Karol Kłos: liga będzie mocna i ciekawa
- Trzymam kciuki, żeby nic złego się nie wydarzyło i ta liga na pewno ruszyła tak, jak jest ustalona, żeby nikt się nie pochorował, bo wtedy na pewno skomplikowałoby to pewne sprawy – stwierdził Karol Kłos, środkowy reprezentacji Polski i PGE Skry Bełchatów, który opowiada o kończącym się już zgrupowaniu kadry w Spale i zbliżających się rozgrywkach ligowych.
PLUSLIGA.PL: Drugie zgrupowanie w Spale rozpoczęliście od nietypowego zadania – układania planu treningowego. Jak zareagowaliście na ten pomysł Vitala Heynena?
KAROL KŁOS: Pomyśleliśmy po co nam jest potrzebny trener? (śmiech) Dość szybko jednak się ogarnęliśmy i ułożyliśmy ten plan w kilkanaście minut.
Podobno sztab trenerski nie może w nim nic zmieniać.
KAROL KŁOS: Rzeczywiście tak. Trener chyba wziął sobie za punkt honoru, żeby nic nie skreślać w tym planie. Stwierdził, że jest bardzo w porządku i bardzo mu się podoba. Ewentualnie tylko my możemy dopisać jakieś indywidualne treningi jeżeli mamy takie życzenie.
Ale czym taki plan różni się od zwykłego planu treningowego ustalonego przez trenera? No bo mieliście tutaj pole do popisu i inwencji.
KAROL KŁOS: Mieliśmy pole do popisu, ale też mieliśmy puzzle, które musieliśmy poskładać. Były literki, które oznaczały odpowiednie treningi, czy wspólne zajęcia i musieliśmy się nimi posługiwać, więc to też nie było tak, że coś sobie sami z głowy wymyśliliśmy i stwierdziliśmy, że będziemy grać na przykład w piłkę nożną, bo to nie o to w tym chodzi. Myślę, że nasz plan stosunkowo dużo się nie różni od planu, który ustalał Vital.
Wróciliście do Spały po dwutygodniowej przerwie w treningach. Szkoleniowiec wspominał, że te pierwsze zajęcia miały być lekkie, sprawdzające w jakiej jesteście formie po tej przerwie. Jak sami oceniliście swoją dyspozycję?
KAROL KŁOS: Sami wrzuciliśmy się na minę, bo chcieliśmy pograć w plażówkę i dwa dni z rzędu to robiliśmy. Zagraliśmy dwa turnieje i one naprawdę dały nam w kość, ale była dobra zabawa i dla nas to było coś innego – nie tylko hala, ale też zajęcia pod gołym niebem, zwłaszcza, że pogoda dopisała. Było sporo zabawy i uśmiechu.
Tegoroczne zgrupowanie jest zupełnie inne niż te w poprzednich latach. Tym razem nie przygotowujecie się do niczego konkretnego.
KAROL KŁOS: To zgrupowanie jest bardziej rozruchem i restartem po długiej przerwie, bo nie wszyscy mieli możliwość trenowania w domu czy na powietrzu, piłki raczej nikt nie ruszał w czasie tej przerwy, więc myślę, że teraz każdy już myśli o sezonie klubowym. Im wcześniej zaczęliśmy, tym lepiej będziemy się prezentować w klubie i tym mniej kontuzji, bo to chyba było najważniejsze, żeby po tych trzech miesiącach przerwy nie wejść „na hurra” i nie zrobić sobie krzywdy. Sądzę, że właśnie w tym bardzo pomogły te zgrupowania.
Czy w tym czasie przymusowego odpoczynku spowodowanego pandemią odkrył pan ile jest nie-siatkówki w Karolu Kłosu?
KAROL KŁOS: Tak, jest jej bardzo dużo i odkryłem też, że jestem w stanie żyć bez siatkówki i nawet przez te trzy miesiące zbytnio nie myślałem o tym, co i jak robić, żeby być lepszym. Po prostu głowa odpoczywała i skupiałem się też na tym co mogę robić i co chciałbym robić jak skończę grać w siatkówkę. Trzeba tutaj zajrzeć w pesel i powiedzieć sobie, że na tym zgrupowaniu jestem jednym ze starszych i powoli coraz częściej myślę o tym, co można robić po graniu w siatkówkę.
I do jakich wniosków pan doszedł?
KAROL KŁOS: Doszedłem do wniosku, że chyba sobie poradzę. Pomysłów było bardzo dużo, tylko teraz kwestia tego w co chcę iść i co będzie mnie cieszyć po graniu w siatkówkę. Nie będę zdradzał szczegółów, ale było dużo czasu, żeby przemyśleć kilka pomysłów. Ta przerwa pozwoliła mi też na odpoczynek, bo czułem mocno w nogach ubiegłoroczny sezon reprezentacyjny, potem od razu wjechaliśmy w sezon klubowy i tego paliwa zaczynało brakować. Nie powiem, że się ucieszyłem, bo oczywiście wolałbym, żeby było normalnie, żeby reprezentacja w tym roku poleciała na igrzyska i walczyła o medal, ale ja raczej jestem człowiekiem, który szuka pozytywów, a nie płacze nad tym co złego się dzieje, dlaczego się dzieje i dlaczego akurat mnie, więc kreatywnie spędziłem ten czas. Dużo rozmawialiśmy też z kolegami z drużyny, uruchomiłem podcasty.
