Karol Kłos: bez nich nie miałbym złotego medalu
Karol Kłos, środkowy PGE Skry Bełchatów i reprezentacji Polski, ma za sobą wyjątkowo udany sezon. W 2014 roku zdobył z klubem złoty medal PlusLigi, a w miniony weekend także tytuł mistrza świata.
Na tym turnieju został także wyróżniony nagrodą indywidualną dla środkowego drużyny finału. Mimo tych wielkich sukcesów nadal pozostaje skromną osobą, pamiętającą o kolegach z drużyny i wiernych kibicach. - Mam nadzieję, że ci kibice będą się cieszyć na ulicach jeszcze przynajmniej przez tydzień – powiedział w katowickim spodku.
- plusliga.pl: Gratuluję tego wielkiego sukcesu i nagrody indywidualnej. Teraz, kiedy emocje nieco opadły, czy dotarło do ciebie to, czego dokonaliście?
- Karol Kłos: Jeszcze chyba nie. To jest wspaniałe uczucie. Udało nam się wygrać mistrzostwa świata! To do mnie jeszcze nie dociera. Patrzę sobie na ten napis na koszulce (Mistrz Świata Poland 2014 – przyp. red.), coś niesamowitego. Spełniłem jedno z moich najskrytszych marzeń.
- Ten sezon naprawdę masz mistrzowski. Zdobyłeś tytuł mistrza Polski, teraz mistrza świata.
- Mistrza Polski, świata i okolic (śmiech). Co dalej? To coś naprawdę niesamowitego. Daliśmy maksa i udało się. Dodatkowo zdobyliśmy ten tytuł u siebie, w Polsce. Ucieszyliśmy tylu kibiców. Widziałem, ilu fanów było na zewnątrz. Myślę, że to nie ucichnie i mam nadzieję, że ci kibice będą się cieszyć na ulicach jeszcze przynajmniej przez tydzień. Może my będziemy mieli okazję pocieszyć się z nimi, bo przecież nie codziennie wygrywa się mistrzostwa świata u siebie w kraju.
- Teraz będziecie zapraszani do wszystkich sportowych programów jako eksperci i mistrzowie świata.
- Mam nadzieję, że nie przez najbliższe 40 lat (śmiech). Wierzę, że za cztery lata także godnie powalczymy. Chciałbym na pewno na tych mistrzostwach zagrać. Może nie będę jeszcze taki stary i będę grał w siatkówkę, i będę miał zdrowie. Byłoby super!
- Który moment tego długiego turnieju był najtrudniejszy?
- Każdy mecz na swój sposób był trudny. Jak się zaczęło gdzieś w Atlas Arenie w Łodzi – wygrana z Iranem w tie-breku, kolejne zwycięstwa po piątym secie. To wszystko gdzieś nas budowało i dojrzewaliśmy, jako drużyna. Wiedzieliśmy, co zrobić w trudnym momencie, aby się nie załamywać i ciągnąć to wszystko dalej. To się opłaciło. Zazwyczaj jestem skromną osobą, ale chyba po prostu zasłużyliśmy na to, co zrobiliśmy.
- Kiedy poczuliście, że Brazylia w tym finałowym meczu jest do złamania?
- Chyba tak naprawdę uwierzyliśmy w to w czwartym secie, kiedy na swoim koncie mieliśmy 24 punkty. Wtedy już było bardzo blisko i wiedziałem, że tego zwycięstwa nie da nam się już wyrwać.
- A czym dla ciebie jest nagroda dla najlepszego środkowego turnieju?
- Nie spodziewałem się jej i szczerze mówiąc, nie ma ona dla mnie jakiegoś dużego znaczenia w porównaniu z tym, co wisi na mojej szyi. Nie byłoby mnie tutaj, gdyby nie chłopaki, gdyby nie trener. Wszyscy wierzyli we mnie i w cały zespół. To dzięki nim mam tę nagrodę i chciałem im wszystkim za to podziękować. Mam świadomość, że bez nich nie miałbym nagrody, w przede wszystkim złotego medalu.