Jenia Grebennikov: czasami marzy mi się gra na innej pozycji
Jenia Grebennikov jeden z najlepszych libero na świecie, razem ze swoją drużyną Cucine Lube Civitanova, będzie walczył o złoto Ligi Mistrzów w Krakowie. Specjalnie dla naszego portalu opowiada o swoich początkach w siatkówce i życiu prywatnym.
PLUSLIGA.PL: Twoja rodzina nie pochodzi z Francji, prawda?
JENIA GREBENNIKOV: Tak, bo choć urodziłem się w Renne, moi rodzice przeprowadzili się tam z Kazachstanu. Tata przyjechał do Francji w związku ze swoją karierą zawodniczą, bo on także był siatkarzem. Jako, że polubił ten kraj, wspólnie z mamą, zdecydowali się w nim zostać.
Miałeś okazję kiedykolwiek być w Kazachstanie czy całe swoje życie spędziłeś we Francji?
JENIA GREBENNIKOV: Nigdy nie byłem tam na dłużej. Wyjeżdżałem do Kazachstanu na wakacje, ale od kiedy gram w reprezentacji, nie mam czasu odwiedzać tamtych stron.
Skoro nie miałeś wielu okazji do funkcjonowania w Kazachstanie, rozumiem, że czujesz się bardziej Francuzem?
JENIA GREBENNIKOV: To zależy. Kiedy jestem z rodzicami, czuję się bardziej związany z rosyjską kulturą. Kiedy jednak przebywam z kadrą narodową i spędzam czas z przyjaciółmi - czuję się Francuzem.
Ze względu na pochodzenie twoich rodziców, padały propozycje gry w kadrze Rosji?
JENIA GREBENNIKOV: Nie, dlatego że bardzo trudno jest uzyskać rosyjskie obywatelstwo. Ja go nie posiadam. Jest wiele wymagań formalnych, a wszystko zajmuje wiele czasu. Nie jestem zawodnikiem wpisanym do rosyjskiej federacji i dlatego nigdy nie otrzymałem od niej propozycji gry w reprezentacji narodowej.
Masz doświadczenia z ligi francuskiej i niemieckiej. W tym roku doskonalisz się we Włoszech. Nigdy nie kusiła cię rosyjska Superliga?
JENIA GREBENNIKOV: Przejście do ligi rosyjskiej jest tak samo trudne, jak zdobycie obywatelstwa. W rosyjskich drużynach jest limit dwóch obcokrajowców na boisku i raczej nikt nie chce go tracić na graczy libero. Pozyskuje się zawodników grających na innych pozycjach: przyjmujących, atakujących i rozgrywających. Oczywiście są wyjątki jak Todor Sałparow, jednak jego głównym zadaniem są mecze Ligi Mistrzów, gdzie te limity nie obowiązują.
A dlaczego nigdy nie zdecydowałeś się na Polskę?
JENIA GREBENNIKOV: Dlatego, że nikt mnie o to nie pytał (śmiech).
W takim razie w jakim polskim klubie chciałbyś zagrać?
JENIA GREBENNIKOV: Nie wiem. Wszystkie polskie drużyny grają na naprawdę dobrym poziomie. Pamiętam, że miałem okazję występować przeciwko ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle w 2014 roku, a w tym sezonie przeciwko PGE Skrze Bełchatów i obie ekipy postawiły nam trudne warunki. W zeszłym sezonie graliśmy z Asseco Resovią Rzeszów, której ogromną siłą są kibice. Pamiętam, że przez cały mecz stoją, śpiewają i dopingują swoją drużynę. Myślę, że w Krakowie stworzą cudowną atmosferę, przy której będzie się dobrze grać.
Twój tata był profesjonalnym zawodnikiem i trenerem. Czy ktoś jeszcze w waszym domu zajmował się siatkówką?
JENIA GREBENNIKOV: Moja mama była siatkarką w akademickiej drużynie, a potem została trenerem młodzieży.
W takim razie chyba od zawsze byłeś „skazany” na tę dyscyplinę?
JENIA GREBENNIKOV: Trochę tak, a trochę nie. Wcześniej grałem w hokeja na lodzie, ale kiedy poszedłem do szkoły tata powiedział mi, żebym spróbował swoich sił w siatkówce. Był trenerem w profesjonalnym klubie i przez pierwszy rok to on mnie szkolił. Pomyśleliśmy, że tak będzie prościej.
Jakim szkoleniowcem był twój tata – tym który zawsze cię chwalił czy wymagał wiele więcej jak od innych?
JENIA GREBENNIKOV: Tata był moim pierwszym profesjonalnym trenerem, dlatego zawsze był dla mnie bardzo surowy. Z racji tego, że jestem jego synem, zawsze wiele ode mnie wymagał. Dodatkowo ciągle ma w sobie wiele z kultury rosyjskiej…
Słyszałam, że pozycja libero nie była twoim marzeniem?
JENIA GREBENNIKOV: Musiałem nim zostać, bo chciałem ciągle być na boisku. Myślę, że gdybym był przyjmującym albo atakującym, nie dostawałbym wielu szans na grę, a na pewno nie znalazłbym się w kadrze narodowej.
Dlaczego?
