Karol Kłos: Michał Kubiak to kapitan na szóstkę
Jeden z najlepszych środkowych polskich mistrzostw świata wraca do zdrowia po kontuzji kolana, na razie nadal czeka na pierwszy mecz w biało-czerwonych barwach w tym sezonie. – Nawet jeśli chłopaki beze mnie wygrają Ligę Światową to świat się nie zawali, będziemy grali dalej, pojawią się kolejne cele – przekonuje Kłos.
PLUSLIGA.PL: Pierwszy raz ma pan kontuzję, przez którą traci szansę na grę w ważnych turniejach?
KAROL KŁOS: Wcześniej miałem podobny kłopot z kolanem, tylko drugim. To problemy przeciążeniowe, może od trochę gorszego przygotowania lub po prostu braku czasu na trening.
To przez trudy sezonu reprezentacyjnego i ligowego?
KAROL KŁOS: Problemy zaczęły się już po mistrzostwach świata, sezon ligowy jakoś jeszcze dograłem, jednak końcówkę ciągnąłem już językiem po parkiecie.
Czym się objawia ta kontuzja?
KAROL KŁOS: Bólem, bo na szczęście nic się tam bardziej nie urwie czy uszkodzi. Dlatego mogłem dograć sezon PlusLigi.
Martwi pana fakt, że jak na razie ten sezon reprezentacyjny spędził pan tylko na leczeniu, a nie graniu?
KAROL KŁOS: Wbrew pozorom dosyć dobrze sobie z tym radzę, nawet moja dziewczyna zwróciła uwagę na to, że myślała iż gorzej będę znosił fakt, że mnie nie ma w drużynie, a chłopaki grają i wygrywają. Przyjąłem to do wiadomości, muszę uporządkować pewne sprawy, by móc wytrzymać kolejne sezony w kadrze i klubie. Nawet jeśli chłopaki beze mnie wygrają Ligę Światową to świat się nie zawali, będziemy grali dalej, pojawią się kolejne cele. Teoretycznie mógłbym ciągnąć to wszystko na siłę, lecz być może zagrałbym Ligę Światową i w tym sezonie byłby koniec, bo później byłoby tylko gorzej.
Teraz z kolanem jest już lepiej?
KAROL KŁOS: Odczuwam jeszcze drobne dolegliwości, jednak doktor wszystko posprawdzał i powiedział, że jedno kolano jest już zaleczone, powstała blizna, a drugie już prawie. Mogę na razie odczuwać lekkie bóle, bo długo nie trenowałem na maksa. Oczywiście to nie jest tak, że leniuchowałem, bo sporo ćwiczyłem i udało się spowodować, że mam większe mięśnie w nogach niż przed przerwą. To mnie bardzo cieszy. A ból? Powoli będzie mijał, aż w końcu może ustanie.
Ile Karola Kłosa z ostatnich mistrzostw świata jest obecnie?
KAROL KŁOS: To trudne pytanie, raczej do trenera. Na razie czuję się OK, gdy zacząłem skakać bałem się, że nie pokonam grawitacji. Myślałem też, że będę bardzo wolny, na szczęście tak nie jest, jestem w miarę szybki, może nie najszybszy w karierze, lecz na pewno nie najwolniejszy.
Na pańskiej pozycji w reprezentacji znowu zwiększyła się konkurencja. Teraz do zespołu przebojem wdarł się Mateusz Bieniek.
KAROL KŁOS: Byłem zdziwiony, że Mateusz był w stanie zagrać tak równe, znakomite spotkania. Czasem człowiek wyjdzie na boisko i wszystko mu się udaje, jednak w kolejnych już nie ma tak łatwo. A Mateusz grał tak, że przecierałem oczy ze zdziwienia. Ale to dobrze, jeden wypada, drugi wchodzi do gry i nagle może odgrywać kluczową rolę. Dla mnie to dodatkowy bodziec i mobilizacja, zresztą na środku w reprezentacji zawsze była spora rywalizacja. Trzeba swoje wywalczyć, a dzięki konkurencji podnosimy swoje umiejętności. To powtarzam w wywiadach, prawie jak modlitwę.
Czyli nie jest pan zazdrosny o to, że debiutant wszedł do zespołu z takim impetem?
KAROL KŁOS: Jedyne, czego zazdroszczę to tego, że chłopaki mogą grać, a ja muszę siedzieć z boku i nie mogę być z drużyną.
Przy tych wszystkich problemach z kolanami nie miał pan takich myśli, że przy takim natłoku meczów nie da się uniknąć kontuzji?
KAROL KŁOS: Najsmutniejsze jest to, że te urazy biorą się tego, że ostatnio nie ma nawet czasu na to, by się odpowiednio przygotować do sezonu. Udało nam się solidnie potrenować przed mundialem, lecz w klubie nie było już takiej opcji, wszystko było raczej na łeb na szyję. I to było widać w Bełchatowie, pod koniec nam poodcinało prąd, doszły kontuzje i skończyło się tak, jak się skończyło. Nie chcę tu się jednak wypłakiwać, po prostu chciałbym móc mieć szansę odpowiednio się przygotować do ekstremalnych wysiłków. Niestety, taka jest dziś profesjonalna siatkówka, może ktoś kiedyś pójdzie po rozum do głowy i da nam trochę wytchnienia. Jeśli nie, to nie zawsze będzie kolorowo.
Gdyby trener Antiga zdecydował się jednak pana zabrać do Rio to był pan na to gotowy?
KAROL KŁOS: Boisko by to zweryfikowało, bo w tym momencie nie wiem w jakiej jestem dyspozycji. Gdybym był potrzebny selekcjonerowi to torbę miałem spakowaną.
Michał Kubiak dobrze spisuje się w roli kapitana biało-czerwonych, zastępując pana?
KAROL KŁOS: Ode mnie ma szóstkę, bo jest świetnym kapitanem. Poza tym zagrał kapitalnie w fazie interkontynentalnej, ciągnął zespół za sobą, podrywał do walki w trudnych momentach. Rewelacyjny kapitan!