secie, arbiter nie zauważył, że piłka po ataku Mitji Gaspariniego otarła się o ręce siatkarzy ZAKSY.