Jochen Schops: nie możemy tłumaczyć się kontuzją
Mistrzowie Polski przegrali dwa półfinałowe mecze (rywalizacja toczy się do 3 wygranych) z ZAKSĄ. W piątkowym spotkaniu bardzo poważnej kontuzji kolana nabawił się Olieg Achrem. Uraz kapitana ekipy z Rzeszowa miał w pewnym stopniu wpływ na przebieg obu meczów, choć resoviacy mimo przeciwności losu zostawili na boisku całe serce.
- Na pewno nie możemy się tłumaczyć absencją Alka i traktować jego nieszczęśliwą kontuzję jako wytłumaczenie naszych porażek – mówi JOCHEN SCHOPS. - Ten drugi półfinał był zacięty i nie zabrakło w nim walki z tym, że oba zespoły przeżywały taką huśtawkę nastrojów grając raz lepiej, a raz gorzej. Te serie traconych punktów z obu stron powodowały, że mecz nie stał na wysokim poziomie jeśli chodzi o siatkarskie elementy, ale na pewno nie zabrakło zaciętej walki i woli zwycięstwa ze strony obu zespołów. Myślę, że takim przeważającym czynnikiem na korzyść ZAKSY była ich lepsza gra w systemie blok-obrona. Oni pracowali w tych elementach bardzo dobrze sprawiając nam dużo problemów z kończeniem piłek w ataku. Mieliśmy duże problemy ze skutecznością ataku, bo oni byli dosłownie wszędzie i dotykali praktycznie każdej piłki. Oba zespoły mocno pracowały na zagrywce i podobnie, jak w pierwszym meczu, obie drużyny zdobyły sporo bezpośrednich punktów po swoim serwisie. Było też sporo błędów, które po części wynikały z podjętego ryzyka.
- Kiedy w niesamowitych okolicznościach potrafiliście odwrócić losy czwartego seta wydawało się, że złapaliście wiatr w żagle i narzucicie swój styl gry w tie-breaku. Stało się jednak odwrotnie, bo to Zaksa zaczęła decydującą partię od kilkupunktowego prowadzenia…
- To prawda. ZAKSA zaczęła lepiej tego tie-breaka, a my od samego początku musieliśmy gonić wynik. Wiadomo, że ten piąty set jest krótszy, dlatego ciężej w nim odrobić straty. Tę niesamowitą końcówkę czwartego seta zawdzięczamy głównie „Konarowi”, który popisał się serią agresywnych zagrywek. Mieliśmy też wtedy trochę więcej szczęścia, ale w przekroju całego meczu trzeba oddać ZAKSIE, że grała na równiejszym poziomie niż my i była przede wszystkim skuteczniejsza w pierwszej akcji. My też oczywiście staraliśmy się z całej mocy utrudnić im grę i w bloku i w obronie, ale przewaga była po ich stronie.
- Słaba skuteczność atakujących Asseco Resovii, m.in. pana, była widoczna. Czy rzeczywiście to była głównie zasługa świetnej postawy ZAKSY w bloku i w obronie, czy też miał pan po prostu słabszy dzień?
- Na pewno to nie było dobre spotkanie w moim wykonaniu i mam tego świadomość. Myślę też, że zawodnicy ZAKSA grali dobrze w obronie i w bloku przeciwko wszystkim całej naszej drużynie, nie tylko przeciwko mnie. Nawet jeśli próbowaliśmy grać daleko po bloku, to oni i tak byli w stanie podbijać te piłki i doprowadzać do kontr. Potrafili też bronić piłki, które kierowaliśmy gdzieś po rogach boiska. Być może czasem mieli też po prostu trochę szczęścia, ale trzeba im oddać, że potrafili się znaleźć dokładnie tam, gdzie kierowaliśmy piłki i trudno było ich zaskoczyć jakimś zagraniem.
- Po dwóch porażkach we własnej hali jesteście w bardzo trudnej sytuacji przed wyjazdem do Kędzierzyna-Koźla…
- Nasza sytuacja jest rzeczywiście trudna. Takim największym wyzwaniem w tym momencie będzie to, żebyśmy się potrafili podnieść mentalnie po tych porażkach, bo przecież przegraliśmy w dramatycznych okolicznościach dwa tie-breaki i nie można nam odmówić woli walki. Potrzebujemy teraz takiego nowego impulsu. Taktycznie wiemy doskonale na co stać naszych przeciwników. Musimy jednak przede wszystkim skupić się na swojej grze i dać sobie nawzajem dużo wsparcia. Teraz każdy mecz będzie dla nas jak przetrwanie, bo musimy wygrać, żeby pozostać w grze. Jeśli wygramy w piątek, to może uda nam się zwyciężyć również w sobotę.