Jochen Schops: czeka nas trudny i długi sezon
Asseco Resovia może się poszczycić największą liczbą medalistów MŚ z grona zespołów PlusLigi. Złote medale mają: Piotr Nowakowski, Fabian Drzyzga, Rafał Buszek Dawid Konarski i Krzysztof Ignaczak natomiast brązowy Jochen Schops. - To bardzo miłe. Miejmy nadzieję, że to jest dobry prognostyk przed sezonem – mówi niemiecki atakujący wicemistrzów Polski z Rzeszowa.
- Brązowy medal na MŚ w Polsce, to wielki sukces męskiej reprezentacji Niemiec…
- Wywalczyliśmy historyczny medal po wielu latach przerwy – mówi JOCHEN SCHÖPS, kapitan reprezentacji Niemiec. - Jestem niezmiernie szczęśliwy i dumny, że jako drużyna konsekwentnie dążyliśmy do tego celu, który sobie założyliśmy i spełniliśmy nasze marzenia. To jest niesamowite, że zaledwie dzień po ciężkim półfinale z Polską zdołaliśmy się zregenerować, zebrać siły i zagrać w meczu o brąz z dużą koncentracją i determinacją. Rozegraliśmy dobre spotkanie i naprawdę wywalczyliśmy ten medal.
- Czy w zdobyciu medalu MŚ pomogła wam duża motywacja ze strony trenera Vitala Heynena, który od samego początku twierdził, że jedziecie do Polski po medal, a niewiele osób wierzyło, że jesteście w stanie to zrobić…
- Na pewno trzeba zachować ostrożność w wyznaczaniu sobie takich większych celów i mieć świadomość, że w siatkówce dużo rzeczy może się wydarzyć. Zgadzam się z opiniami osób, które twierdziły, że na tym turnieju było kilka wyżej rozstawionych zespołów od nas i to nie my byliśmy faworytami do medali. Wiadomo było jednak, że tuż za tą ścisłą światową czołówką jest grupa kilku, czy nawet kilkunastu zespołów, które w pojedynczym meczu są w sanie pokonać tych teoretycznie silniejszych od siebie. To był naprawdę długi turniej, w którym trzeba było rozegrać sporo meczów. Po drodze nie brakowało kilku niespodziewanych wyników i to był dowód na to, że w takich turniejach dużo może się wydarzyć. Wracając do naszego trenera, ta jego determinacja i wiara w nas naprawdę nam pomogła. Od początku przygotowań byliśmy mocno nastawieni na te mistrzostwa. Na naszych treningach nie brakowało specjalnych dekoracji i plakatów związanych z MŚ, czy nawet wydruków z medalem. To było bardzo przydatne, bo cały czas mieliśmy w głowie nasz główny cel, a wiadomo, że w takich ciężkich przygotowaniach, kiedy cały czas trenuje się mocno na zgrupowaniu nie brakuje trudnych momentów, w których ma się już dość wszystkiego i czuje się duży ból. Wtedy można było popatrzeć sobie na taką wywieszkę z medalem i od razu uświadomić sobie po co tak ciężko trenujemy i dlaczego tu jesteśmy. Jak widać, te sposoby na dodatkowe zmotywowanie nas przez naszego trenera, odniosły pozytywny skutek.
- Jak wasz sukces został odebrany w Niemczech, gdzie siatkówka nie jest zbyt popularna w porównaniu do innych gier zespołowych?
- Na początku nasze mecze nie były nawet pokazywane w telewizji, która nie zdecydowała się na nabycie praw do tego turnieju. Mogliśmy jednak liczyć na większą uwagę ze strony innych mediów. Również stacje telewizyjne zaczęły się interesować naszymi meczami i być może w przyszłości zdecydują się na przeprowadzenie transmisji z naszych meczów. Moim zdaniem do tej pory nie znajdowaliśmy się w kręgu zainteresowań telewizji. Być może ten sukces to zmieni. Bardzo liczę również na dobry występ naszej żeńskiej reprezentacji na MŚ we Włoszech, bo dziewczyny od kilku lat prezentują wysoki poziom i zdobywały już medale ME. Jest szansa, że małymi kroczkami siatkówka w Niemczech będzie cieszyła się większą popularnością ze strony mediów. Wiadomo, że ciężko nam się jest przebić przez te wszystkie dyscypliny, a zwłaszcza futbol, ale może w niedługim czasie będzie u nas lepiej pod tym względem.
- Nie miał pan praktycznie czasu na świętowanie sukcesu, bo sezon PlusLigi zbliża się wielkimi krokami…
- Od początku miałem taki plan, że po zakończeniu mistrzostw zostanę w Polsce i jak najszybciej przyjadę do Rzeszowa. Nie było sensu, żebym wracał do Niemiec tylko po to, żeby przepakować rzeczy i wrócić do Polski. Pod koniec MŚ dopadło mnie jeszcze jakieś przeziębienie i najpierw chciałem się wyleczyć. Zależało mi, żeby jak najszybciej zjechać do klubu i dołączyć do zespołu, bo jednak trzeba przyznać, że na MŚ grałem bardzo mało, a wiadomo, że na takim turnieju nie ma czasu, żeby trenować grę w szóstkach. Potrzebuję więc treningu i gry zwłaszcza, że czeka nas trudny i długi sezon. Chcę być w Rzeszowie w jak najwyższej formie i pomóc zespołowi, jak tylko się da.