JENIA GREBENNIKOV: Kiedy byłem młodszy byłem przyjmującym. Jednak tata powiedział mi, że lepiej byłoby gdybym był libero. Byłem niski i nie skakałem zbyt wysoko, a te cechy bardziej pasowały do libero, niż do przyjmującego czy atakującego.
Tak więc zostałeś „superlibero” z super zagrywką…
JENIA GREBENNIKOV: (śmiech) Trochę tak jest, chociaż nie do końca. Był kiedyś taki mecz przeciwko Jastrzębskiemu Węglowi, kiedy zagrałem jako przyjmujący i faktycznie ten element sprawił naszym rywalom trochę problemów. Było to dla mnie zabawnym doświadczeniem, ale z drugiej strony było mi ciężko – musiałem ciągle skakać i blokować. Ale było zabawnie. Lubię takie odmiany.
Jako libero dostajesz wiele indywidualnych nagród, więc rzeczywiście dokonaliście dobrego wyboru.
JENIA GREBENNIKOV: Tak, to była bardzo dobra decyzja, ale czasami marzy mi się gra na innej pozycji (śmiech).
Bardzo dużo mówisz o swoim tacie. Widać, że macie ze sobą dobry kontakt.
JENIA GREBENNIKOV: Tak, zawsze byłem z nim w dobrych relacjach. Jest moim ojcem, dodatkowo był moim trenerem, który ciągle daje mi mnóstwo porad. Nigdy mnie nie okłamał - zawsze mówił mi co jest dobre, a co złe. Przy nim dorastałem i to dzięki niemu jestem tym, kim jestem.
Skoro wcześniej grałeś w hokeja, to w jakim wieku zacząłeś trenować siatkówkę?
JENIA GREBENNIKOV: Do pierwszego klubu trafiłem w wieku dziewięciu lat. Oczywiście wcześniej grałem w siatkę z rodziną podczas wakacji i innych wolnych dni.
Twoja rodzina w dalszym ciągu jest we Francji czy wróciła na wschód?
JENIA GREBENNIKOV: Teraz moja rodzina mieszka w Renne, w mieście w którym się urodziłem. Nie tęsknię za nimi jakoś bardzo. Czasami do mnie przyjeżdżają, ale nie przeszkadza nam takie życie.
Może dlatego, że macie wspaniałą atmosferę w reprezentacji i to ona zastępuje ci rodzinę?
JENIA GREBENNIKOV: Tak, atmosfera w kadrze jest naprawdę znakomita. Wszyscy przyjaźnimy się ze sobą, robimy różne żarty i zabawne zdjęcia. Dodatkowo bardzo dobrze gramy, co pokazaliśmy na wielu turniejach. Świetna atmosfera w drużynie generuje nasze sukcesy.
Opowiesz coś więcej o dowcipach, które sobie robicie?
JENIA GREBENNIKOV: Najczęściej są to żarty słowne, albo jakieś zdania-kody, które każdy z nas rozumie. Ciężko jest mi jednak podać jakiś konkretny przykład, bo po przetłumaczeniu nie jest już to takie zabawne.
Hokej, siatkówka… Jakimi sportami jeszcze się interesujesz?
JENIA GREBENNIKOV: Interesuję się jeszcze wieloma sportami. Bardzo lubię piłkę ręczną i piłkę nożną. Czasami oglądam też koszykówkę, ale to przez Kevina (Tillie – przyp. red.) (śmiech). Zdarza mi się też oglądać tenis, ale niezbyt często.
Na Instagramie jest wiele waszych wspólnych zdjęć. Widać, że dobrze się ze sobą czujecie.
JENIA GREBENNIKOV: Z Kevinem dogadujemy się naprawdę bardzo dobrze. Na zgrupowaniach i turniejach reprezentacyjnych często mieszkamy w jednym pokoju. Zanim dostaliśmy powołanie do kadry, kiedy byliśmy młodsi graliśmy wspólnie w siatkówkę plażową. Czasami graliśmy w parze, ale to nie był nasz najlepszy układ. Dużo bardziej woleliśmy grać trzech na trzech, co we Francji jest bardzo popularne. Naszym trzecim zawodnikiem był Yoann Jaumel – drugi rozgrywający reprezentacji.
Kevin Tillie jest twoim najlepszym przyjacielem kadrowym?
JENIA GREBENNIKOV: W kadrze narodowej każdy jest moim bardzo dobrym przyjacielem. Czasami najlepiej czuję się z Kevinem, czasami z Earvinem, Antoninem i Nico (Nghapet, Rouzier i Marechal – przyp. red). Tworzymy naprawdę świetną grupę i trudno jest kogoś wyróżnić.
Zgrupowanie nie trwa jednak cały rok, o wiele więcej czasu spędzasz we Włoszech. Co robisz w wolnych chwilach?
JENIA GREBENNIKOV: Śpię! (śmiech). Zazwyczaj zostaję w domu i odpoczywam, czasami wychodzę na spacer do centrum, idę na zakupy, na kawę albo spotykam się z przyjaciółmi. Mieszkam sam, nie mam żadnych zwierząt. Pies czy kot przy naszym wyjazdowym stylu życia to nie najlepszy pomysł.