Jochen Schöps: nie możemy się usprawiedliwiać
Asseco Resovia Rzeszów przegrała 1:3 finał Pucharu Polski, jednak czterech jej zawodników otrzymało indywidualne wyróżnienia. Wśród nagrodzonych jest Jochen Schöps, najlepszy atakujący turnieju. – Indywidualne wyróżnienia są niczym, kiedy przegrywa się jako drużyna – powiedział po finałowym spotkaniu reprezentant Niemiec.
plusliga.pl: Zgodzi się Pan ze mną, że finałowe spotkanie z Lotosem Trefl Gdańsk, było jednym z najgorszych meczów Asseco Resovii?
Jochen Schöps: Cóż moim zdaniem, to spotkanie było jednym z brzydszych meczów w wykonaniu obu drużyn. Oczywiście, że graliśmy dużo gorzej niż Lotos, co przełożyło się na końcowy wynik. Zagraliśmy kompletnie inaczej niż w Rzeszowie w pierwszym spotkaniu finału PlusLigi. Cała presja skupiła się na naszym przyjęciu, a to utrudniło naszą sytuację. Zauważyłem to samo w Gdańsku. Myślę, że obie drużyny były zmęczone po wczorajszych półfinałach i całym sezonie. Jednak nie możemy się tym usprawiedliwiać.
- W całym meczu nie mieliście, żadnego elementu, który byłby pewnym punktem. Wasze przyjęcie i atak oscylowały w granicach 50%. Rzadko punktował blok. To wynik poniżej poziomu Asseco Resovii…
- Tak zdecydowanie. Ale myślę, że jeśli spojrzymy na statystki obu drużyn, to wynik Gdańska też nie będzie zadowalający. Oczywiście, nasze statystki są jeszcze niższe i dlatego przegraliśmy. Myślę, że mogliśmy bardziej skupiać się na wykończeniu akcji, na ich detalach i lepiej serwować. Wiemy co musimy poprawić przed meczem w piątek, ale wierzę, że uda nam się wrócić z tej dalekiej podróży i wygrać.
- Wideozapis z tego meczu będzie chyba dobrym materiałem szkoleniowym przed piątkowym drugim meczem finału PlusLigi?
- Jak już powiedziałem, to nie była najlepsza siatkówka dla obu drużyn. Gdańsk w końcówkach setów zagrał odrobinę bystrzej, a dodatkowo był gospodarzem, co zawsze jest pomocne. Oczywiście, że dużo się nauczymy oglądając zapis wideo, ale takie brzydkie mecze są poniżej poziomu obu drużyn i lepiej o nich jak najszybciej zapomnieć.
- Został Pan wyróżniony indywidualną nagrodą dla najlepszego atakującego turnieju finałowego o Puchar Polski. Czy czuje się Pan liderem swojej drużyny?
- Nie, bo uważam, że w drużynie jesteśmy od siebie zależni. Jeśli nie kończę ataków, mamy słabe przyjęcie, to Fabian Drzyzga nie zagra mi piłki. Bardzo się cieszę, że zostałem doceniony, jednak indywidualne wyróżnienia są niczym, kiedy przegrywa się jako drużyna. Nie sądzę, żeby u nas był jeden lider, bo każdy wiele wnosi do drużyny. Mieliśmy kilka meczów, gdzie „przywódcy” się zmieniali. Czasami był to Fabian, czasami Marko Ivocić, czasami Piotrek Nowakowski. Nie postrzegam siebie jako lidera, ale raczej kogoś, kto wspiera drużynę i jest jej pomocny.