Jest mobilizacja przed meczami w Jastrzębiu
Dominik Witczak w decydującym momencie dostał szansę gry w pierwszej szóstce za sprawą kontuzji podstawowego atakującego ZAKSY Jakuba Novotnego. Podkreśla on jednak, że nie ma dla niego większej różnicy czy spotkanie zaczyna na ławce rezerwowych czy w podstawowym składzie. Do każdego spotkania podchodzi tak samo zmobilizowany. Teraz przed kędzierzyńskim zespołem dwa najważniejsze mecze. W rywalizacji o brązowy medal z Jastrzębskim Węglem jest remis dlatego rywalizacja może się zakończyć już w najbliższy weekend.
PlusLiga: Przed Wami już decydujące mecze w sezonie. Czujecie już napięcie z tym związane?Dominik Witczak: Napięcie raczej nie, ale na pewno jest mobilizacja i wytężona praca na treningach. Jesteśmy jak zwykle bojowo nastawieni i liczymy na zwycięstwo. Wiadomo teraz ten weekend jest najważniejszy sezonie. Półfinał jest już dawno za nami i teraz walczymy o brąz. U każdego z zawodników na pewno będzie widać tą mobilizację na parkiecie.
- Treningi chyba nie wyglądają tak jak dotychczas. Teraz w tym ostatnim tygodniu chyba już nie można za wiele w Waszej grze zmienić. Pozostało Wam chyba tylko ćwiczyć te elementy, które już potraficie.
- Dokładnie. Teraz chodzi o to, żeby utrzymać to, co wypracowaliśmy przez całą ligę. W play offach zmieniliśmy trochę tryb przygotowań. W tej fazie rozgrywek wiadomo jest więcej grania. W rundzie zasadniczej dwa razy w tygodniu mieliśmy po dwa treningi, teraz codziennie jest tylko jeden. Od spotkań z Warszawą mamy właśnie taki tryb przygotowawczy i uważam, że został on dobrze opracowany przez naszych szkoleniowców.
- Powoli można się przygotowywać do podsumowania tego sezonu. Stąd moje pytanie: spodziewał się Pan przed rozpoczęciem tych rozgrywek, że Pańska drużyna będzie walczyła o brązowy medal?
- Powiem szczerze, że przed sezonem nie wiedziałem czego dokładnie mam się spodziewać. Do PlusLigi trafiłem z serii B i był to dla mnie duży przeskok. Wówczas byłem bardziej skupiony na tym, żeby jak najwięcej skorzystać ze współpracy z takimi zawodnikami i trenerami.
- Czyli nie myślał Pan jak może się skończyć ten sezon dla Pana drużyny?
- Później już tak, ale na samym początku nie za bardzo. Jak zaczęliśmy wygrywać pierwsze mecze to apetyt u nas w drużynie, u prezesów, kibiców zaczął wzrastać w miarę jedzenia. O to co walczymy zdałem sobie sprawę po rundzie zasadniczej. Wtedy wiedzieliśmy, że sezon powinniśmy zakończyć w pierwszej czwórce. Miejsca niżej nawet nie wchodziły w grę, bo nie po to trenowaliśmy cały sezon, żeby później odpaść w pierwszej rundzie play off.
- I udało Wam się. Pierwszą rundę play off z Warszawą przeszliście dość łatwo. Jednak w półfinałach nie sprostaliście wymaganiom postawionym przez Resovię Rzeszów.
- Przed meczami z Rzeszowem myśleliśmy, że mamy nad nimi jakąś przewagę. Udało nam się wygrać dwukrotnie w rundzie zasadniczej. Jednak jak się okazało w play offach jest już zupełnie inna gra. Niestety, nie ułożyła ona nam się tak jak wcześniej.
- Od półfinałowych spotkań w Rzeszowie zastępuje Pan w pierwszej szóstce Jakuba Novotnego. Jak wpływa na Pana postawę gra w podstawowym składzie w decydujących spotkaniach?
- Mobilizuję się tak samo jak przed każdym innym spotkaniem. Nawet gdy rozpoczyna się grę w kwadracie to nie wiadomo czy zaraz się nie wejdzie na boisko i nie zastąpi któregoś z kolegów. Czasami się zdarza, że zawodnik słabiej się poczuł, miał słabszy dzień czy dopadał go jakaś kontuzja. Wtedy musi wejść ktoś z ławki rezerwowych. Dlatego też zawsze trzeba się do wszystkiego przykładać tak na 100%, bo nigdy nie wiadomo kiedy zajdzie potrzeba wejścia na parkiet.
- Teraz przed Wami pozostała walka o brąz. Zaczęliście ją już w miniony weekend.
- Tak i ciężko byłoby przegrać tą walkę. Trzecia lokata byłaby na pewno jakimś pocieszeniem dla klubu. Brąz jest zawsze medalem i jakimś sukcesem dla klubu. Wszyscy powtarzają, że będzie on tak samo ważny jak złoto i tak będzie. Jednego jesteśmy pewni - nie chcemy zakończyć tego sezonu na czwartym miejscu, bo to jest najgorsza lokata z możliwych.
- Póki co w walce o trzecie miejsce jest remis. W pierwszym meczu przegraliście 1:3, a w drugim zrewanżowaliście się przeciwnikowi tym samym wynikiem.
- Tak. Zdajemy sobie sprawę, że w pierwszy mecz nie najlepiej weszliśmy. W drugim wyglądało już wszystko znacznie lepiej. W sobotnim spotkaniu była to już kwestia mentalna i więcej agresji z naszej strony. Ten drugi mecz dobrze prorokuje na najbliższy tydzień. Mam nadzieję, że do obu spotkań w Jastrzębiu podejdziemy tak, jak do sobotniej rywalizacji u siebie.
- Różnica zatem pomiędzy tymi dwoma spotkaniami polegała tylko na Waszym samopoczuciu?
- Nie tylko. W tym drugim meczu, trochę lepiej wykonywaliśmy założenia taktyczne. Te same mieliśmy realizować w pierwszym meczu, ale nie za bardzo nam to wychodziło. Mieliśmy problemy z wyprowadzeniem własnych akcji i kontr. Następnego dnia wyglądało to już o wiele lepiej.
- Kolejne mecze rozegracie już w Jastrzębiu, na ich terenie.
- No nie do końca na ich terenie. Zawodnicy sami nie ukrywają, że ich teren nie będzie za dużym atutem. Na naszą korzyść przemawia bowiem fakt, że oba spotkania rozegramy na hali lodowiska „Jastor”. To nie będzie ich mała, specyficzna hala.
- A jakie widzi Pan szanse rozgrywania piątego spotkania?
- Jeżeli wygramy pierwszy mecz w Jastrzębiu to nie chciałbym już piątego spotkania. Jeżeli go przegramy to zrobimy wszystko i będę się modlił, żeby doszło jednak do tego piątego spotkania. Ale jestem pewny, że nie ma nikogo w drużynie czy w klubie kto nie liczyłby na zwycięstwo i to zwycięstwo już w najbliższych meczach. Powrót do listy