Karol Kłos: nie mogliśmy im zagrozić w żadnym elemencie
PGE Skra Bełchatów przegrała ostatni w 2014 roku mecz. W Kędzierzynie-Koźlu doznała porażki 0:3 z ZAKSĄ. To druga z rzędu porażka drużyny trenera Miguela Falaski. – Po prostu ten mecz nam nie wyszedł – przyznaje bez ogródek Karol Kłos, środkowy PGE Skry Bełchatów.
Mecz rozpoczął się od wyrównanej walki, która zapowiadała emocjonujące spotkanie stojące na dobrym poziomie. Jednak już po drugiej przerwie technicznej bełchatowianie zaczęli borykać się z poważnymi problemami z przyjęciem. W końcówce pierwszej partii na zagrywkę wszedł Dick Kooy, który skutecznie uniemożliwił przeciwnikom odbudowanie się w tym secie.
– Nasi przeciwnicy zaczęli od pierwszego seta mocno zagrywać. Trafiali zagrywkami po 110km/h w boisko i naprawdę ciężko się grało, co widać po wyniku tego spotkania. Rozbili nas kompletnie i nie potrafiliśmy się przeciwstawić. Do tego dołożyliśmy z naszej strony dużo prostych, niewymuszonych błędów, pod presją ich naprawdę dobrej gry – powiedział Karol Kłos zwracając uwagę na fakt, że cały zespół popełnił aż o dziewięć błędów więcej w elemencie przyjęcia niż gospodarze.
Wśród kolejnych elementów, które zadecydowały o przegranej, można doszukiwać się również słabo funkcjonującego bloku. Gościom nie udało się w ten sposób zdobyć ani jednego punktu. - Ciężko złapać przeciwnika na bloku, jeśli się słabiej zagrywa. Dzisiaj nie mogliśmy im zagrozić w żadnym elemencie. Nawet nie wiem czy mieliśmy taką akcję, że dwa razy z rzędu zapunktowaliśmy, bo to oni cały czas nas punktowali.
Zespół z Kędzierzyna-Koźla zepchnął przeciwników do defensywy grając skutecznie w ataku i mocno serwując. Bełchatowianom zabrakło argumentów w każdym elemencie i choć starali się mobilizować, nie przynosiło to pożądanego skutku. Gospodarze przez cały czas kontrolowali sytuację na boisku.
- Po prostu ten mecz nam nie wyszedł i kolejne akcje nie przynosiły efektu. Chociaż staraliśmy się poprawiać naszą grę, to jeszcze mocniej się zakopywaliśmy. Dobrze, że to jest dopiero połowa sezonu i jeszcze mamy czas na doskonalenie naszej gry, bo na dzień dzisiejszy trzeba niestety sporo poprawić – przyznał środkowy.
Od początku sezonu PGE Skra Bełchatów bez większych problemów wygrywała ze wszystkimi rywalami. Dopiero w końcówce roku mistrzowie Polski niepodziewanie ulegli drużynie z Będzina, potem dzieląc się punktami również z Cuprumem Lubin i Jastrzębskim Węglem. - Ludzie będą mówić, że to jest dołek, że Skra już przestaje wygrywać. Może zaczną wręczać komuś innemu medale – i kto wie? Może to nam właśnie pomoże – zakończył swoją wypowiedź Karol Kłos.