Jastrzębski Węgiel nie dał szans Częstochowie
W pierwszym spotkaniu rundy rewanżowej PlusLigi Jastrzębski Węgiel wygrał z Tytanem AZS Częstochowa 3:0 (25:19, 25:15, 25:22), MVP spotkania został wybrany Michał Łasko. Kolejne starcia jastrzębsko - częstochowskie, tym razem w Pucharze Polski, odbędą się 4 i 7 stycznia.
Obydwie drużyny przystąpiły do rywalizacji osłabione brakiem podstawowych rozgrywających - Fabian Drzyzga naciągnął mięsień uda, a Brazylijczyk Vinhedo zmaga się z urazem łydki. Drzyzga powinien być gotowy do gry już 4 stycznia, Vinhedo w meczach PP na pewno nie zagra. Najdalej za dwa dni powinno wyjaśnić się co dokładnie mu dolega i jak długa przerwa w grze go czeka.
Z kryzysowej sytuacji znacznie lepiej wybrnęli gospodarze pojedynku, którzy skutecznie zrewanżowali się Akademikom za porażkę na inaugurację tegorocznych zmagań, potwierdzając jednocześnie swoją dobrą formę i gotowość do walki o wysokie cele. Obaj rozgrywający - Thornton i Oczko zagrali dobrze, choć ten drugi nie dostał zbyt wiele wsparcia od kolegów, którzy nie radzili sobie z urozmaiconym i niezwykle uciążliwym serwisem rywali. Niska jakość przyjęcia częstochowian praktycznie przesądziła o losach spotkania. - Żeby z nimi powalczyć w kolejnych meczach, trzeba popracować nad tym elementem - skwitował kapitan gości Dawid Murek.
Początek meczu nie zapowiadał łatwej i szybkiej wygranej jastrzębian. Do drugiej przerwy technicznej oglądaliśmy ciekawe wymiany, mnóstwo walki i zaangażowania po obydwu stronach siatki - 5:8, 10:10, 14:14. Obraz gry zmienił się, gdy miejscowi odskoczyli na dwa oczka i powoli zaczęli łapać właściwy rytm. Za to siatkarze Marka Kardosa mieli coraz większe kłopoty - przez szczelną ścianę jastrzębskich rąk nie umieli przebić się Janeczek i Gierczyński, sami częstochowianie zaś nie potrafili zatrzymać blokiem rywali. Seta zakończył asem serwisowym Michał Kubiak.
W drugiej partii na boisku istniała tylko jedna drużyna. Druga miała kłopoty z każdym elementem siatkarskiej sztuki. Najbardziej w ekipie spod Jasnej Góry wciąż szwankowało przyjęcie, a grę w ataku ciągnął głównie Dawid Murek. Janeczek miał zaledwie 38% skuteczności, Hunek zdobył jeden punkt, a pozostali gracze drugą odsłonę skończyli z zerowym dorobkiem w ataku.
- Dobrym serwem ułatwiliśmy sobie grę, bo łatwiej było ustawiać blok. Szybko wypracowywaliśmy przewagę, co było kluczowe - komentował Zbigniew Bartman. - Odrzucili nas od siatki i grało nam się bardzo ciężko, zwłaszcza na wysokim bloku. Nasz zespół jest niższy, skonstruowany na inny system i gdy jego cegiełki nie funkcjonują, wszystko się rozpada - tłumaczył problemy swoich podopiecznych Marek Kardos.
Cegiełek nie udało się poskładać także w secie trzecim, choć rywale grali go zmiennikami. Jeszcze w drugiej partii za Bartmana wszedł Nemer, a za Bontje Gawryszewski, w połowie trzeciej (16:10) Kubiaka zmienił Bozko, a Holmesa Polański. Rozluźnieni jastrzębianie spokojnie prowadzili swoją grę. Być może za spokojnie, bo w końcówce goście zdołali odrobić część strat (23:20). Przy wyniku 24:22 w polu serwisowym pojawił się Dawid Murek i nie mając nic do stracenia, nie wstrzymał ręki. Tym razem jednak nie pomógł drużynie, bo jego serw poszybował w aut i definitywne rozstrzygnął losy rywalizacji na korzyść gospodarzy.
- Dziwi mnie trochę brak zaangażowania niektórych moich zawodników, bo z takim zespołem jak Jastrzębie granie powinno być radością i trzeba dawać z siebie wszystko. Chwilami wyglądało to natomiast tak, jakby tylko dwóch, trzech zawodników się starało, a reszta chciała już mieć ten mecz za sobą. Trzeba walczyć do samego końca, wtedy nawet takie trudne pojedynki można wygrywać - podsumował występ swojego zespołu trener Kardos.
Jastrzębski Węgiel zagrał w piątek, po raz pierwszy w tym sezonie, z dwoma libero - Paweł Rusek pilnował przyjęcia, a Bartosz Sufa gry defensywnej. Obydwaj gracze ze swojej roli wywiązali się bardzo dobrze, choć "Rufio", trochę żartem stwierdził, że nie za bardzo miał co robić na boisku. - To jedno z rozwiązań, które możemy stosować. "Giba" (tak nazywają w Jastrzębiu Sufę) daje drużynie wiele dobrego, jego bardzo mocną stroną jest obrona. Na pewno będziemy jeszcze wykorzystywać tę opcję, przynajmniej do czasu gdy nie wróci Vinhedo - oznajmił Lorenzo Bernardi.
Kolejne konfrontacje Jastrzębskiego Węgla będą miały miejsce już w nowym roku - 4 i 7 stycznia, w ramach ćwierćfinałowych zmagań Pucharu Polski. Pierwszy pojedynek zostanie rozegrany w Jastrzębiu.