Jeśli ktoś jest w stanie zatrzymać ZAKSĘ, to tylko Resovia?
Tylko raz w ponad dwudziestoletniej historii zawodowej ligi udało się jednej z drużyn odwrócić losy półfinałowej rywalizacji, gdy przegrywała już 0-2 w serii. Takiego wyczynu dokonała Asseco Resovia Rzeszów, która w nieprawdopodobny sposób wyeliminowała w sezonie 2013/2014 ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle, choć przegrywała już 0-2 w meczach i 0:2 w trzecim spotkaniu. Teraz czas na mecz numer trzy w obecnych rozgrywkach, czy powtórka z historii jest w ogóle możliwa?
– Resovia na pewno nie przyjedzie do Kędzierzyna, żeby tylko rozegrać mecz. Na pewno nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. My musimy naprawdę na chłodno do tego podejść i postarać się jeszcze poprawić swoją grę. Na pewno w kilku elementach mamy jakieś rezerwy. Nie możemy patrzeć na to, że Resovia ma problemy. Rywale są pod ścianą, ale my musimy walczyć i zasłużyć na awans do finału. Resovia nie jest to słaby psychicznie zespół, więc na pewno nic nie odpuszczą dlatego my nie możemy o tym myśleć, bo jak zaczniemy, to będzie na naszą niekorzyść. Nie możemy myśleć, że skoro przegrywają 0-2 i brakuje im tak ważnego zawodnika, to będzie łatwo. Musimy skupić się na swojej grze, żeby zasłużyć na zwycięstwo. Naszym nastawieniem jest zakończyć rywalizację w piątek, o to będziemy walczyć i mam nadzieje, że tak będzie – pewnie podobne zdania mógłby teraz wygłosić każdy z graczy Grupy Azoty ZAKSY, w 2014 mówił Dominik Witczak, atakujący kędzierzyńskiej drużyny. Jego zespół był w doskonałej sytuacji, prowadził po dwóch spotkaniach w Rzeszowie, na dodatek koszmarnej kontuzji nabawił jeden z liderów rywali – Alek Achrem.
– Na pewno nie możemy się tłumaczyć absencją Alka i traktować jego nieszczęśliwą kontuzję jako wytłumaczenie naszych porażek – tłumaczył Jochen Schöps. – Nasza sytuacja jest rzeczywiście trudna. Największym wyzwaniem w tym momencie będzie to, żebyśmy się potrafili podnieść mentalnie po tych porażkach, bo przecież przegraliśmy w dramatycznych okolicznościach dwa tie-breaki i nie można nam odmówić woli walki. Potrzebujemy teraz takiego nowego impulsu. Taktycznie wiemy doskonale na co stać naszych przeciwników. Musimy jednak przede wszystkim skupić się na swojej grze i dać sobie nawzajem dużo wsparcia. Teraz każdy mecz będzie dla nas jak przetrwanie, bo musimy wygrać, żeby pozostać w grze. Jeśli wygramy w piątek, to może uda nam się zwyciężyć również w sobotę.
