Jest dobrej myśli przed meczem z Fartem
Michał Kamiński atakujący Tytana AZS Częstochowa w rozmowie z PlusLigą opowiada o meczu z AZS-em Olsztyn, czasie spędzonym we Francji, rywalizacji z Bartoszem Janeczkiem i środowym meczu z Fartem Kielce.
PlusLiga: Mecz z AZS-em Olsztyn można podzielić na dwie części. Pierwszy i drugi set to w miarę równa walka. Jednak w trzecim secie gospodarze dominowali już w każdym elemencie. Co było tego przyczyną?
Michał Kamiński: Myślę, że w tym trzecim secie straciliśmy koncentracje i swój rytm gry. W drugim secie pojawiły się na boisku zmiany, które przyniosły efekt. Po czym trener postanowił wprowadzić kolejne zmiany. Niestety my jako drużyna nie sprostaliśmy zadaniu, tak jakby sobie tego życzył trener. Życie jednak toczy się dalej. W środę kolejny mecz. Spróbujemy po prostu poprawić nasze wcześniejsze błędy i dać z siebie wszystko.
- Byliście przygotowani na taką świetną grę Metodiego Ananiewa? Świetnie spisywał się podczas całego meczu, ale w trzecim swoją zagrywką uprzykrzył wam grę w znacznym stopniu.
- Zgadza się, Ananiew zagrał bardzo dobrzy mecz. Na pewno nie spodziewaliśmy się takiej systematycznej zagrywki i tak silnej jednocześnie. Odrzucił nas od siatki, nieraz mieliśmy problem z podbiciem piłki do góry. Jednak obecnie w siatkówce tak jest, że kto ma silną, mocną zagrywkę ten wygra sety, a potem mecz.
- Przed drużyną kolejny pojedynek. Tym razem z Fartem Kielce, nie wiadomo czy pojawi się Pierre Pujol, ale ewentualnie na kogo oprócz niego będziecie zwracać szczególną uwagę?
- Nie wiadomo jakim składem wyjdzie Fart. Pujol podobno ma jakieś problemy, ale my się akurat tym nie przejmujemy. Jeśli chodzi o innych zawodników, to na pewno będziemy zwracać uwagę na Kapfera, Nillsona, bowiem gra w ataku opiera się właśnie na nich. To oni tworzą niejako podstawę tego zespołu.
- Fart Kielce do Częstochowy przyjedzie na pewno zmotywowany podwójnie. Ma na swoim koncie dwie porażki, zatem w hali Polonia na pewno będzie walczył o pierwsze punkty.
- To na pewno, ale w psychice też pozostaje świadomość i myśl o tych dwóch porażkach. My przegraliśmy tylko jeden mecz. Gramy u siebie, więc ja jestem dobrej myśli.
- A teraz wracając jeszcze do Twojej gry we Francji. Jakbyś podsumował czas tam spędzony?
- Uważam, że to była bardzo dobra decyzja z mojej strony, że wyjechałem za granicę. Zyskałem na pewno doświadczenie. W pierwszym sezonie zostałem wybrany najlepiej punktującym zawodnikiem ligi, a w drugim byłem na drugim miejscu. Można zatem powiedzieć, że wróciłem do kraju z tarczą. Pokazałem nasz kraj z dobrej strony. Teraz cieszę się niezmiernie, że mogę się rozwijać tutaj w Częstochowie. A więcej władze klubu mi ufają i to motywuje dodatkowo do pracy.
- Jeśli chodzi o możliwość śledzenia rozgrywek francuskich u nas Polsce jest z tym problem. Ty wyjechałeś z kraju na dwa lata. Jak to się zatem stało, że klub z Częstochowy złożył Ci propozycję gry? Czyżby osoba pana Ryszarda Boska, z którym miałeś możliwość już pracować - w jakimś względzie pomogła?
- Owszem, w jakimś stopniu też. Ryszard Bosek kilka lat temu pomagał mi jako manager, był też moim trenerem w Jastrzębiu, zatem doskonale wiedział na co mnie stać. Otrzymałem szansę i teraz chcę ją wykorzystać jak najlepiej.
- Właściwie od samego początku podpisania kontraktu, to Ciebie wskazano jako tego drugiego atakującego zespołu, nie dając Ci dużych szans na pokazanie swoich możliwości. Masz już czasami dość pytań o rywalizację z Barkiem Janeczkiem i tego kto jest lepszy?
- Właściwie za każdym razem pytano mnie o to. Może nie denerwowało mnie to, ale było to jednak trochę nieprzyjemne. Przyjechałem tutaj walczyć, a nie wysłuchiwać, że jestem drugim atakującym. Na dzień dzisiejszy staram się zdobyć jak najwięcej zaufania ze strony trenerów. Zobaczymy co przyniesie los.
- Jaki cel postawiłeś sobie przychodząc do częstochowskiego klubu?
- Walka. Dopóki się walczy jest się zwycięzcą.
- A na koniec pytając, czego najbardziej brakuje Ci po powrocie z Francji, jak na to nie patrzeć spędziłeś tam dwa lata?
- Jeśli chodzi o takie życie pozazawodowe to przede wszystkim pogody, bowiem mieszkając na południu kraju temperatury są zdecydowanie wyższe. A także tamtejszej kuchni.