Jastrzębski Węgiel zjechał pod ziemię
Przed godziną 7 rano siatkarze Jastrzębskiego Węgla spotkali się na parkingu pod Klubem, aby udać się do kopalni "Borynia". Około 9, po przejściu odpowiednich szkoleń i badań, zawodnicy zjechali pod ziemię na poziom 838 metrów. Jednak zanim to nastąpiło musieli ubrać odpowiedni, ochronny strój.
Bardzo podekscytowani, ale bez większego stresu. Tak wypowiadali się zawodnicy tuż przed zjazdem. Dla większości z nich była to pierwsza tego rodzaju wyprawa. Nic więc dziwnego, że na niektórych twarzach widać było lekkie podenerwowanie, ale i spore zaciekawienie tym, co będą mogli zobaczyć. - Jeśli ktoś się czegoś obawiał, to raczej przed zjazdem. Później obawy ustępują. Początkowo myślisz sobie, że będąc ok. 850 metrów pod ziemią, coś może się stać, ale w momencie, kiedy już się zjeżdża, te wszystkie odczucia zamieniają się bardziej w ciekawość - mówił po powrocie na powierzchnię Michał Łasko. Byli jednak i tacy, którzy w stronę szybu zmierzali pewnym krokiem, jak na przykład Paweł Rusek, którego można nazwać już w tej dziedzinie weteranem. Dzisiejszy zjazd jest dla Niego już siódmym.
- Na dole bardzo mi się podobało. To jest na pewno bardzo ciekawe, nowe doświadczenie w życiu. Czy chciałbym to powtórzyć? Czemu nie, ale na pewno nie w ciągu kilku następnych dni, jednak w przyszłości bardzo chętnie - dodał atakujący Jastrzębskiego Węgla. A odpowiadając na pytanie: czy lepiej grać w siatkówkę, czy pracować pod ziemią, powiedział: - Na pewno lepiej jest grać w siatkówkę. Teraz, kiedy miałem już okazję zobaczyć, jak wyglądają warunki pracy w kopalni, będę o tym pamiętał.
- To był dla nas ogromny zaszczyt i honor, że otrzymaliśmy możliwość zjazdu pod ziemię. Mogliśmy, choć przez chwilę, poznać warunki w jakich pracują każdego dnia górnicy i jesteśmy pełni podziwu. Dziękujemy za tą szansę - powiedział kapitan jastrzębskiej drużyny, Zbigniew Bartman.