Wydawało się, że w tej rywalizacji nic się już nie wydarzy, tym bardziej że trzecie spotkanie rozgrywane w Kędzierzynie-Koźlu zaczęło się pod dyktando gospodarzy, którzy wygrali dwie partie – do 16 i 25. Od wielkiego finału dzielił ich już tylko set! Prowadzili już 11:8, by w końcówce dać się kilka razy zablokować. W czwartym secie ZAKSA prowadziła 11:6, potem 19:16, a jednak górą byli goście. Po kapitalnym tie-breaku Resovia wróciła do gry o finał! Szczegóły meczu
Z piątkowego meczu (grano w 2014 roku identycznie jak obecnie, mecze dzień po dniu) mocno poobijana wyszła drużyna ZAKSY. Michał Ruciak nabawił się urazu barku i nie mógł atakować. Dlatego w sobotę zagrał na pozycji libero, gdzie zastąpił Piotra Gacka, któremu z kolei odnowiła się kontuzja ścięgna Achillesa. W wyjściowym składzie gospodarzy pojawił się za to Dan Lewis. Tym razem Resovia zwyciężyła 3:1 i w serii gier mieliśmy remis! Szczegóły meczu
– ZAKSA miała problemy kadrowe, ale my również – powiedział Krzysztof Ignaczak, libero ówczesnego mistrza Polski. – Myślę, że w pierwszych dwóch półfinałowych meczach nam zabrakło sportowego szczęścia. W pierwszym spotkaniu kontuzji nabawił się Olieg Achrem, a wiadomo że takie rzeczy pozostają w głowach. Z kolei drugi mecz przegraliśmy w tie-breaku. W Kędzierzynie role się odwróciły. Nam nie zabrakło determinacji i serca do walki. Udało się nam wygrać te dwa spotkania może nie tak umiejętnościami, co ogromną wolą walki i wiarą – zakończył libero Asseco Resovii.
Piąty, decydujący mecz rozegrano 17 kwietnia 2014 roku. Asseco Resovia zwyciężyła 3:1 i wywalczyła upragniony awans do wielkiego finału PlusLigi. Jako jedyna drużyna w historii PlusLigi była w stanie podnieść się w półfinale mimo przegrywania już 0-2! Szczegóły meczu
– Jesteśmy wszyscy mocno podekscytowani i szczęśliwi – mówił przyjmujący Asseco Resovii Rzeszów, Paul Lotman. – To rzeczywiście wyjątkowy moment i cieszę się, że mogłem brać udział w takim niesamowitym powrocie. Szczerze mówiąc, kiedy było już 0-2 w trzecim meczu nie sądziłem, że wszystko jeszcze może się odwrócić na naszą korzyść. To co się stało świadczy jednak jak najlepiej o naszej drużynie i jej potencjale. Tutaj każdy z zawodników dał z siebie wszystko i miał swój wkład w te zwycięstwa. W tych ostatnich spotkaniach Niki Penczew wyrósł na bohatera naszej drużyny, bo zagrał świetne mecze, ale również pozostali, który wchodzili na boisko w różnych momentach, pokazali, że mają spore możliwości i są ważnym ogniwem tego zespołu. Dokonaliśmy nie lada wyczynu i jesteśmy w finale! Cóż, ktoś może powiedzieć, że mieliśmy trochę szczęścia i wykorzystaliśmy problemy zdrowotne rywali, ale przecież my też graliśmy w osłabieniu bez naszego podstawowego do tej pory i bardzo ważnego dla drużyny zawodnika. Takie sytuacje zdarzają się jednak w sporcie i nie można ich traktować jako usprawiedliwienie porażki. Jak widać, nam udało się poradzić z naszymi problemami i wyjść obronną ręką z bardzo ciężkiej sytuacji. Na tym etapie sezonu każda z drużyn chce być w jak najwyższej formie i mieć do dyspozycji wszystkich swoich zawodników. Niestety, oba zespoły grały w osłabieniu, ale kontuzje są częścią sportu i trzeba sobie z nimi radzić. My mieliśmy to szczęście, że zawodnicy, którzy przed tymi półfinałami częściej stali w kwadracie rezerwowych, tak jak to było w moim przypadku, kiedy trzeba było stanęli na wysokości zadania i zrobili swoje.
Czy w 2023 roku możliwy jest podobny scenariusz w meczu Grupy Azoty ZAKSY, dwukrotnych z rzędu triumfatorów Ligi Mistrzów w starciu z Resovią? Przekonamy się już wieczorem. Początek starcia w Kędzierzynie-Koźlu o godz. 17.30. Transmisja Polsat Sport.
Warto dodać, że z tamtych pamiętnych półfinałów w obu zespołach został do dziś już tylko jeden gracz – Fabian Drzyzga, z kolei Alek Achrem i Michał Ruciak pracują w sztabach swoich ekip.
Powrót do listy