Każdy scenariusz jest możliwy
- Skra może wygrać wszystko, ale może także wszystko przegrać. W ciągu ostatnich dwóch lat poziom rozgrywek krajowych znacznie się podwyższył. Zespoły europejskie z którymi przyjdzie nam się zmierzyć w Łodzi, to najwyższa półka, przeciwnicy najwyższej klasy. Sądzę, że nie presja zadecyduje, ale szczęście, które nam dopisze w Final Four lub nie. Zagramy przed własną publicznością, to pomaga, ale też paraliżuje – powiedział nam rozgrywający PGE Skry Bełchatów Miguel Angel Falasca.
PlusLiga: Od dłuższego czasu Skra przygotowywała się do tej ważnej imprezy, jaką będzie Final Four w Łodzi.
Miguel Falasca: Przygotowania zaczęły się w chwili, gdy dowiedzieliśmy się, że turniej finałowy odbędzie się w Polsce. Z racji tego, że jesteśmy gospodarzem, nie musieliśmy brać udziału w play off Ligi Mistrzów. To dobrze, bo spokojnie można się skupić na tej imprezie, ale i źle, bo trzeba szukać przeciwników na odpowiednim poziomie w celu szlifowania formy. Na szczęście klub postarał się o dobrych rywali sparingowych. Najpierw pojechaliśmy do Niemiec, gdzie rozegraliśmy dwa spotkania z Friedrichshafen (oba przegrane 1:3, 0:4, przyp. red.), następnie do Włoch. Zdecydowanie lepiej oceniam naszą podróż do Italii. Przeciwnicy byli bardzo wymagający, odnotowaliśmy tam dwa zwycięstwa ( z Sisley Treviso 3:2 i Modeną 3:1, red.) oraz jedną porażkę (z Modeną 1:3). Włosi postawili nam wysoko poprzeczkę, z klubami z Serie A zawsze trudno się gra, bez względu na to, czy są z czołówki tabeli, czy nie. Te sprawdziany były dla nas bardzo ważne. Dobra forma jest nam potrzebna do rywalizacji w Pluslidze. Zaraz po turnieju w Łodzi rozpoczną się najistotniejsze mecze sezonu ligowego.
- Do gry wrócił na dobre Michał Winiarski, to spore wzmocnienie, zwłaszcza przy problemach zdrowotnych Michała Bąkiewicza.
- Tak, wszyscy czekamy na powrót „Bąka”, brakuje go nam. Dobrze, że Michał Winiarski gra już w pełnym wymiarze, bo pozycja przyjmujących została u nas osłabiona. „Winiar” jest świetnym zawodnikiem, jest niezwykle potrzebny. Na koniec sezonu musimy mieć nie tylko mocną szóstkę, ale i dobrych zmienników. Dobrze dogadujemy się z „Winiarem” na boisku, bo on posiada ogromne umiejętności, mówi też po włosku, a to bardzo mi pomaga. Ja generalnie nie narzekam na współpracę na parkiecie. Gramy z chłopakami dość długo i praktycznie rozumiemy się bez słów, zarówno podczas meczów jak i treningów.
- Jesteś odporny na krytykę ze strony mediów, czy przejmujesz się nią?
- Skłamałbym, gdybym powiedział, że się nie przejmuję krytyką. Chyba nie ma kogoś takiego, kogo to całkiem nie obchodzi. Czasami próbuję sam siebie przekonać, żeby nie brać krytyki tak dogłębnie, ale nie zawsze się da. Przegrany mecz z Resovią w Rzeszowie (¼ Pucharu Polski, przyp. red.) był dla mnie bardzo przykry, a raczej to, co o sobie przeczytałem. Czasami mam wrażenie, że niektórzy czyhają tylko, żeby móc ulżyć sobie w ten sposób, żeby dobić złym słowem. Tymczasem my jesteśmy tylko ludźmi, i błędy jakie popełniamy nie są naszym zamiarem. Zdarzają się dni, kiedy mimo najszczerszych chęci po prostu nie idzie. Z drugiej strony znam siatkówkę na tyle, że zdaję sobie sprawę z tego, że wymaga się od nas wiele i słowa krytyki są wliczone w nasz zawód. Dla każdego zawodnika najważniejsze jest mieć dobre stosunki z chłopakami na boisku. Błędy jakie popełniamy są rozliczane zespołowo, a nie indywidualnie, bo nie da się w siatkówce obarczyć jednego zawodnika winą za porażkę.
- Twój kontrakt ze Skrą kończy się w tym sezonie, czy prowadzone są jakieś rozmowy na temat jego przedłużenia. Chciałbyś zostać w Bełchatowie?
- Nie prowadzę na razie żadnych rozmów. Sezon trwa, przyjdzie czas na rozmowy. Jeśli klub będzie nadal zainteresowany moją osobą, chętnie zostanę. Bełchatów to świetny klub, mieszkam tu już dwa lata i zawsze to podkreślałem, że czuje się tu jak w domu. Staram się grać i korzystać z moich umiejętności jak najlepiej. Skra jest najlepszym klubem w Polsce pod wieloma względami i jednym z lepiej zarządzanych w Europie. Móc grać w takim zespole, to wielkie szczęście i wyróżnienie. Ja go dostąpiłem na dwa lata, co będzie dalej … czas pokaże. Jeśli przyjdzie mi opuścić Bełchatów, zawsze będę mile wspominać te dwa niezwykłe sezony.