Julien Lyneel: wsparcie trenera pomaga w dobrej grze
Miał być ostoją linii defensywnej Jastrzębskiego Węgla, a jest żelaznym filarem całej drużyny. W pomarańczowych barwach Francuz w końcu prezentuje wszystkie te atuty, o których wcześniej wiele się mówiło. Nie ukrywa też, że dobrze czuje się w roli lidera, który pomaga drużynie prezentować się tak okazale, jak w ostatnim, wygranym 3:1 starciu ligowym z Asseco Resovią Rzeszów.
PLUSLIGA.PL: Bardzo dobry mecz z Asseco Resovią Rzeszów, ale przede wszystkim chyba udana rehabilitacja za porażkę z Chemikiem Bydgoszcz?
JULIEN LYNEEL: O tak, z pewnością. Nie ma co ukrywać, że po tamtym spotkaniu byliśmy trochę sfrustrowani, choć przede wszystkim należy podkreślić, że Bydgoszcz zagrała bardzo dobre zawody. Szanuję tę drużynę za ich postawę i jakość, jaką pokazali w rywalizacji z nami. Zresztą moim zdaniem, w PlusLidze nie ma w tym roku słabych zespołów. Ale niezależnie od postawy rywali, my powinniśmy zagrać z nimi lepiej.
Szczególnie, jeśli myślicie o walce o medale, bo jednak Chemik ma w tym sezonie zupełnie inne priorytety.
JULIEN LYNEEL: To prawda, ale też podkreślmy - jest wiele drużyn, które chciałyby walczyć o medale, a te są zaledwie trzy. Niemniej prawda jest taka, że tamtego dnia nie byliśmy gotowi na walkę, a z Bydgoszczą trzeba było mocno się bić. Teraz mieliśmy dziesięć dni spokojnych treningów, mogliśmy dobrze przygotować się do rywalizacji z Asseco Resovią i myślę, że było widać efekty pracy jaką wykonaliśmy.
Przepraszam, że ciągle wracam do spotkania z Chemikiem, ale co to znaczy, że nie byliście gotowi do walki?
JULIEN LYNEEL: Cóż, najprościej chyba powiedzieć, że taki jest sport. Czasami ma się w sobie tę ogromną energię do rywalizacji i stawiania czoła przeciwnikom, a czasami jest tak, jak było wtedy, że kompletnie nic nie wychodzi. Człowiek stara się z całych sił, ale czegokolwiek próbuje, nic nie działa jak powinno. Tak jak zdarzają się gorsze dni w życiu człowieka, tak też zdarzają się słabe mecze w wykonaniu drużyny, kiedy nic się nie klei. Patrzyliśmy tyko po sobie i ogarniała nas frustracja, tym bardziej mając w głowie, że walczymy z 10. ekipą w tabeli i powinniśmy tę rywalizację wygrać.
Do starcia z Bydgoszczą przystąpiliście z Salvadorem Olivą w wyjściowej szóstce, zamiast Christiana Fromma. To mogło mieć jakiś wpływ na organizację gry?
JULIEN LYNEEL: Salvador i Christian to zupełnie różni zawodnicy i z każdym z nich gramy zupełnie inaczej. Chcę podkreślić, że Oliva zagrał naprawdę dobrze w tym spotkaniu i w żadnym stopniu porażka nie była jego winą, ale biorąc pod uwagę całą strategię naszej siatkówki i system gry, była to dla nas trochę nowa sytuacja.
Tamten mecz pokazał też, że jeśli Julien Lyneel ma słabszy dzień, to cały zespół taki ma. Innymi słowy, pokazał jak kluczową postacią w tej drużynie pan jest.
JULIEN LYNEEL: Proszę nawet nie myśleć w ten sposób. Jastrzębski Węgiel to zespół, który składa się z czternastu graczy i każdy z nich jest tam bardzo potrzebny, dokłada swoją cegiełkę w budowaniu całości. Jesteśmy kolektywem i to właśnie jest naszą siłą. Ja staram się grać najlepiej jak potrafię i jasne, że sprawia mi radość, gdy pomagam drużynie w wygrywaniu, ale siatkówka to sport zespołowy. W pojedynkę nic bym nie zdziałał. Gdyby Piotrek Hain w ważnym momencie nie zablokował rywali, a Christian Fromm i Kuba Popiwczak nie zagrali dobrze, nie wygralibyśmy z Resovią.
Będę się upierać, że sporo zależy od pana postawy, a przecież przychodził pan do Jastrzębskiego Węgla głównie po to, by stanowić o sile defensywnej zespołu. Widzę jednak, że doskonale czuje się pan w roli lidera?
JULIEN LYNEEL: Grając we Włoszech pełniłem podobną rolę, tak samo było w Chinach i nie ukrywam, że dobrze się z tym czuję. Lubię ten klimat, gdy gram dobrze i trener, a przede wszystkim zespół może na mnie polegać. Ale kto by tego nie lubił? Trzeba też przyznać, że czuję się lepiej w sytuacji, gdy mam pełne zaufanie i wiarę w swoją osobę ze strony szkoleniowca, a w tym przypadku tak właśnie jest.
W meczu z Resovią miał pan pewnie dodatkową motywację do gry, bo po przeciwnej stronie siatki stał pana francuski kolega z reprezentacji Thibault Rossard?
JULIEN LYNEEL: Tak, tak…właśnie stoi tutaj obok i czeka, żeby trochę pogadać (śmiech). Rywalizacja przeciwko dobrym kolegom zawsze niesie ze sobą dodatkowy smaczek i większą satysfakcję z wygranej. Ale tak naprawdę, cieszę się, że jego drużyna po fatalnym początku sezonu powoli się podnosi, a on sam, przynajmniej moim zdaniem, jest aktualnie najlepszym i najważniejszym graczem Resovii, choć pewnie jako jego przyjaciel nie do końca jestem obiektywny.
Powrót do listy