Kawika Shoji: PlusLiga jest wymagająca
PLUSLIGA. Po wygranej z Aluronem Virtu CMC Zawiercie pewnie poczuliście dużą ulgę, bo w waszej obecnej sytuacji w tabeli każde zwycięstwo i punkty są na wagę złota.
KAWIKA SHOJI (rozgrywający Asseco Resovii): To dla nas ogromnie ważne, że odnieśliśmy kolejne zwycięstwo i wygraliśmy przed własną publicznością. Staraliśmy się w ostatnim czasie powoli odbudować naszą grę. Każdy kolejny mecz i zwycięstwo, to dla nas ważny krok, żeby grać skuteczniej i budować wokół naszej drużyny pozytywne nastawienie. Cieszy to, że tak dobrze weszliśmy w ten mecz, bo pierwszy set zagraliśmy naprawdę na wysokim poziomie. Wiedzieliśmy jednak, że nie będzie nam łatwo o zwycięstwo. Zawiercie ma przecież bardzo dobry zespół i doświadczonych graczy, więc spodziewaliśmy się z ich strony dużego oporu. Tym bardziej cieszy to, że po porażce w drugiej partii udało nam się wrócić do dobrej gry i wygrać całe spotkanie za trzy punkty.
- Bardzo ważna dla waszej pewności siebie była wygrana końcówka czwartego seta, bo w poprzednich meczach przegrywaliśmy wiele setów na przewagi i to była wasza słabość.
- Żeby myśleć o sukcesie w PlusLidze trzeba wygrywać zacięte końcówki, w których o wyniku decydują pojedyncze akcje. Rozgrywki w Polsce są naprawdę bardzo dobre, wymagające i zacięte. Dla mnie PlusLiga, to aktualnie druga liga na świecie pod względem trudności. To naprawdę silne rozgrywki, w których w każdym meczu trzeba mocno bić się o punkty i w których nie brakuje bardzo zaciętych, wyrównanych setów.
- W końcu otrzymał pan szansę gry od początku spotkania i bardzo dobrze wywiązał się z roli pierwszego rozgrywającego.
- Bardzo mnie to cieszy, ale dla mnie najważniejsze jest dobro drużyny. Jestem do dyspozycji trenerów i staram się jak najlepiej wywiązywać z powierzonych mi zadań. Niezależnie od tego, czy będę grał od początku meczu, czy wchodził z ławki w trakcie spotkania, to będę robił wszystko, żeby pomóc drużynie w wywalczeniu zwycięstwa. Oczywiście czułem dużą radość z gry wychodząc na boisko od pierwszej akcji. Czułem takie dodatkowe emocje i starałem się nimi dzielić z kibicami, którzy są dla nas bardzo ważni i bardzo potrzebujemy ich wsparcia w każdym meczu. Podobała mi się atmosfera na meczu.
- Czy był pan mocno rozczarowany swoją dotychczasową rolą w zespole, bo zwykle wchodził pan na boisko przy bardzo niekorzystnym wyniku, kiedy losy setów były już rozstrzygnięte.
- Oczywiście ciężko jest wchodzić na boisko i odwrócić losy seta, kiedy strata do rywala jest już bardzo duża. Bardziej jednak byłem rozczarowany tym, jak prezentowała się cała nasza drużyna jako kolektyw, bo wyraźnie nam nie szło i każdy z nas to przeżywał. To jest gra zespołowa i tutaj nie liczą się własne ambicje i potrzeby co do wymiaru gry, tylko gotowość poświęcenia wszystkiego dla dobra całego zespołu. Dlatego jestem oddany drużynie i będę starał się robić to, czego zespół będzie ode mnie wymagał.
- Ma pan jakieś własne spostrzeżenia i wnioski na temat tego, co było największą przeszkodą w skutecznej grze Asseco Resovii od początku sezonu?
- Nie ma jakiegoś jednego konkretnego powodu naszej słabszej postawy i problemów w grze. To splot wielu różnych czynników, w zależności od danego dnia i meczu. Na pewno ten początek rozgrywek w naszym wykonaniu jest mocno rozczarowujący, ale trzeba się z tego otrząsnąć i wyciągnąć wnioski na przyszłość. Nie ma innego sposobu, jak to, żeby cały czas budować grę, poprawiać ją i iść do przodu.
- Wspomniał pan, że ważne jest budowanie pozytywnej więzi z kibicami, ale to jest trudne, jeśli przytrafiają wam się takie mecze, jak ten mikołajkowy z Jastrzębskim Węglem, kiedy publiczność w hali Podpromiu liczyła na bardzo zacięte widowisko i srogo się zawiodła.
- Nie chciałbym już wracać myślami do tego meczu. Mogę tylko powiedzieć z własnego doświadczenia, że po serii porażek pojawia się problem z okazywaniem pewności siebie na boisku, zwłaszcza gdy rywal prezentuje się od początku spotkania z bardzo dobrej strony i narzuca swój rytm gry. Taki jest jednak sport, a my jesteśmy tylko ludźmi, którzy mają swoje słabości i czasem się załamują, kiedy nic im nie wychodzi. Pojawia się wtedy poczucie bezradności, słabości i braku wiary w końcowy sukces. Tak było właśnie w naszym przypadku z Jastrzębiem. Zdajemy sobie jednak sprawę, że ciąży na nas odpowiedzialność, żeby grać z dużo większą koncentracją i lepiej zaczynać mecze niż wtedy.
- Czy po dwóch wygranych z rzędu optymistycznie podchodzicie do kolejnego spotkania u siebie, tym razem z Cerradem Czarnymi Radom?
- Na pewno czujemy dużą szansę, żeby wywalczyć ważne punkty i w dobrych nastrojach udać się na przerwę świąteczną. Po ostatnich zwycięstwach jesteśmy już nieco podbudowani psychicznie i podekscytowani kolejnym meczem przed własną publicznością. Mam nadzieję, że kibice będą znów z nami w licznym gronie i wspomogą nas swoim dopingiem. Chcemy powiększyć swój dorobek o kolejne punkty.
- To będzie wasz ostatni mecz przed dłuższą przerwą w rozgrywkach, więc pojawi się pewnie dodatkowa mobilizacja, żeby zakończyć 2019 rok zwycięstwem?
- Bardzo zależy nam na tym, żeby to był taki pozytywny mecz i dobry prognostyk na przyszłość. Osobiście jestem bardzo podekscytowany na myśl o tym spotkaniu. Mamy jeszcze kilka dni na treningi i przygotowania. Mam nadzieję, że będziemy gotowi do dobrej gry i walki z Radomiem już od pierwszej piłki.
Powrót do listy