Jochen Schops: wygrać w Kędzierzynie
Obrońca mistrzowskiego tytułu, Asseco Resovia chcąc przedłużyć półfinałową rywalizację, musi wygrać dwa mecze w Kędzierzynie-Koźlu. ZAKSIE do awansu potrzeba już tylko jednej wygranej.
- Nasza sytuacja jest trudna – mówi Jochen Schops, atakujący Asseco Resovii. - Największym wyzwaniem w tym momencie będzie to, żebyśmy się potrafili podnieść mentalnie po tych porażkach, bo przecież przegraliśmy w dramatycznych okolicznościach dwa tie-breaki i nie można nam odmówić woli walki. Potrzebujemy teraz takiego nowego impulsu. Taktycznie wiemy doskonale na co stać naszych przeciwników. Musimy jednak przede wszystkim skupić się na swojej grze i dać sobie nawzajem dużo wsparcia. Teraz każdy mecz będzie dla nas jak przetrwanie, bo musimy wygrać, żeby pozostać w grze. Jeśli wygramy w piątek, to może uda nam się zwyciężyć również w sobotę.
- Wierzycie w to, że jesteście jeszcze w stanie odwrócić losy tej rywalizacji i wygrać w Kędzierzynie-Koźlu dwa spotkania?
- Na pewno tak i nasze podejście powinno być bardzo bojowe, bo inaczej nie byłoby sensu, żebyśmy w ogóle wychodzili na boisko. To nie jest tak, że Zaksa nas już złamała i że nie będziemy potrafili się pozbierać po tych porażkach. Musimy to jednak pokazać na boisku i zrobić wszystko, żeby wygrać na terenie Zaksy.
- Na ile kontuzja Oliega Achrem komplikuje wam grę nie tylko jeśli chodzi o jego absencję na boisku, ale także zachowanie limitu obcokrajowców na boisku, co oznacza, że albo Lucas Tichacek, albo pan, musicie pozostać w kwadracie dla nerwowych…
- Myślę, że nasza wzajemna komunikacja na boisku, to jest moja z Fabianem i „Konara” z Lucasem, powinna być jeszcze lepsza w następny weekend. W tym sezonie wielokrotnie graliśmy w zmiennych parach na tych pozycjach, więc to jest kwestia kilku treningów, żeby ta komunikacja była jeszcze lepsza. Moim zdaniem większym problemem jest stabilizacja naszej formacji przyjmujących, tak, żeby jak najlepiej zrozumieć się na boisku i ustalić, kto w jakim ustawieniu pokrywa daną część boiska. Widać bowiem, że sporym atutem Zaksy jest zagrywka i musimy mieć lepsze przyjęcie, żeby dać sobie więcej szans na zdobywanie punktów. Najważniejsze jest, żeby piłka po przyjęciu pozostawała po naszej stronie siatki. Cóż mieliśmy kilka dni na dopracowanie pewnych szczegółów na treningach, a przede wszystkim na to, żeby wymazać te porażki z głowy i wyjść na piątkowy mecz ze świeżą głową.
- To będzie dla was bardziej kwestia odzyskania pewności siebie w grze niż wytrzymania presji, bo te porażki w hali na Podpromiu nie wynikały przecież z tego, że nie wytrzymaliście ciśnienia…
- Tutaj nie ma sensu mówić o presji, bo myślę, że każdy z grona półfinalistów jest tak samo zmotywowany do walki i ciąży na nim taka sama odpowiedzialność. Nasze drużyny są tak wyrównane, że każdy scenariusz jest jeszcze możliwy i może się wiele wydarzyć. Mimo że ta dwa pierwsze mecze zakończyły się tym samym wynikiem miały jednak inny przebieg.
- Gra w hali w Kędzietrzynie-Koźlu nie będzie dla was jakimś dodatkowym utrudnieniem?
- Na pewno każdy zespół czuje atut w postaci własnej hali, ale to nie jest tak, że nie można pokonać nawet tak dobrego przeciwnika, jakim jest Zaksa na jej terenie. W przeszłości wygrywaliśmy już w Kędzierzynie-Koźlu chociażby w ubiegłorocznych finałach. Również w tym sezonie w rundzie zasadniczej prowadziliśmy tam 2-1 w setach i byliśmy blisko zwycięstwa. Na pewno nie gra nam się tam tak samo, jak w hali Podpromie, ale to nie jest żadna wymówka i zdecydowanie można tam wygrać. Cóż, jesteśmy w trudnej sytuacji, ale rywalizacja jeszcze się nie zakończyła. Będziemy walczyć do ostatniej piłki i zrobimy wszystko, żeby odrobić straty i wrócić do Rzeszowa na piąty mecz.