Jochen Schöps: zachowałem z Podpromia i Rzeszowa wyjątkowe wspomnienia
PLUSLIGA: Okazja do przyjazdu do Rzeszowa i rozegrania meczów sparingowych z Asseco Resovią, była dla pana wyjątkowym przeżyciem.
Jochen Schöps (atakujący Stade Poitevin VB): Oczywiście. Po raz pierwszy miałem okazję doświadczyć zajęcia miejsca w szatni dla gości, bo nigdy na Podpromiu nie grałem przeciwko Asseco Resovii. Dla mnie była to fantastyczna sprawa, żeby przyjechać znów do Rzeszowa razem z rodziną i spotkać znajome twarze. To była też dobra okazja dla mojej francuskiej drużyny, żeby zmierzyć się z Asseco Resovią. Nie przyjechaliśmy do Rzeszowa w naszym najsilniejszym zestawieniu, ale było to dla nas cenne doświadczenie. Przede wszystkim nasi młodzi gracze mogli zobaczyć, jaki jest poziom siatkówki w polskich rozgrywkach i przekonać się, co muszą zrobić w przyszłości, żeby dostać się tam, gdzie chcieliby zajść. Ja osobiście odebrałem ten przyjazd bardzo emocjonalnie. Wiadomo, że zachowałem z Podpromia i Rzeszowa wyjątkowe wspomnienia. Wiele razy już to powtarzałem, że ciężko te wszystkie moje przeżycia i doświadczenia z gry w Asseco Resovii opisać słowami i podsumować w kilku zdaniach. Chciałbym tylko podziękować wszystkim nie tylko za ten mecz i okazję do spotkania, ale za ten cały okres gry w Rzeszowie. Odczuwaliśmy z moimi najbliższymi duże wsparcie zarówno ze strony klubu, jak i wszystkich, których mieliśmy tu okazję poznać. Każdy starał się ułatwić nam w jakiś sposób życie i sprawić, żeby ten czas spędzony w Rzeszowie był dla nas tak dobry, jak właśnie był. Dlatego też tak długo reprezentowałem barwy Asseco Resovii, bo bardzo mi się tutaj podobało pod każdym względem. Fajnie było znów tutaj przyjechać i otrzymać tyle miłych gestów oraz prezentów od wszystkich.
- Z perspektyw czasu jaki był pana najszczęśliwszy moment w Rzeszowie na przestrzeni tych sześciu sezonów w barwach Asseco Resovii?
- Ciężko jest wybrać tylko jeden moment, bo tych sukcesów i radosnych chwil było sporo. Zachowam w pamięci wiele znakomitych momentów, począwszy od atmosfery hali Podpromie, w której rozegraliśmy mnóstwo niesamowitych meczów, jak chociażby ten decydujący ćwierćfinał z PGE Skrą Bełchatów z główną rolą Zibiego Bartmana w tie-breaku. Bardzo cenne było też zwycięstwo w Lokomotiwem Nowosybirsk, które dało nam kwalifikację do turnieju finałowego Ligi Mistrzów w Berlinie. Przeżyłem w Asseco Resovii wiele szczęśliwych momentów, które zawsze będę mile wspominał. Zawsze też będę pełny podziwu dla naszych niesamowitych kibiców, którzy potrafią stworzyć świetną atmosferę i pokazać siatkarzom swoją pasję do tego sportu. Mimo że dla nas zawodników siatkówka jest profesją, to jednak wykonujemy ten zawód z dużą radością i bardzo nas cieszy, kiedy nasza gra potrafi też dać dużą radość publiczności. Zbudowanie takiej więzi emocjonalnej z kibicami jest czymś niesamowitym. Fani często dawali nam duże wsparcie w trakcie meczów, kiedy dzięki nim zyskiwaliśmy dodatkową energię. To jest najbardziej niesamowita część sportu i ja w Rzeszowie doświadczyłem właśnie takiej szczególnej relacji i więzi z kibicami.
- Jak odnajduje się pan w drużynie Stade Poitevin VB i w lidze francuskiej? Czy jest tam panu łatwiej zdobywać punkty czy niekoniecznie, ze względu na świetną grę francuskich zespołów w obronie?
- Nie powiedziałbym, że jest mi łatwiej o zdobywanie punktów w ataku, bo rzeczywiście poziom gry w obronie jest we Francji bardzo wysoki. Na pewno jest to inna liga niż w Polsce i poziom też nie jest taki sam. Ten najwyższy poziom, które prezentują najmocniejsze drużyny we Francji, odbiega od tego z czołowych drużyn PlusLigi. Pozytywne w lidze francuskiej jest to, że poziom jest ogólnie bardzo wyrównany i jest duża grupa zespołów, które są w stanie zrobić niespodziankę i na koniec wywalczyć nawet mistrzostwo kraju. To powoduje, że mecze są co do zasady zacięte i interesujące. Dobrze się tam jednak czuję i podobają mi się rozgrywki we Francji. Podobnie jak w PlusLidze, każdy mecz jest ważny. Poziom jest oczywiście niższy, ale jest wiele ciekawych zespołów i graczy. Również dobrze mi się tam mieszka razem z rodziną. Mamy do dyspozycji przyjemny dom z ogrodem, w którym moje dzieciaki spędzają dużo czasu. Treningi są w porządku, atmosfera w zespole i koledzy z drużyny też, więc nie mamy na co narzekać.
