Jochen Schöps: cieszę się na rywalizację z Bartmanem
- Wiem, że Grozer miał w Polsce wielu fanów i trudno będzie go zastąpić, bo w PlusLidze grał naprawdę dobrze, szczególnie w finałach. Ja jednak zrobię wszystko co w mojej mocy, by zaprezentować się z dobrej strony i zdobyć sympatię kibiców – mówi Jochen Schöps, atakujący reprezentacji Niemiec i Resovii Rzeszów.
Plusliga: Tydzień temu zakończył się turniej Final Six. Jak oceniasz występ reprezentacji Niemiec w tegorocznej Lidze Światowej?
Jochen Schöps: Myślę, że ogólnie nasz występ należy ocenić pozytywnie, bo przecież był to nasz pierwszy finał Ligi Światowej. Zagraliśmy sporo dobrych meczów, wiele z nich wygraliśmy, wygraliśmy też fazę grupową. Ta końcówka może nie była najlepsza – jesteśmy trochę zawiedzeni, że przegraliśmy to najważniejsze spotkanie w Final Six przeciwko Bułgarom, ale gdyby ktoś nam wcześniej powiedział, że Ligę Światową zakończymy na piątym miejscu, byłbym bardzo usatysfakcjonowany. Każdy miał okazję do zaprezentowania się w mniejszym lub większym wymiarze czasowym i na pewno ten turniej był dla nas świetnym przygotowaniem do Igrzysk Olimpijskich.
- Wy również wszystko podporządkowujecie turniejowi olimpijskiemu.
- Zdecydowanie tak - Igrzyska są dla nas najważniejsze w tym sezonie. Awans do Londynu był naszym celem numer jeden i bardzo cieszyliśmy się, że udało nam się zakwalifikować do turnieju olimpijskiego. Pomogło nam to, że kwalifikacje graliśmy u siebie – tam zagraliśmy trzy dobre mecze, może w niektórych momentach sprzyjało nam szczęście, ale jak to się mówi „szczęście sprzyja lepszym”. Cieszymy się bardzo, że znów będziemy mieli okazję wystąpić na Irzyskach Olimpijskich – cztery lata temu to było jak cud, ponieważ tak trudno jest się zakwalifikować do turnieju olimpijskiego z Europy. W tym roku znów nam się to udało, więc jest to coś cudownego.
- Widać duże zmiany w waszej grze – ubiegłoroczne Mistrzostwa Europy nie były dla was szczęśliwe. Zakończyliście je już po fazie grupowej, potem była zmiana trenera i wasza gra zaczęła wyglądać lepiej, choć przecież drużyna sama w sobie bardzo się nie zmieniła.
- Rzeczywiście, dużych zmian w składzie w porównaniu z minionym rokiem nie było. Zmieniła się natomiast atmosfera w drużynie. Duża w tym zasługa nowego trenera, Vitala Heynena, ale również psychologa, z którym zaczęliśmy pracować już podczas turnieju prekwalifikacyjnego do Igrzysk. Analizowaliśmy co sprawia nam problemy, co przeszkadza w grze. Zajęło nam to trochę czasu, ale znaleźliśmy wreszcie odpowiednią drogę. Wreszcie czujemy, że gramy jak drużyna, dobrze nam się ze sobą współpracuje. Trener słucha naszych sugestii, ale z drugiej strony ma też swoją wizję zespołu. To on tu jest „szefem” i nie pozwala nam o tym zapominać, ale ma też na uwadze to, co my mamy do powiedzenia. Myślę, że to jest klucz do sukcesu.
- Ostatnio w drużynie numerem jeden na pozycji atakującego jest Gyorgy Grozer, ty natomiast często rozpoczynasz spotkania na ławce rezerwowych i jeżeli jest taka potrzeba, wchodzisz na boisko w trakcie meczu. Trudno było pogodzić się z rolą rezerwowego?
- To nie było trudne do zaakceptowania. Była to jedna ze spraw, którą również wspólnie omawialiśmy podczas spotkań z psychologiem. Każdy zawodnik ma swoją rolę w drużynie – trzeba tylko ją odnaleźć i wywiązywać się z niej najlepiej jak się umie. Obaj jesteśmy dobrymi atakującymi, ale nie możemy równocześnie grać na boisku. To w sumie jest dobra sytuacja, bo w momencie gdy jednemu z nas nie idzie, wchodzi drugi i może pociągnąć grę. Z Gyorgym mamy bardzo dobry kontakt – dużo rozmawiamy o naszej grze, o innych zespołach. Na treningach wygląda to super, bo fajnie ze sobą rywalizujemy i myślę, że taka sytuacja jest korzystna dla drużyny. Na boisku jest już zupełnie inaczej – tu nie ma miejsca na rywalizację, trzeba sobie pomagać, więc kiedy Gyorgy gra w pierwszej szóstce, ja staram się mu pomagać, na tyle na ile jestem w stanie i vice versa. Mam nadzieję, że w Rzeszowie będzie podobnie. Cieszę się na rywalizację z Bartmanem - wierzę, że wyjdzie ona na korzyść Resovii i że drużyna będzie wygrywać.
- Skoro wspomniałeś o Rzeszowie – zdecydowałeś się na zmianę klubu po pięciu latach w Rosji. Trudno było podjąć tą decyzję i co sprawiło, że wybór padł akurat na Resovię?
- Nie była to trudna decyzja. Już rok temu poważnie myślałem nad opuszczeniem Rosji, ale nie było dla mnie naprawdę dobrych możliwości w innych klubach. W tym roku było już inaczej, a poza tym Iskra też miała w planach wiele zmian – przyszło sporo młodych zawodników, odeszło kilku podstawowych, jak Abramow czy Werbow, więc pomyślałem, że to dla mnie również jest dobry czas na zmianę. Przyznam szczerze, że byłem zaskoczony ofertą z Rzeszowa, bo słyszałem, że prawie wszyscy zawodnicy z poprzedniego składu drużyny, który wywalczył mistrzostwo Polski, zostają w klubie. Okazało się jednak, że odchodzi Gyorgy i klub zwrócił się do mnie. Dla mnie to zaszczyt i nie zastanawiałem się zbyt długo nad tym czy z tej oferty skorzystać.
- Nie obawiasz się nieustannych porównań z Grozerem? W opinii wielu osób Gyorgy był kluczową postacią drużyny i teraz oczekiwania wobec ciebie również będą bardzo wysokie.
- Zdaję sobie sprawę z tego co mnie czeka, ale nie obawiam się tej sytuacji. Mam nadzieję, że kibice szybko zobaczą, że ja i Gyorgy jesteśmy zupełnie innymi zawodnikami, mamy inny styl gry. Wiem, że Grozer miał w Polsce wielu fanów i trudno będzie go zastąpić, bo w PlusLidze grał naprawdę dobrze, szczególnie w finałach. Ja jednak zrobię wszystko co w mojej mocy, by zaprezentować się z dobrej strony i zdobyć sympatię kibiców.