No właśnie, odkryliśmy nowego Karola Kłosa, który świetnie radzi sobie w mediach, przeprowadza ciekawe rozmowy z zawodnikami i nie tylko, bo jeden z pańskich podcastów dotyczył psychologii sportu.
KAROL KŁOS: Teraz zaczęliśmy trenować i nie ma czasu za bardzo na to, żeby to kontynuować, bo człowiek jest zmęczony i nie ma „świeżej” głowy, ale planuje niedługo kolejny odcinek z moją dobrą koleżanką Ulą, która jest dietetyczką, więc myślę, że ten temat też poruszymy. Po prostu lubię rozmawiać z ludźmi, a tego kontaktu z ludźmi brakowało w zamknięciu i to też gdzieś tam nadrabiałem między innymi tymi rozmowami. Kilka ciekawych historii, kilka ciekawych rozmów – między innymi z Bartkiem Kurkiem, w której było sporo śmiesznych akcentów. To tylko wierzchołek góry lodowej tego, co Bartek potrafi i jakie historie ma w zanadrzu. Tak naprawdę ja to zacząłem robić już przed zamknięciem, a podcasty zrodziły się po to, aby te rozmowy nie przepadały.
Po zakończeniu zgrupowania dostaniecie kilka dni przerwy, a potem czeka was kilka sparingów. Sądzi pan, że te cztery tygodnie treningów wystarczą by zaprezentować solidny poziom podczas tych meczów?
KAROL KŁOS: Patrząc na to jak prezentowaliśmy się po przerwie po pierwszej części zgrupowania, to myślę, że nie wyglądało to źle. Gdyby ktoś z zewnątrz nas wtedy oglądał, to uznałby, że chłopaki mogą wyjść na parkiet i grać. Jesteśmy trochę zardzewiali, ale jak widać dużo nam też nie trzeba, aby wrócić na solidny poziom. Myślę, że jesteśmy na tyle profesjonalistami, że dużo chłopaków dbało o swoje zdrowie i ruszali się, żeby łatwiej było wystartować jak ruszy reprezentacja, liga. Sądzę więc, że będziemy gotowi na takie sparingi.
Rozgrywki ligowe też zbliżają się wielkimi krokami. Myśli pan już o zbliżającym się sezonie klubowym?
KAROL KŁOS: Trzymam kciuki, żeby nic złego się nie wydarzyło i ta liga na pewno ruszyła tak, jak jest ustalona, żeby nikt się nie pochorował, bo wtedy na pewno skomplikowałoby to pewne sprawy. Trzymam też kciuki za to, żeby nasi zagraniczni koledzy dotarli bez przeszkód do Polski, bo mamy teraz ciężki czas – trudno się podróżuje między krajami. Skład jest znany – nie ma ich jeszcze na treningach, ale mam nadzieję, że jak najszybciej się na nich pojawią.
PGE Skra Bełchatów, w której pan występuje, w tym roku jest autorem chyba najgłośniejszego transferu PlusLigi – wasze szeregi zasili Taylor Sander, podstawowy gracz reprezentacji USA. Jak pan ocenia tego zawodnika?
KAROL KŁOS: Nie miałem okazji poznać go tak prywatnie, bo oczywiście znamy się z boiska i wiem jak gra, wiem co potrafi. Jest kapitanem reprezentacji Stanów Zjednoczonych, więc to na pewno dobry transfer i tutaj ukłony dla prezesów, którym udało się ściągnąć go do naszego klubu. Nie zapominajmy jednak, że jest też Mateusz Bieniek, który wraca do Polski i to też jest myślę mega transfer. Jest Bartek Filipiak, który jest dobrym zawodnikiem i sam jestem ciekaw co on pokaże, bo chyba pierwszy raz będzie miał okazję zagrać w takim klubie, który będzie walczył o te najwyższe cele. Bardzo fajny chłopak, pracowity, z fajnym charakterem, więc ja już zacieram ręce, bo wyklarowała się bardzo fajna paczka. Chętnie pojawiłbym się już w Bełchatowie i potrenował z wszystkimi, bo myślę, że to może być ciekawy sezon dla nas.
Rywale też nie próżnowali, bo ogólnie w PlusLidze mieliśmy wiele ciekawych transferów.
KAROL KŁOS: Dokładnie tak i to jest w sumie zaskakujące, że patrząc na to co się dzieje, przy koronawirusie, gdy sponsorzy mówią, że trochę trzeba zacisnąć pasa, to jednak takie transfery dochodzą do skutku. Pojawia się nawet kilku Brazylijczyków. Ta liga będzie, więc naprawdę mocna i ciekawa. Cieszę się, że nie mamy chyba aż takich problemów jak we Włoszech.
No właśnie, dużo zmian w lidze włoskiej, odpływ niektórych zawodników.
KAROL KŁOS: Doniesienia z Włoch rzeczywiście nie są zbyt optymistyczne, ale to tylko lepiej dla nas. Nasza liga tylko na tym korzysta i skorzysta, bo mam nadzieję, że wystartuje.