Jastrzębski Węgiel nie chce grać złotego seta
- Pokonując Skrę Bełchatów zrobiliśmy krok do przodu. Teraz czas wykonać kolejny krok i wygrać z Olympiakosem Pireus - powiedział swoim siatkarzom trener Roberto Santilli rozpoczynając przygotowania do rewanżowego spotkania w Pucharze CEV.
Regulamin rozgrywek pucharowych jest bezlitosny. Spośród 32 drużyn, które 5 listopada rozpoczęły walkę o prymat na europejskich boiskach, do dalszych gier przystąpi tylko połowa. W Jastrzębiu wszyscy - działacze, trenerzy, zawodnicy i kibice wierzą, że w szczęśliwej szesnastce nie zabraknie miejscowego klubu. W poniedziałek opromienieni zwycięstwem nad Skrą Bełchatów siatkarze Roberto Santillego rozpoczęli przygotowania do najważniejszego pojedynku tej części sezonu. - Rywalizacja rozpocznie się od wyniku 0:0. O tym musimy pamiętać i nie oglądać się na rezultat z Aten - podkreśla włoski szkoleniowiec. Grecka przeprawa Przygoda jastrzębian w Pucharze Konfederacji rozpoczęła się niefortunnie. Zawodnicy, wskutek nieporozumień organizacyjnych dotarli do Aten dopiero o drugiej w nocy przed meczem i w konsekwencji odbyli tylko jeden trening na obiekcie rywali. W podróży niegroźnego urazu pleców nabawił się Guillaume Samica i jego udział w meczu był ograniczony. - Czułem się źle i poprosiłem trenera, żeby mnie oszczędzał. Wiedziałem, że bardziej potrzebny będę w rewanżu - tłumaczy zawodnik. Spotkanie z greckimi rywalami było dobrym widowiskiem, ale tylko przez cztery sety. W tie breaku w grze jastrzębian siadło wszystko naraz - zagrywka, przyjęcie atak. - Ja sam popełniłem dwa błędy na siatce i Olympiakos wyszedł na trzypunktowe prowadzenie. Do tego swoje najcięższe działa wytoczyli, grający dotąd dobrze, ale nie rewelacyjnie Ivan Miljković i spisujący się perfekcyjnie Ivan Marquez - relacjonuje Samica. - Piąty set nam nie wyszedł. Być może było to konsekwencją uciążliwej podróży, a może po prostu, po wygraniu dwóch odsłon zeszło z nas trochę powietrze - dodaje II trener zespołu Leszek Dejewski. Mentalność do poprawy Przegrany tie break w Atenach nie zmartwił trenera Santillego. Bardziej zaniepokojony był postawą swoich zawodników w setach drugim i trzecim, w których aż roiło się od prostych błędów technicznych. - Zawodnikom zabrakło też cierpliwości w przeprowadzaniu akcji i zdobywaniu punktów. Jeśli te mankamenty zredukujemy do minimum, to o wynik spotkania rewanżowego możemy być spokojni - przekonuje Roberto Santilli. Podobna wpadka przytrafiła się jastrzębianom w czwartej partii niedzielnego meczu ze Skrą Bełchatów. Prowadząc 16:12. śląscy siatkarze ostatecznie przegrali seta i musieli tracić siły na tie break. Z drugiej strony, w starciu zamykającym mecz pokazali wielkie serce i ducha walki, wywarli presję na rywalach i utrzymali równy poziom. Jednym słowem, zademonstrowali kawał charakteru. - Dlatego na chwilę obecną jestem tylko częściowo usatysfakcjonowany poziomem gry moich zawodników. Technicznie widać naprawdę spory progres, gorzej jest z mentalnością - ocenia Santilli. Z psychologicznego punktu widzenia zwycięstwo w Bełchatowie było jednak niezwykle ważne. Siatkarze uwierzyli, że skoro pokonali Skrę, mogą wygrać z każdym rywalem. Po raz pierwszy też od początku do końca utrzymali taktykę. - To było kluczem do sukcesu i będzie również w spotkaniu z Olympiakosem - twierdzi Włoch. Guillaume Samica uważa z kolei, że o zwycięstwie w starciu z Grekami może zadecydować zagrywka. - Musimy bardziej ryzykować w polu serwisowym, bo tylko wtedy możemy ustawić na nich blok. Trzeba też ustabilizować przyjęcie mocnej zagrywki, bo z tym miewamy kłopoty. Kibice pomogą - Jestem przekonany, że niezłym wynikiem w Atenach i wygraną w Bełchatowie trochę udało nam się "podpuścić" kibiców i w czwartek przyjdą w komplecie na lodowisko Jastor, by wspierać nas gromkim dopingiem - wierzy Leszek Dejewski, który ma nadzieję, że nie zajdzie potrzeba rozgrywania dodatkowego seta. - Nastawiamy się na zwycięstwo 3:0 lub 3:1 i z takim planem przystąpimy do rywalizacji. Nie będzie złotego seta - wtóruje swojemu szkoleniowcowi Samica. Żartem dorzuca jeszcze, iż ma nadzieję, że Grecy będą mieli równie "atrakcyjną" podróż do Polski, jak jastrzębianie pod Akropol. - Zobaczą wtedy jak fajnie się gra po dwóch prawie nie przespanych nocach. Powrót do listy