Kamil Semeniuk: przed sezonem myślałem o zmianie barw klubowych
Przyjmujący ZAKSY Kędzierzyn-Koźle ma dwadzieścia lat i spory talent. Na razie jednak, jak sam ocenił, jest w zespole czwarty w kolejności na swojej pozycji. Mimo to gorąco wierzy, że w trwających rozgrywkach będzie miał wiele okazji do zaprezentowania swoich umiejętności na boisku.
PLUSLIGA.PL: Ostatnio sporo grał pan w podstawowym składzie ZAKSY, ale w niedzielę nie wyszedł pan w wyjściowej szóstce. Ciężko wrócić do kwadratu?
KAMIL SEMENIUK: Wiedziałem, że po powrocie Sama Deroo będę musiał ustąpić mu miejsca w wyjściowym składzie. Cieszę się, że trochę pograłem wcześniej, a także, że mogłem wyjść na boisko w meczu przeciwko Skrze. Szkoda, że nie udało się go wygrać.
Podsumujmy potyczkę z PGE Skrą Bełchatów. To był mecz godnych siebie rywali?
KAMIL SEMENIUK: Tak można to określić. Uważam, że o wyniku zdecydowała dyspozycja dnia. Jedna - dwie piłki zaważyły na zwycięstwie w poszczególnych setach. Szkoda, bo liczyliśmy na to, że w debiucie na własnym terenie zapiszemy na swoim koncie wygraną. Trzeba przeanalizować mecz i wyciągnąć jak najlepsze wnioski, żeby w następnej konfrontacji ze Skrą nie popełnić błędów, jakie przydarzyły nam się w niedzielę, aby w rewanżu przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść.
Z drugiej strony, dobrze że taka porażka zdarzyła się w 2. kolejce spotkań, bo to jeszcze bardziej zmobilizuje was do pracy? Choć słyszałam, że i tak bardzo ciężko pracujecie…
KAMIL SEMENIUK: Zawsze można pracować jeszcze ciężej, bo widocznie na dziś czegoś brakuje. Na pewno te elementy, które w niedzielę szwankowały będziemy szlifować na najbliższych treningach.
Kilkanaście miesięcy temu grał pan głównie w Młodej Lidze. Szybko przebił się pan do meczowej czternastki ZAKSY.
KAMIL SEMENIUK: Ja wiem czy szybko? Na pewno ten proces przebiegał płynnie. Zagrałem bardzo dobry sezon w Młodej Lidze i wskoczyłem do pierwszej drużyny jako zawodnik uzupełniający, bo w połowie sezonu odszedł Sławek Stolc. Potem zaliczyłem, przynajmniej moim zdaniem, kolejny bardzo dobry występ w Młodej Lidze, no i postawiono na mnie, zostałem czwartym przyjmującym.
Słyszałam od trenera De Giorgiego, że ciężko pan zapracował na tę meczową czternastkę.
KAMIL SEMENIUK: Jeśli takie jest zdanie trenera, to tylko mogę się cieszyć. Na treningach staram się dawać z siebie jak najwięcej, a w takich sytuacjach jak w niedzielę, wyjść na boisko i pomóc drużynie ile tylko mogę.
Ponoć włoski szkoleniowiec ma taką filozofię pracy, że przed sezonem informuje każdego zawodnika o tym, jaką rolę dla niego przewidział. Tak było?
KAMIL SEMENIUK: Ja akurat nie miałem takiej rozmowy. Wiem jednak, że mamy w tym sezonie dużo grania, i jak sam trener powiedział, każdy z nas jest w zespole potrzebny. Dlatego jestem przekonany, że każdy zawodnik dostanie swoją szansę. Ja swoją dostałem w niedzielę i czekam na kolejne.
Ma pan 20 lat. To jest moment, w którym siatkarz zaczyna się zastanawiać co jest dla niego najlepsze - kwadrat w bardzo dobrym zespole, czy granie w trochę słabszym?
KAMIL SEMENIUK: To jest najgorsze pytanie, jakie trzeba sobie zadać i największy dylemat do rozstrzygnięcia. Przyznam, że przed tym sezonem miałem taki moment zastanowienia czy może nie pójść do teoretycznie słabszej drużyny, gdzie grałbym znacznie więcej. Ale ostatecznie wstrzymałem się z podjęciem takiej decyzji, ze względu na to o czym wspomniałem wcześniej. Gramy w Lidze Mistrzów, będzie sporo meczów do rozegrania w lidze, na pewno więc tych szans do gry będzie więcej. Taką przynajmniej mam nadzieję - że zdobędę więcej cennego doświadczenia.
Trener De Giorgi jest ponoć bardzo wymagający. Na co u pana zwraca najwięcej uwagi? Nad czym najbardziej pan pracuje?
KAMIL SEMENIUK: Nad wszystkim - jak przyjmować, blokować, jak ustawiać się na boisku. Jestem młodym zawodnikiem, sporo nauki przede mną. Trener De Giorgi jest bardzo dobrym trenerem dla młodych zawodników, każdemu życzę i polecam takiego szkoleniowca.
Jest jednak coś, czego nie musi pan poprawiać. Cechuje pana stoicki spokój podczas gry, jak wytrawnego rutyniarza. To niecodzienne u tak młodych zawodników.
KAMIL SEMENIUK: Może lepiej nie będę odpowiadał na to pytanie….naprawdę tak to wygląda? Chyba tylko z boku. Staram się jak mogę koncentrować wyłącznie na kolejnych akcjach, nie myśleć o niczym innym, co dzieje się dookoła - ilu kibiców obserwuje mecz, czego oczekują itd. Skupiam się na tym, by to co robię, robić najlepiej jak potrafię. Może dlatego wyglądam na tak spokojnego?
Ale nawet w tej rozmowie jest pan bardzo wyważony w słowach i zachowaniu…
KAMIL SEMENIUK: Wie pani jak to jest po przegranym spotkaniu, nie mogę przecież skakać z radości. Ale jak będziemy wygrywać i jeśli będę więcej grał, to na pewno przyjdzie i radość, i spontaniczność, jeszcze bardziej pokażę charakterek.
Nosi pan na koszulce numer 13. To zobowiązuje, szczególnie w Kędzierzynie-Koźlu.
KAMIL SEMENIUK: Od najmłodszych lat grałem z numer trzynaście. Jeśli miałbym w jakikolwiek sposób porównać siebie do obecnego prezesa ZAKSY, to wydaje mi się, że on też nie był jakiś entuzjastyczny na boisku. Natomiast zawsze wiedział co na tym boisku ma robić. Może będę podobny do niego?
Na razie ma pan podobne parametry - wzrost, skoczność. Niższym graczom jest trudniej, niż tym ponad dwumetrowym?
KAMIL SEMENIUK: Na pewno tak. Przy szybkiej piłce na skrzydło niższemu zawodnikowi ciężej jest dość do ataku, bo stawia krótsze kroki i musi dołożyć więcej dynamiki. A wyższy siatkarz lekko wyskoczy i już jest nad siatką. Ale trzeba sobie jakoś radzić…
Powrót do listy