Karol Butryn: gdy czuje się zaufanie trenera, łatwiej jest grać
- Cieszę się, że mnie, Rafałowi Sobańskiemu i większości chłopaków udało się przejść te debiutanckie rozgrywki w miarę bezboleśnie - mówi atakujący GKS-u Katowice podsumowując swój pierwszy rok w PlusLidze. Prawie 24-letni siatkarz będzie reprezentował barwy śląskiej ekipy także w następnym sezonie.
PLUSLIA.PL: Sezon 2016/17 zakończyliście dość nietypowo - wygranym meczem, ale przegranym złotym setem. Jak to nowe rozwiązanie regulaminowe sprawdziło się w praktyce?
KAROL BUTRYN: Ciężko pracowaliśmy, żeby doprowadzić do tego złotego seta. Udało się, ale niestety go nie wygraliśmy, jak większości tie breaków PlusLidze. Być może, gdy doprowadziliśmy do remisu w dwumeczu, emocje trochę opadły, choć wiedzieliśmy, że rywalizacja jeszcze się nie skończyła. Staraliśmy się zagrać ten złoty set na luzie. Żałujemy, że nie udało nam się rozstrzygnąć tej dodatkowej partii na swoją korzyść, ale z drugiej strony, miejsce dziewiąte czy dziesiąte nie robi jakiejś wielkiej różnicy.
Mimo to mocno biliście się o tę dziewiątą lokatę.
KAROL BUTRYN: Bo jednak każdy z nas chciał być jak najwyżej w klasyfikacji, no i wygrać ten ostatni ligowy mecz.
Waleczność była przez cały sezon mocnym atutem GKS-u Katowice. Co jeszcze?
KAROL BUTRYN: Myślę, że ta waleczność była naszą najważniejszą cechą, co pokazaliśmy wiele razy właśnie przez to, że rozegraliśmy mnóstwo tie breaków. Byliśmy zespołem mocno zdeterminowanym by zawsze, niezależnie od okoliczności na boisku walczyć o każda piłkę. Przez cały sezon trener nieustannie wbijał nam to głowy.
Trener Piotr Gruszka był bardzo surowy?
Karol Butryn: Chyba nie. Ja przynajmniej tak tego nie odbierałem.
To był pana pierwszy sezon w PlusLidze. Odczuł pan przeskok w porównaniu z I ligą?
KAROL BUTRYN: Dostałem od trenera szansę, żeby więcej pograć i chyba ją wykorzystałem. Jest spory przeskok - w rozegraniu, szybkości piłek, w bloku. Ale wydaje mi się, że dla atakującego ta różnica jest akurat najmniej odczuwalna. Myślę, że pozycja środkowego czy przyjmującego jest bardziej wymagająca. Dlatego bardzo się cieszę, że mnie, Rafałowi Sobańskiemu i większości chłopaków udało się przejść te debiutanckie rozgrywki w miarę bezboleśnie.
W jakim elemencie wykonał pan największy progres?
KAROL BUTRYN: Myślę, że postęp widać przede wszystkim w zagrywce, także w ataku. Aczkolwiek przede mną wciąż sporo pracy, głównie nad blokiem.
Byliście prawdziwym beniaminkiem, bo spora część pierwszoligowego składu pozostała także w PlusLidze. W przeciwieństwie choćby do Espadonu Szczecin.
KAROL BUTRYN: Tak naprawdę doszedł tylko Marco Falaschi, Serhiy Kapelusz i Gert van Walle. Pokazaliśmy, że I liga też stoi na niezłym poziomie, i że można się tam rozwijać.
Pan jednak nie dostawał wielu szans w poprzednich rozgrywkach. Jeśli dobrze pamiętam, to Janek Król wygrywał rywalizację?
KAROL BUTRYN: To prawda, ja dostałem swoją szansę dopiero w finałach. W Katowicach mamy znakomity sztab szkoleniowy, byliśmy świetnie przegotowani do sezonu i to przełożyło się na mój poziom gry. Jestem z tego bardzo zadowolony i cieszę się, że ludzie, którzy pracowali w GKS-ie w tym zakończonym już sezonie, będą z nami także w następnym.
Przede wszystkim jednak otrzymał pan spory kredyt zaufania od trenera.
KAROL BUTRYN: Zgadza się. Jeśli czuje się zaufanie trenera, łatwiej jest grać. To zaufanie było widać w dwumeczu z ONICO AZS Politechniką Warszawską. W Warszawie zagrałem bardzo słabo, a mimo to następnego dnia szkoleniowiec wystawił mnie w wyjściowej szóstce. W klubie jest fajna atmosfera, jestem bardzo zadowolony z tego wszystkiego, co wydarzyło się w całym sezonie i dlatego też postanowiłem zostać tu dłużej. Choć nie wiadomo co będzie za rok.
W tym roku kończy pan 24 lata. Nie żałuje pan, że tak późno trafił do PlusLigi?
KAROL BUTRYN: Nigdy nie wiadomo co jest dobre. A gdybym trafił wcześniej i zaliczyłbym słabiutki sezon? Mogłoby się wtedy różnie potoczyć. Myślę, że każdy wiek jest dobry na debiut na tym najwyższym szczeblu rozgrywek, byleby tylko wykorzystać szansę, którą się dostaje.
Po zakończeniu sezonu dostaliście dwa tygodnie urlopu. Będzie pan czekał na telefon od nowego selekcjonera reprezentacji?
KAROL BUTRYN: Tylko dwa tygodnie….później wracamy do treningów i zaczynamy przygotowania do kolejnego sezonu ligowego. Czy czekam na telefon od selekcjonera? Jasne, że chciałoby się pojechać na zgrupowanie, ale wydaje mi się, że na mojej pozycji jest ogromna konkurencja. Jest kilku zawodników wyższych ode mnie i z większym potencjałem, podchodzę więc do tego z dużym dystansem. Gdyby jednak ten telefon zadzwonił, bardzo bym się ucieszył.
Powrót do listy