Javier Weber: Castellani widzi więcej
W miniony weekend Polska dwukrotnie pokonała w Lidze Światowej Argentynę 3:1. Trener gości, mimo iż jego drużyna nie zdołała wyrwać biało-czerwonym nawet punktu, wyjechał z Polski zadowolony - świetną atmosferą na trybunach i ambitną, wojowniczą postawą swoich podopiecznych.
PlusLiga: Po sześciu spotkaniach w LŚ Argentyna ma na koncie sześć porażek, chociaż tutaj, we Wrocławiu dwukrotnie byliście bliscy sukcesu.
Javier Weber: Pierwszy mecz był wyrównany, ale niestety, w końcówkach setów trzeciego i czwartego to Polacy byli skuteczniejsi. Drugiego dnia zagraliśmy nieźle, ale w końcówce czwartego seta popełniliśmy zbyt dużo prostych błędów. Niemniej, były to dwa wspaniałe pojedynki, przy wspaniałej publiczności i ze wspaniałym rywalem. Jestem bardzo rozczarowany wynikami i dorobkiem punktowym, ale nie postawą swoich podopiecznych. Oczekiwałem, że na tym etapie będziemy mieć na koncie trzy, cztery zwycięstwa. Tymczasem zamykamy stawkę - zupełnie inaczej niż rok temu, gdy w fazie grupowej zajęliśmy drugie miejsce. Tym razem znaleźliśmy się w silniejszej grupie, z mocniejszymi rywalami. Oczywiście taki wynik nie jest budujący, zwłaszcza przed Final Six.
- Dlaczego przyjechał pan do Polski z rezerwowym składem?
- Nie przyjechałem z rezerwowym składem. W mojej drużynie jest szesnastu zawodników, reprezentujących bardzo zbliżony poziom i prawdę mówiąc, mam z tym problem. Nie jestem w stanie wyodrębnić jednej szóstki najlepszych graczy. Przyjechałem do Polski w nieco odmienionym zestawie, bo w tej chwili dla mnie jest najważniejsze, by poprawić grę tych właśnie zawodników, którzy zagrali we Wrocławiu. Ciągle jesteśmy w podróżny, nie mamy czasu na treningi i dlatego zdecydowałem się na taki manewr. Zawodnicy, którzy zostali w Argentynie również ciężko pracują, bez chwili wytchnienia. Mamy trzy tygodnie na wypracowanie dyspozycji, która pozwoli nam godnie zaprezentować się w turnieju finałowym.
- Argentyna jako gospodarz Final Six ma pewne miejsce w turnieju finałowym. Kto pana zdaniem wygra grupę D?
- Faworytem wciąż wydaje się być Kuba, która dwukrotnie wygrała z silnymi przecież Niemcami. Ale tak naprawdę, o tym kto zajmie pierwsze miejsce w grupie zdecyduje bezpośrednia konfrontacja pomiędzy Polską a Kubą. Mogę tylko powiedzieć z własnego doświadczenia, że tutaj w Polsce gra się bardzo ciężko. Ten fantastyczny tłum głośno dopingujący swoich siatkarzy sprawia, że rywalom gra się trudniej, chociaż uwielbiamy tak gorących kibiców i uwielbiamy grać w Polsce. Tutaj wszystko jest biało-czerwone. Sześć tysięcy biało-czerwonych fanów - to zdumiewające.
- Selekcjonerem reprezentacji Polski jest pana przyjaciel, Daniel Castellani. Co pan sądzi o drużynie, którą zbudował?
- Polska moim zdaniem jest w czwórce, może piątce najlepszych drużyn świata. Powinniśmy się od was nauczyć koncentracji i konsekwencji, bo jak traci się te przymioty choćby na kilka minut, jest po meczu, przegrywa się. Myślę, że Castellani wykonuje kawał dobrej roboty z reprezentacją Polski. Znam go od lat, razem graliśmy w kadrze i w włoskiej lidze, potem byłem jego podopiecznym. On ma wyjątkowe spojrzenie na siatkówkę, widzi więcej, niż inni szkoleniowcy. Ma też jedną, doskonałą umiejętność - potrafi wydobyć wszystko co najlepsze z każdego zawodnika. Doskonałym przykładem na to jest rozgrywający Grzegorz Łomacz. Rok temu był nieznany, prezentował się przeciętnie. Teraz gra fantastycznie, jest odważny. A nie jest przecież pierwszym rozgrywającym. Daniel stworzył świetna drużynę, z bardzo mocną ławką rezerwowych. Każdy kto wchodzi na boisko, potrafi pociągnąć grę.
- Jakie to uczucie rywalizować z przyjacielem?
- Nawet jeśli spotykamy się z Danielem po przeciwnych stronach siatki, nie traktuję tego jak rywalizacji. Dla mnie to wielki honor i zaszczyt walczyć w jednej grupie z dwoma wybitnymi Argentyńczykami - Lozano i Castellanim. Traktuje to jako doskonałą lekcję, bo moim zdaniem argentyńscy szkoleniowcy są jednymi z najlepszych na świecie, na pewno jednymi z najbardziej znaczących. Lozano, Velasco - to nazwiska znane i cenione na całym świecie.
- Znaleźliście panowie choć chwilę, by spotkać się na prywatnym gruncie?
- Rywalizacja rywalizacją, ale zawsze znajdujemy z Danielem czas, żeby spotkać się prywatnie, porozmawiać o...siatkówce. Mamy podobne problemy, przeżycia, bo nasi synowie grają w siatkówkę. Jego syn w kadrze juniorów, mój w młodzikach. Ale obydwaj jesteśmy jednakowo dumni że swoich pociech. Swoją drogą to niewiarygodne, że w obecnych reprezentacjach Argentyny jest tak wielu potomków znanych ojców - Castellani, bracia Quiroga, Conte, Weber. W sumie chyba minimum ośmiu. Może to kwestia tamtej generacji? Może za trzy, cztery lata nasi synowie wspólnie będą stanowić o sile kadry Argentyny? Byłoby pięknie...