- Na pewno śledzi pan rozgrywki PlusLigi. Jak odbierał pan ostatnie miejsce Asseco Resovii w początkowej fazie sezonu i gruntowne zmiany na stanowisku trenera, a potem prezesa klubu?
- Jeśli chodzi o zmiany personalne w klubie, to nie do końca byłem nimi zaskoczony, ponieważ w sporcie, a już w grach zespołowych to w ogóle, co widać zwłaszcza na przykładzie piłki nożnej, jeśli drużynie nie idzie, to pojawiają się zmiany – czy to w sztabie trenerskim czy w zarządzie klubu. To jest na pewno nowa sytuacja i wyzwanie dla Asseco Resovii, a zwłaszcza dla Igły i trenera Gheorghe Cretu. Myślę, że najważniejsze jest to, że pod względem sportowym coś drgnęło do przodu i drużyna prezentuje się lepiej niż na początku sezonu. Ten początek ułożył się nieszczęśliwe dla zespołu, bo po przegranych meczach z teoretycznie słabszymi drużynami przyszły pojedynki z tymi mocniejszymi, w których też ciężko było o punkty, jak ze Skrą czy z ZAKS-ą. Po serii porażek zawsze też pojawia się jakaś blokada w głowach i jest wtedy problem z zachowaniem pewności siebie. Przyznam, że jeśli tylko jest taka możliwość i czas, to oglądam mecze Asseco Resovii. Widać, że wszystkich w tym zespole stać jest na dobrą siatkówkę. Jestem przekonany, że jeśli drużyna będzie trzymała się razem i kontynuowała dobrą pracę, to wyniki i dobra atmosfera wokół klubu się poprawią. Może ciężko będzie o jakąś bardzo dużą niespodziankę, ale na pewno gra zespołu i wyniki mogą być jeszcze lepsze.
- Nie sposób nie zapytać pana także o duży wyczyn polskich siatkarzy, którzy pod wodzą trenera Vitala Heynena obronili złote medale MŚ. Wypowiadając się bardzo pozytywnie o Heynenie po jego wyborze na trenera reprezentacji Polski chyba nie przypuszczał pan, że on może aż tak wiele osiągnąć z polską kadrą zaledwie po kilku miesiącach pracy.
- Nie jestem pewien, czy w drużynach narodowych trenerzy odgrywają aż tak wielką rolę. Na pewno w jakiś sposób tworzą i kształtują zespół oraz całą atmosferę wokół kadry, ale myślę, że dużo większe znaczenie ma jednak potencjał i gra zawodników. Myślę, że poziom siatkówki na świecie jest teraz bardzo wysoki i jest kilka zespołów, które mają naprawdę świetne składy i są w stanie grać na bardzo dobrym poziomie. Nie jest więc oczywiście łatwo wybić się na tle innych i wygrać takie trofeum, jak mistrzostwo świata. Tym większe gratulacje i szacunek dla Polaków, że byli w stanie dokonać takiego wyczynu po raz drugi z rzędu. Byłem pod wrażeniem gry polskiego zespołu na mistrzostwach świata, bo to był świetny turniej w ich wykonaniu.
- A jak odebrał pan wybór Bartosza Kurka nie tylko na MVP mistrzostw świata, ale na najlepszego sportowca w Polsce w 2018 roku? Czy wyobraża pan sobie takie docenienie siatkówki jako dyscypliny w Niemczech – oczywiście zakładając, że Niemcy sięgnęliby po mistrzostwo świata?
- Ciężko mi jest wyobrazić sobie w ogóle taką sytuację, ale w sporcie zdarzają się naprawdę duże niespodzianki. Nawet w Niemczech jest teraz bardzo głośno o siatkarkach plażowych, które są mocno doceniane po tym jak sięgnęły po mistrzostwo olimpijskie. Od tego czasu media poświęcają im dużo uwagi. Również w innych dyscyplinach w Niemczech zakładam, że gdyby jakiś sportowiec, czy drużyna, osiągnęła naprawdę duży wyczyn, to jej sukces zostałby nagłośniony i doceniony. Oczywiście patrząc z perspektywy popularności siatkówki w Niemczech trudno jest mi w ogóle wyobrazić sobie zainteresowanie tą dyscypliną na takim poziomie, jak w Polsce. Polakom należą się jednak duże słowa uznania, bo osiągają duże sukcesy, ale też dbają o wizerunek i popularyzację tej dyscypliny w całym kraju. To również świetna sprawa, że Bartek Kurek, również mój były kolega z Asseco Resovii, został uznany za najlepszego sportowca w Polsce.
Powrót do listy