Karol Kłos: w życiu trzeba być cierpliwym
W meczu z Iranem reprezentacja Polski rozegrała kolejny emocjonujący i wyczerpujący mecz. Biało-czerwoni zwyciężyli 3:2 (18:25, 23:25, 25:15, 25:20, 15:11). Jutro zmierzą się z Wenezuelą (początek 5.10 polskiego czasu). W poniedziałek podopieczni Stephane’a Antigi przeniosą się do Toyamy.
PLUSLIGA.PL: Jak wyglądało to spotkanie z pana perspektywy? Stał pan z boku, ale jednak jest pan częścią zespołu.
KAROL KŁOS: Pierwsze dwa sety Irańczycy zagrali bardzo dobrze. Widać było, że bardzo chcieli to spotkanie wygrać. Nakręcali do dobrej gry. Dobrze przyjmowali, dobrze zagrywali. Mieliśmy problem, aby ich jakkolwiek ruszyć, ale po drugim secie to się zmieniło. Zaczęła się zupełnie inna gra. Irańczycy zaczęli popełniać dużo więcej błędów, nie byli też tak skuteczni w polu serwisowym. My z kolei rozkręcaliśmy się. Sam nie wiem, jak to się stało, że wróciliśmy do gry i doprowadziliśmy do wygranego przez nas tie-breaka.
Czy trener Antiga jakoś specjalnie was motywował na przerwach?
KAROL KŁOS: Myślę, że tych chłopaków, którzy byli na boisku, nie trzeba w ogóle motywować. Oni są tak zmotywowani, że już więcej nie trzeba. Nie takie mecze grali i nie takie wygrywali, także dokładnie wiedzą, jaka jest stawka. Myślę, że to zwycięstwo jeszcze bardziej ich podbuduje.
A wy stojąc w kwadracie mobilizujecie kolegów?
KAROL KŁOS: Gardła mamy bardzo zdarte (śmiech). Krzyczymy, dopingujemy, staramy się, bo ta hala jest dość specyficzna. Jest w niej stosunkowo mało kibiców, szczególnie w porównaniu do tego, co możemy spotkać w Polsce. Trzeba naprawdę zdzierać gardła i dopingować chłopaków.
Dziś na trybunach można było zobaczyć dość dużą grupę irańskich kibiców. Czy przeszkadzał wam ich doping?
KAROL KŁOS: No chyba dzięki tym kibicom Irańczycy tak się wzięli do roboty. Przez te dwa pierwsze sety chcieli naprawdę coś udowodnić, nie wiem co komu, ale chcieli pokazać, że potrafią grać. Tak w połowie im to wyszło(śmiech).
W niedzielę zagracie z reprezentacją Wenezueli. Czy będzie to spokojniejsze spotkanie?
KAROL KŁOS: Nie, tu nie ma spokojnych meczów. Tu nie ma drużyn, do których można podejść na pełnym luzie i dograć mecz, bo i tak się wygra. Tutaj w każdym spotkaniu trzeba walczyć i myślę, że w meczu z Wenezuelą to pokazaliśmy. Polacy walczą. Jeśli przegrywamy 0:2 to nie znaczy, że przegramy spotkanie i się poddamy. Właśnie to pokazali nasi zawodnicy, którzy byli dziś na boisku.
A jak pan myśli, kiedy pan dostanie szansę na grę?
KAROL KŁOS: Nie wiem. Czekam sobie spokojnie. W życiu trzeba być cierpliwym (śmiech).