Jochen Schöps: sezon jeszcze nie skończył się
W meczu Asseco Resovii Rzeszów i AZS Politechniki Warszawskiej po raz kolejny potwierdziło się, jak ważna jest ławka rezerwowych. Zmiany, których dokonał trener Andrzej Kowal, zmieniły obraz meczu i to mistrzowie Polski po wygranej w czterech setach dopisali sobie w tabeli trzy punkty. Najlepszym zawodnikiem spotkania został Jochen Schöps, którego nie było w wyjściowym składzie.
PlusLiga: W rozmowie przed sezonem rozmawialiśmy o Twoich oczekiwaniach i planach na pierwszy rok w Rzeszowie. Czy wszystko jest tak, jak sobie wyobrażałeś?
Jochen Schöps: W sumie wszystko jest tak, jak się spodziewałem. Kibice i atmosfera w każdej hali jest niesamowita. Gra w takich okolicznościach daje wiele radości. Spojrzysz na kibiców, a wszyscy mają uśmiech na twarzy. To miłe. Liga jest bardzo dobra. Nie ma zbyt wielu różnic między większością klubów. Możesz wygrać z najlepszymi, ale też stracić punkty z zespołem z dołu tabeli. Bardzo trudno jest wygrać mecz, ponieważ większość drużyn prezentuje zbliżony poziom.
- Z Resovią walczyliście także w Pucharze Polski i Lidze Mistrzów. Jak oceniasz ten czas?
- Myślę, że w obydwu turniejach wykonaliśmy dobrą robotę. Liga Mistrzów to bardzo ciężkie zawody. Raz może dopisać ci szczęście, innym razem może ci go zabraknąć. W ostatniej fazie trafiliśmy na drużynę z Maceraty. Okazali się mocniejszymzespołem i musimy to zaakceptować. Przeciwko nam zagrali niewiarygodnie dobrze. Oczywiście chcieliśmy awansować, ale się nie udało. Podobnie w Pucharze Polski, w którym lepsza okazała się drużyna z Kędzierzyna. Oczywiście przegrana w finale siedziała gdzieś w naszych głowach. Mieliśmy swoją szansę. Dotarliśmy jednak do finału Pucharu i to powinno być dla nas motywacją. Możemy dobrze grać i zagrać w finale PlusLigi. Moim zdaniem, mamy dobrą i mocną drużynę, z silną ławką rezerwowych. Możemy dokonywać zmian, które pomagają nam osiągnąć dobry wynik. Doświadczenie z Ligi Mistrzów oraz z finału Pucharu Polski jest dla nas tylko atutem.
- Czy jednak porażka w Pucharze Polski nie została Wam w głowach w czasie dwóch pierwszych setów spotkania w Warszawie? Pierwszy set wygrała Politechnika, drugi wygraliście na przewagi…
- Nie wydaje mi się. Od wtorku zaczęliśmy mocno trenować. Oczywiście w poniedziałek, tuż po finale, rozmyślaliśmy jeszcze nad przegraną. To już jednak było historią. Nie mogliśmy nic zrobić, nic zmienić. Zaczęliśmy skupiać się na treningu i nad tym, co przed nami. Z porażek musimy wyciągać wnioskii uczyć się na błędach. Sezon się jeszcze nie skończył, będziemy dalej walczyć. Moim zdaniem, nasza drużyna jest w dobrej kondycji psychicznej, wszyscy wracamy do zdrowia. Rzeczywiście mecz z warszawską Politechniką był na początku ciężki. Przeciwnicy mocno zaczęli, a my popełniliśmy klika błędów. Wygraliśmy drugą partię i to pozwoliło uwierzyć nam w wygraną.
- Dość często zaczynasz mecze w kwadracie dla rezerwowych. Cały czas walczysz o miejsce w wyjściowym składzie ze Zbyszkiem Bartmanem. Co sądzisz o tej rywalizacji?
- Przede wszystkim nie widzę tego jako walki. Jesteśmy jedną drużyną. Wszyscy mamy te same cele. Jeśli Zbyszek gra dobrze, ja nie muszę pomagać swoją zmianą i jest dobrze. Jeśli zdarza się tak, jak w meczu z Politechniką, kiedy w trakcie spotkania wchodzę na boisko, to bardzo cieszę się z tego, że mogę pomóc. Dla mnie jednak to nadal żadna walka o miejsce i sądzę, że Zbyszek myśli podobnie. Wszyscy najprawdopodobniej wiedzą, że jest zawodnikiem pierwszej szóstki. Tak też zapewne będzie w kolejnym spotkaniu.
- C o sądzisz o zbliżającej się fazie play-off?
- Myślę, że musimy dobrze przygotować się do tych rozgrywek. Przed nami jednak najpierw mecz z LOTOS-em Treflem Gdańsk. Play-offy za prawie dwa tygodnie i do nich będziemy solidnie trenować. Staniemy do walki z jakąkolwiek drużyną, którą przyniesie nam los. Jeśli chcesz zdobyć mistrzostwo kraju, musisz wygrywać z każdym zespołem.