John Speraw: dla Amerykanów najważniejsze są Igrzyska
Zgodnie z amerykańską tradycją, po sezonie olimpijskim, nastąpiła zmiana na stanowisku trenera reprezentacji USA. Po latach spędzonych w sztabie szkoleniowym u boku takich znakomitości jak Hugh McCutcheon oraz Alana Knipe, dotychczasowy asystent, objął stanowisko pierwszego trenera drużyny narodowej. John Speraw, bo o nim mowa, opowiedział w rozmowie o planach na najbliższe cztery lata oraz o tym, jak łączy pracę trenera uniwersyteckiego oraz reprezentacji.
plusliga.pl: Jak Pan ocenia postawę swojego zespołu w Lidze Światowej?
John Speraw: Byliśmy naprawdę bardzo blisko, aby pokonać Polaków, szczególnie w Katowicach. Mamy jednak jeszcze wiele pracy przed nami, aby w przyszłości takie mecze rozstrzygać na własną korzyść. Jestem optymistą. Cieszy mnie dotychczasowa postawa mojego zespołu. Oni nigdy się nie poddają, nawet wtedy, gdy zdarzają się w meczu trudniejsze momenty. Chłopcy grają dobrze i naprawdę są podstawy do budowania mocnej drużyny. Na ten moment brakuje nam jeszcze umiejętności. Musimy więcej trenować, pracować także nad utrzymaniem koncentracji w całym spotkaniu, a nie tylko przez jego część. Chcemy być coraz lepszym zespołem, dorównać poziomowi takim zespołom jak Polska, Włosi. Wierzę, że za dwa, trzy lata będziemy mocną drużyną, może nawet lepszym od polskiej.
- Objął Pan reprezentację po Igrzyskach Olimpijskich w Londynie. Jakie ma Pan cele na najbliższe trzy lata pracy?
- Dla Amerykanów udział w Igrzyskach Olimpijskich jest tak ważny, że całą swoją pracę podporządkowujemy temu, aby znaleźć się w Rio de Janeiro w 2016 roku. Poza tym chciałbym wrócić do Polski w przyszłym roku i grać w mistrzostwach świata. Moim zdaniem w innych krajach, o innej kulturze sportowej bardzo ważnym turniejem, może nawet ważniejszym od olimpiady, są właśnie mistrzostwa globu. Dla nas Amerykanów, zawsze najważniejsze będą Igrzyska Olimpijskie. Cokolwiek będziemy robi, musimy o tym zawsze pamiętać.
- W drużynie nardowej ma Pan wielu młodych siatkarzy. Poza sezonem reprezentacyjnym prowadzi Pan także zespół uniwersytecki UCLA. Lubi Pan pracować z młodymi zawodnikami?
- To jest bardzo satysfakcjonująca praca. U młodych zawodników, w krótkim czasie, widać efekty treningów, widać jakie robią postępy. To zawsze cieszy oko trenera. Praca w reprezentacji, nawet z młodymi siatkarzami, różni się jednak od pracy uniwersyteckiej. Ale muszę przyznać, że kocham je obie. Jestem podekscytowany pracą z młodymi zawodnikami, przeciwko którym nie tak dawno rywalizowałem w rozgrywkach uniwersyteckich z UCLA. Teraz z nimi pracuję i to jest świetne!
- Wspomniał Pan o różnicach pracy na poziomie uniwersyteckim i reprezentacyjnym. Jakie są największe?
- Jest ich wiele… przede wszystkim, kiedy jestem trenerem UCLA, mam ściśle określone godziny, w których mogę z chłopakami pracować, tak aby nie kolidowało to z ich innymi zajęciami i nauką na uczelni. Trzeba nauczyć się pracować w takich okolicznościach. W pracy z reprezentacją chodzi tylko i wyłącznie o siatkówkę, ona jest najważniejsza. Tutaj też w grę wchodzą pieniądze, a to może być nieco rozpraszające. Jest wielu zawodników, którzy mają rodziny, dom na kredyt. Czasami trudniej jest zbudować jedność w drużynie, ponieważ reprezentacja składa się z wielu indywidualności, które trzeba ze sobą połączyć. Na poziomie uniwersyteckim nie jest to takie trudni, ponieważ każdy, kto trenuje siatkówkę, przychodzi po prostu na jedne z wielu zajęć na uczelni.
- W USA nie ma regularnej ligi siatkówki. Część z zawodników albo gra w uniwersyteckich rozgrywkach albo rozsiana jest po całym świecie. Jak odnajduje się Pan w takich warunkach?
- To jest na pewno duże wyzwanie. Szczególnie gdy zawodnicy przychodzą do mnie z różnych klubów,z różnym stylem gry, który nie do końca pasuje do mojej wizji zespołu. Dlatego na początku sezonu jest taka duża rotacja w naszym składzie. Rozgrywki Ligi Światowej były dla nas wyzwaniem, ponieważ od początku zgrupowania pracujemy nad stylem gry, który chciałbym, aby prezentował nasz zespół. To jest także trudna sytuacja dla samych zawodników, ponieważ długo są z dala od rodziny i najbliższych. Zamiast po sezonie klubowym wracać do domu, wsiadają do samolotu, aby gdzieś na świecie rozegrać mecz Ligi Światowej. Jest to trudne i dla nich i dla nas jako sztabu szkoleniowego. Aby była to drużyna z prawdziwego zdarzenia, musimy pokazać pełne zaangażowanie w trening oraz mecze i mój zespół to ma.