Kamil Semeniuk: cieszę się z szansy jaką otrzymałem od Vitala Heynena
W gronie osiemnastu zawodników dalej walczących o wyjazd na igrzyska jest tylko jeden debiutant – to Kamil Semeniuk, który świetnym sezonem w ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle wywalczył sobie miejsce w kadrze na dalszą część sezonu reprezentacyjnego. Jak zareagował na decyzję szkoleniowca i jak został przyjęty przez resztę zespołu?
PLUSLIGA.PL: Wczorajszy dzień zaowocował dla pana świetną wiadomością – jest pan w gronie osiemnastu zawodników, którzy pojadą na Ligę Narodów i w dalszym ciągu liczą się w walce o igrzyska. Jak pan zareagował na decyzję szkoleniowca?
KAMIL SEMENIUK: Jestem bardzo zadowolony z tego, że trener daje mi szansę pojechania na Ligę Narodów i pokazania swoich umiejętności. Była ogromna radość po usłyszeniu listy zawodników, którzy pojadą do Rimini, tym bardziej, że na zgrupowaniu reprezentacji przebywałem zaledwie tydzień. Nikt do samego końca nie mógł być pewien czy znajdzie się w tej osiemnastce wybrańców – wiemy jakim trenerem jest Vital Heynen, że lubi zaskakiwać, więć do momentu usłyszenia decyzji trenera, nikt nie mógł być pewien swojego miejsca. Mam nadzieję, że będę miał okazję pogrania w kilku spotkaniach Ligi Narodów i że przydam się reprezentacji.
Wczoraj zaliczył pan debiut w polskiej kadrze – rozegrał pan dwa pierwsze sety drugiego spotkania z Belgią. Była trema?
Trema wzrosła gdy dowiedziałem się, że mam wyjść w pierwszej szóstce, ale po pierwszych kontaktach z piłką stres zaczął maleć i czułem się coraz bardziej komfortowo na boisku. Cieszę się, że trener się nie zawahał i rzucił mnie na głęboką wodę od razu od początku spotkania – mam nadzieję, że swoje zadanie wypełniłem i że szkoleniowiec jest ze mnie zadowolony.
Pytałam Vitala Heynena o to jaki jest Kamil Semeniuk i odpowiedział – cichy i spokojny. Czy tak rzeczywiście można pana scharakteryzować?
Myślę, że jest w tym sporo racji – nie wychylam się poza grupę, nie robię wokół siebie dużo hałasu i nie żartuję na każdym kroku, jak chociażby Damian Wojtaszek. Taki już jestem, raczej się nie zmienię i czuję się z tym dobrze.
Jest pan jedynym debiutantem w kadrze w tym sezonie. Jak został pan przyjęty przez resztę zespołu i jak wyglądały pańskie relacje z Vitalem Heynenem podczas treningów w Spale?
Ze szkoleniowcem współpracujemy tylko tydzień – mieliśmy oczywiście tak zwane „walk and talk”, więc była okazja do rozmowy na praktycznie wszystkie tematy. Sądzę, że zarówno on, jak i ja, jesteśmy zadowoleni z tej konwersacji i jej przebiegu. A chłopaki bardzo fajnie mnie przyjęli do grupy. Jeszcze przed zgrupowaniem zachodziłem w głowę jak to wszystko będzie wyglądać i jak zostanę przyjęty, ale mając świadomość tego, że w Spale będą moi koledzy z Kędzierzyna, to już wiedziałem, że będzie dobrze. Myślę, że zwycięstwo w Lidze Mistrzów dało pozostałym chłopakom do myślenia, że nie dołącza do nich jakiś chłopak z podwórka.
Czy zaskoczyło pana coś na treningach? Vital Heynen slynie ze swoich gier rozgrzewkowych i one mogły być dla pana czymś nowym.
Ja już wcześniej miałem okazję pracować w grupie uniwersjadowej z Pawłem Woickim, który wtedy wdrożył całkowicie filozofię treningu Vitala. Wiedziałem więc mniej więcej co mnie czeka. Treningi są fajne, rozgrzewki – mimo nazwy „głupie gry”, wcale nie są głupie, a wręcz przeciwnie. Można się fajnie pośmiać przy tych grach i współpracować. Treningi są fajnie zorganizowane, przemyślane, każdy na nich ciężko pracuje i nie ma tak, że jest jedna szóstka i druga szóstka, ale każdy z każdym ma okazję zagrać.
Czy czuje pan rywalizację w kadrze? Wczoraj odpadło pierwszych ośmiu zawodników w walce o igrzyska, a w kolejnym miesiącu grupa zmniejszy się o jeszcze następnych siatkarzy.
Na mojej pozycji rywalizacja w kadrze była i jest ogromna, ale to też motywuje do tego, żeby na treningach dawać z siebie maksimum, bo może być tak, że na przykład tylko jeden z poszczególnych treningów zaważy na dalszych wyborach szkoleniowca. Rywalizacja więc jest, ale w takim zdrowym kontekście, bo poza treningami wszyscy razem ze sobą dobrze żyjemy.