Jednym radość - drugim smutek
- Nie było łatwo, bo przegrywaliśmy już 0:2, ale pokazaliśmy charakter, a w ostatnim meczu zagraliśmy wręcz jak maszyna. Wychodziło nam wszystko - zagrywka, przyjęcie itd. Byliśmy bardzo skoncentrowani. Nawet jak popełnialiśmy błędy, to zaraz je nadrabialiśmy innymi elementami. Dziękuję wszystkim tym, którzy cały czas w nas wierzyli - mówił ze wzruszeniem i dumą przyjmujący Asseco Resovii, Aleh Achrem.
Siatkarze z Rzeszowa do bogatej kolekcji medali klubu dorzucili teraz brązowy krążek, który ostatni raz Resovia zdobyła w 1988 roku. - Czasami brąz smakuje lepiej niż srebro, bo srebro się przegrywa, a brąz trzeba wygrać w tym ostatnim meczu. Ten medal smakuje jeszcze lepiej, gdy jest wygrany tak, jak w tym roku, w takich nieprawdopodobnych okolicznościach. Trzeba też jednak podkreślić, że ZAKSA nam go niejako podarowała i podała rękę, aby ta rywalizacja trwała aż do pięciu spotkań. Jak się jednak nie wygrywa 3-0 prowadząc 2-0 i 23:17, to się schodzi z boiska pokonanym 2-3. To stare siatkarskie powiedzenie po raz kolejny znalazło potwierdzenie. Rywale mieli swoje szansę, ale jej, w przeciwieństwie do nas, nie wykorzystała. W tym sezonie spadliśmy o jedno miejsce niżej, jednak na pewno ten brąz nas cieszy - stwierdził jeden z najjaśniejszych punktów w ekipie z Rzeszowa, Krzysztof Gierczyński.
Decydujący piąty mecz w Kędzierzynie-Koźlu był jednostronnym widowiskiem. - Zagraliśmy bardzo dobrą siatkówkę w dwóch pierwszych setach, z którą ZAKSA sobie nie radziła. Zdecydowanie większy opór rywale postawili nam w trzeciej partii, ale z determinacją odrobiliśmy straty - mówi Gierczyński, a trener Ljubo Travica dodaje. - Zależało nam na tym, żeby zdobyć srebrny medal tak, jak w poprzednim sezonie lub nawet poprawić ten wynik. Nie udało się, jednak ten brązowy medal nas cieszy. Dziś bardzo pomogła nam koncentracja - mówił na konferencji prasowej szkoleniowiec Asseco Resovii.
Zgoła odmienne nastroje panowały w ekipie ZAKSY, która medal miała na wyciągnięcie reki. - Ciężko jest coś mówić sensownego w takim momencie. Mogę powiedzieć tyle, że zagraliśmy średni mecz po tak ciężkim sezonie - stwierdził Michał Masny. Siatkarze z Kędzierzyna-Koźla nie ukrywali, że o losach rywalizacji o brąz zadecydowała porażka w meczu nr 3. Wówczas to ZAKSIE do medalu brakowało zaledwie dwóch punktów. Od tamtego momentu zespół trenera Krzysztofa Stelmach nie był już sobą.
- Na pewno siedziała nam w głowie ta fatalna przegrana w trzecim meczu, bo to było coś tak przykrego, czego nie da się szybko wyrzucić z głowy i co pewnie jeszcze długo będziemy pamiętać - przyznał atakujący ZAKSY, Jakub Jarosz. Szkoleniowiec ekipy z Kędzierzyna- Koźla, która po raz drugi z rzędu kończy sezon na czwartym miejscu mimo, że do fazy play-off przystępowała z pozycji wicelidera analizował: - Zaważyła zagrywka i przyjęcie. Resovia od początku wyglądała na zespół, który przyjechał tu po wygraną. Determinacja w ich grze była widoczna od pierwszej piłki. Akhrem atakował bardzo wysokie piłki, Ignaczak fenomenalnie bronił, mogę tak długo wymieniać. Po rzeszowskiej stronie nie było straconej piłki. - Resovia udowodniła, że zasługuje na ten medal - zakończył Stelmach.
Powrót do listy