Jochen Schops: zadecyduje dyspozycja dnia
W sobotę (godz. 18) w Kędzierzynie rozegrany zostanie decydujący pojedynek o tytuł mistrza Polski. Przewaga psychologiczna po ostatnim zwycięstwie jest po stronie ZAKSY, która będzie mogła dodatkowo liczyć na atut własnej hali.
- Na pewno mały handicap w postaci własnej hali jest po stronie ZAKSY, ale te spotkania finałowe pokazują, że drużyny są bardzo wyrównane, ich dyspozycja faluje i każde rozwiązanie jest możliwe - mówi JOCHEN SCHÖPS, atakujący Asseco Resovii. - Oba zespoły mocno bazują na swojej zagrywce i przyjęciu. Myślę, że te elementy będą kluczowe również w piątym spotkaniu. Szanse obu drużyn na zwycięstwo są jednak bardzo zbliżone. Teoretycznie atut swojego boiska ma ZAKSA, ale w tych finałach oba zespoły potrafiły przełamać się na terenie rywala. My wygraliśmy w Kędzierzynie-Koźlu spotkanie numer dwa i wierzymy, że jesteśmy w stanie pokonać naszych rywali również w decydującym starciu.
- Jak wytłumaczyć waszą postawą w czwartym meczu finałowym z ZAKSĄ, w którym mieliście ogromną szansę zakończyć zwycięsko rywalizację o złoto, a wyglądało na to, że nie wytrzymaliście mentalnie stawki tego spotkania?
- Moim zdaniem to nie było tak że zjadła nas jakaś presja, czy ciężar tego spotkania. Na pewno każdy z nas oczekiwał wiele od siebie i to się dało odczuć. Atmosfera w szatni przed meczem była jednak bardzo dobra. Byliśmy odpowiednio skoncentrowani i właściwie nastawieni. Na boisku okazało się jednak, że w trudnych sytuacjach nie do końca potrafiliśmy znaleźć właściwe rozwiązanie. Trzeba podkreślić, że ZAKSA zagrała znakomite spotkanie jako drużyna, natomiast naszym problemem było to, że od pewnego momentu każdy z nas koncentrował się jakby za bardzo na swojej indywidualnej grze, a straciliśmy naszą zespołowość i takiego ducha walki.
- To nie jest zaskakujące, że w czterech dotychczasowych meczach finałowych aż trzy spotkania kończyły się zwycięstwem jednej z drużyn 3-0?
- Być może te wyniki są dziwne, ale to są finały i tutaj każdy z zespołów czuje ogromną stawkę wiedząc, że porażka bardzo dużo kosztuje. Taki scenariusz, że mecze są dość jednostronne jest może nietypowy, ale takie rzeczy zdarzają się w finałach. Ogromną rolę odgrywają też nerwy. Teraz musimy zebrać się razem i znaleźć sposób na to, żeby bardziej pomagać sobie wzajemnie na boisku. Nie chodzi tylko o samo zdobywanie punktów, czy pojedyncze skuteczne akcje, ale ogółem wzięcie odpowiedzialności za zespół i podjęcie większego ryzyka. Jeśli będziemy w stanie zagrać dobrze jako drużyna, to będziemy mieli większe szanse na zwycięstwo.
- Piąte spotkanie będzie wielką wojną nerwów, czy znów wszystko rozstrzygnie tzw. dyspozycja dnia i lepsza postawa któregoś zespołu w danym momencie.
- Myślę, że każdy z czynników będzie miał po trochu znaczenie, a dotychczasowe mecze wskazywały na to, że najwięcej zależało od dyspozycji dnia.
- W tych kilku dniach, które zostały do meczu w Kędzierzynie-Koźlu, zdołaliście się podbudować się psychicznie i odpowiednio przygotować do pojedynku decydującego o mistrzostwie Polski?
- Na pewno tak. Nikt z nas nie złoży broni, tylko do końca będzie walczył o złoto. Jeśli popatrzeć na wyniki obydwu drużyn na przestrzeni całego sezonu PlusLigi, to wygraliśmy i przegraliśmy prawie taką samą ilość spotkań. Wiedzieliśmy, że przy tak zbliżonym potencjale obu zespołów losy tytułu mogą rozstrzygnąć się nawet w pięciu spotkaniach. Teraz przed nami decydujące starcie i jestem przekonany, że przeanalizujemy nasze błędy z meczu numer cztery, wyciągniemy wnioski z tej porażki i zrobimy wszystko żeby zaprezentować maksymalnie dobrą dyspozycję w ostatnim spotkaniu sezonu.