Jędrzej Maćkowiak: najcieplej będę wspominał miniony sezon
Jędrzej Maćkowiak w przyszłym sezonie ligowym będzie reprezentował barwy Effectora Kielce. W rozmowie z naszym portalem opowiada o ośmiu latach spędzonych w Bełchatowie, treningach z doświadczonymi trenerami i zawodnikami. - Trudno opisać słowami moment ostatniego gwizdka sędziego! Miałem w głowie wiele myśli i pytań, na które szukałem odpowiedzi - mówi środkowy, który wspólnie z PGE Skrą wywalczył tytuł mistrza Polski.
plusliga.pl: W bełchatowskim klubie spędziłeś osiem lat z czego dwa lata na parkietach Młodej Ligi i kolejne dwa na PlusLigi. Domyślam się, że niełatwo było podjąć decyzję o przejściu do Effectora Kielce?
Jędrzej Maćkowiak: Jestem wychowankiem Skry Bełchatów. To miasto, to mój dom rodzinny. Urodziłem się w Bełchatowie, tutaj kończyłem szkoły i uzyskałem średnie wykształcenie. Zacząłem studia, tuż obok, w Piotrkowie Trybunalskim. Dopiero teraz do mnie powoli dociera, że nie jestem już zawodnikiem Sky Bełchatów. Czy decyzja była trudna? Nie była. Od dłuższego czasu wiedziałem, że Effector Kielce jest zainteresowany moją osobą i korzystając z tego, że po tym sezonie zostałem wolnym graczem, podpisałem umowę z Kielcami .
Początkowo poza rozgrywkami juniorskimi reprezentowałeś PGE Skrę w Młodej Ligi. Jak trafiłeś do tej drużyny?
- Swoje pierwsze kroki stawiałem w drugim zespole Skry, u trenera Sławomira Augustyniaka, któremu mnie polecono. Miałem szczęście w nieszczęściu, gdy podstawowy środkowy tzw. drugiej Skry - Radosław Kolanek doznał kontuzji. Byłem pierwszym, który „wskoczył” na jego miejsce. To wszystko sprawiło, że miałem możliwość ogrania się z doświadczonymi i dużo starszymi ode mnie zawodnikami. W następnym roku powstała Młoda Liga i tam już byłem podstawowym graczem.
Okazało się, że na sukcesy zespołu nie trzeba było długo czekać. W pierwszym i drugim sezonie zajęliście drugie miejsce.
- W pierwszym sezonie Młodej Ligi mieliśmy bardzo silny zespół, co zaowocowało drugim miejscem. W kolejnym sezonie, gdy praktycznie cała pierwsza szóstka opuściła zespół, okazało się że z nowymi zawodnikami stanowimy świetnie zgraną drużynę. To był doskonały punkt wyjścia do osiągania sukcesów, stąd kolejny srebrny medal.
Dobra gra we wspomnianych rozgrywkach sprawiła, że dostałeś szansę gry w pierwszym zespole. Pamiętasz swoje pierwsze momenty na boisku?
- Pamiętam pierwsze treningi pod okiem trenera Jacka Nawrockiego. Było ciężko, bo pomiędzy zawodnikami z pierwszej drużyny, a mną była różnica kilku albo kilkunastu poziomów. Oni trenowali siatkówkę po kilkanaście lat, ja tylko cztery, pięć... Starałem się, jak mogłem, żeby choć w malutkim stopniu im dorównać. To było bardzo trudne zadanie.
Co na początku pracy z seniorskim zespołem sprawiało ci najwięcej trudności?
- Szczerze? Wszystko... Trening, a później gra z pierwszą drużyną to była zupełnie inna siatkówka. Zawodnicy byli silniejsi i zdecydowanie lepiej wyszkoleni technicznie. Starałem się chłonąć rady trenera i starszych kolegów, co bardzo mi pomogło w rozwoju.
W ostatnim sezonie ligowym byłeś bardzo ważną częścią drużyny, która odzyskała tytuł mistrza Polski. Trener Falaska wielokrotnie w ważnych końcówkach setów wpuszczał cię na zagrywkę. Nie jeden doświadczony zawodnik miał problem, żeby przyjąć twojego floata. Jak czułeś się po ostatnim gwizdku sędziego?
- Ważną częścią drużyny? Bardzo miło mi to słyszeć. Trudno opisać słowami moment ostatniego gwizdka sędziego! Miałem w głowie wiele myśli i pytań, na które szukałem odpowiedzi. Czy to już? Czy to naprawdę się dzieje? Czy my właśnie zdobyliśmy mistrzostwo?" Tak naprawdę, nie rozmyślałem wiele nad tym osiągnięciem. Przyjąłem je takim, jakie ono jest. Liczę na to, że wszystko jest jeszcze przede mną.
Co z tych ośmiu lat spędzonych w Bełchatowie będziesz najmilej wspominał?
- Z każdego etapu mam wiele miłych wspomnień. Finały mistrzostw Polski juniorów, później dwa srebra w Młodej Lidze. Pierwsze treningi i gra w drużynie Plusligi. Jednak najcieplej będę wspominał zeszły sezon. Mieliśmy świetną i zgraną drużynę prowadzoną przez Miguela Falaskę, który perfekcyjnie wykorzystał drzemiący w tym zespole potencjał, czego rezultatem było mistrzostwo kraju.
W kolejnym sezonie ligowym będziesz reprezentował barwy Effectora Kielce. Nie było szans, abyś pozostał na kolejny rok w Bełchatowie?
- Istniała taka możliwość, żebym został w Bełchatowie. Jednak przy takich zawodnikach jak Karol Kłos, Andrzej Wrona i Srecko Lisinac nie miałbym praktycznie żadnych szans na grę. Bardzo możliwe, że kolejny sezon spędziłbym siedząc za bandą, a w najlepszym wypadku czekałoby na mnie pole zagrywki jak w poprzednim roku. Chcę mieć możliwość zawalczyć o grę w pierwszej szóstce i dlatego zdecydowałem się na ofertę klub z Kielc.
Miałeś inne propozycje z klubów?
- Od razu po zakończeniu sezonu, prezes Effectora Kielce pan Jacek Sęk skontaktował się ze mną i złożył mi propozycję, którą po krótkim namyśle przyjąłem.
Co miało decydujący wpływ na to, że zdecydowałeś się podpisać kontrakt z kieleckim klubem? Czy była to tylko wspomniana szansa wywalczenia sobie miejsca w wyjściowej szóstce?
- Większa możliwość gry w pierwszej szóstce była argumentem, który zaważył na mojej decyzji. Myślę, że to w przyszłości może zaowocować opanowaniem na równym poziomie wszystkich elementów rzemiosła siatkarskiego.
Na koniec powiedz proszę, jak spędzasz ostatnie tygodnie przed rozpoczęciem przygotowań do nowego sezonu?
- Aktywnie. Jeżdżę na rowerze, dużo czasu spędzam na siłowni, pływam, biegam, żeby jak najlepiej wejść w przygotowania do nowego sezonu. Bez kontuzji i innych niespodzianek czasem od siatkarza niezależnych.