Karol Kłos: tak dobrze grającej kadry jeszcze nie widziałem
To były niesamowite mistrzostwa świata dla polskiej drużyny. Biało-czerwoni w świetnym stylu obronili złoto, a ogromny udział mieli w tym zawodnicy i członkowie sztabu szkoleniowego PGE Skry Bełchatów.
Przed wylotem na mistrzostwa niewiele osób wierzyło w powtórzenie sukcesu z 2014 roku, kiedy to turniej odbywał się w Polsce, a nasi zawodnicy wywalczyli złote medale. Sami zawodnicy to jednak ambitni sportowcy i, choć głośno się o tym nie mówiło, chcieli obronić trofeum. - Naszym celem jest dobra gra. Nie mówimy sobie, które konkretnie miejsce chcemy zająć. Po prostu za cel obraliśmy sobie to, żeby zajść jak najdalej, a z meczu na mecz mistrzostw świata prezentować się coraz lepiej - mówił przed wylotem Artur Szalpuk, przyjmujący PGE Skry.
Od początku turnieju w Bułgarii i Włoszech nasi siatkarze prezentowali się wyśmienicie. Na inaugurację wygrali z Kubą 3:1 i już wtedy pokazali, że są mocni. Kłopotu nie sprawiła im zresztą żadna ekipa z pierwszej rundy, bo później wygrywali z Portoryko (3:0), Finlandią (3:1), Iranem (3:0) i Bułgarią (3:1). Polacy trochę słabiej zaczęli prezentować się w drugiej fazie, bo rozpoczęli od przegranych z Argentyną (2:3) oraz Francją (0:3). I choć niektórzy kibice już zwątpili w biało-czerwonych, to nasi zawodnicy ograli Serbię 3:0 i awansowali do najlepszej szóstki!
O ścisłą czwórkę zespół prowadzony przez selekcjonera Vitala Heynena grał ponownie z Serbią, a także z Włochami. Biało-czerwoni po świetnym meczu pokonali zespół z Bałkanów 3:0 i byli już o krok od gry o medale. Gdy wygrali pierwszego seta z Włochami (ostatecznie mecz przegrali 2:3), to wiedzieli już, że są w półfinale!
W meczu o finał Polacy spotkali się ze Stanami Zjednoczonymi, czyli jednym z faworytów do zwycięstwa w całym turnieju. Zagrali jednak bardzo dobrze i pokonali USA po tie-breaku! To już wtedy był ogromny sukces naszej kadry, ale przed biało-czerwonymi był jeszcze wielki finał z Brazylią. To rywal, z którym mierzyliśmy się również cztery lata temu podczas mundialu w Polsce, ale również w 2006 roku. O spotkaniu Polski z Brazylią można powiedzieć tyle, że biało-czerwoni zagrali perfekcyjne. Zwyciężyli 3:0 i obronili tytuł mistrzowski!
- To ogromny sukces naszej reprezentacji, ale stoi za nim ciężka praca. W dzisiejszym sporcie talent już nie wystarczy. Tym bardziej trzeba docenić ten sukces. Obroniliśmy mistrzostwo świata, co jeszcze się nigdy nam nie zdarzyło - mówi Michał Winiarski, drugi trener PGE Skry Bełchatów, który grał zarówno w finale mundialu 2006, jak i 2014.
Ogromny wkład w końcowy sukces mieli trzej siatkarze PGE Skry: Jakub Kochanowski, Grzegorz Łomacz i Artur Szalpuk. - Z Grześkiem miałem okazję zarówno grać, jak i pracować jako trener. To naprawdę świetny siatkarz - dodaje Winiarski. - Z Arturem w roli trenera jeszcze nie pracowałem, podobnie jak z Kubą. Ale sam fakt, jak prezentowali się w mistrzostwach świata w tak młodym wieku i jak są już daleko, napawa optymizmem.
Warto przypomnieć, że w aktualnym składzie PGE Skry są też Mariusz Wlazły i Karol Kłos, czyli dwaj kolejni zawodnicy, którzy zdobywali mistrzostwo świata cztery lata temu, a teraz kibicują swoim kolegom. - Trzeba przyznać, że aktualni mistrzowie świata wysoko postawili sobie poprzeczkę, bo w najbliższym sezonie wszyscy będą ich szczególnie obserwować. Wiem, bo sam to przeżywałem - uśmiecha się Kłos. - Czekamy na nich w Bełchatowie. A jeśli chodzi o występ reprezentacji, to ogromny szacunek, bo tak dobrze grającej kadry jeszcze nie widziałem.
W Bełchatowie czekamy również na powrót scouta Roberta Kaźmierczaka oraz fizjoterapeuty Tomasza Pieczki. Obaj mieli ogromny wpływ na wywalczenie przez Polaków złotego medalu. Czwarte miejsce w siatkarskim mundialu z reprezentacją Serbii zajął natomiast Milan Katić, a Milad Ebadipour z kadrą Iranu zajął 13. miejsce.
Reprezentanci Polski dziś wrócą do kraju i powinni pojawić się na treningach PGE Skry po turnieju Giganci Siatkówki, który jest zaplanowany na najbliższy weekend. Ebadipour jest już w Bełchatowie i w poniedziałek rozpoczął treningi ze swoją drużyną.