Kazimierz Pietrzyk: któż nie chciałby wygrać pucharu CEV?
Bez względu na wynik pierwszego meczu w Treviso sprawa pucharu rozstrzygnie się w Kędzierzynie-Koźlu –mówi przed finałowymi meczami w pucharze CEV prezes ZAKSY Kazimierz Pietrzyk.
PlusLiga: Radość z awansu ZAKSY do finału pucharu CEV była ogromna. Ale teraz celem jest zdobycie trofeum. Jak przebiega operacja pod kryptonimem „mecze finałowe z Sisleyem Treviso”?
Kazimierz Pietrzyk: Mamy organizacyjny zawrót głowy. Przez ostatnie dni pracujemy po kilkanaście godzin dziennie, a to jeszcze nie koniec. Im bliżej meczu w Kędzierzynie, tym pracy będzie więcej. Otrzymaliśmy szczegółowy regulamin finału i teraz musimy załatwić mnóstwo spraw. Czytając niektóre przepisy łapiemy się za głowę, ale taki są wymogi i musimy im sprostać. Wszystko będzie dokładnie sprawdzane przez komisarza, który przyjedzie do nas wcześniej. Zobaczy hale, całe zaplecze. Przed pierwszym gwizdkiem wszystko perfekcyjnie musi być przygotowane. Formalności jest mnóstwo, ale musimy im podołać.
- W wielu wywiadach podkreśla pan, że udział w pucharze obciąża budżet klubu, a korzyści finansowych z tego nie ma. Warto więc brać udział w takich rozgrywkach?
- Z biznesowego punktu widzenia, to nie warto, bo ciągle dokładamy do interesu. Do tej pory wydaliśmy grubo ponad 300 tys. złotych, a koszty ciągle rosną. Co chwilę dowiadujemy się, że za coś musimy zapłacić. Sama kontrola antydopingowa podczas meczu finałowego będzie nas kosztowała kilkanaście tysięcy złotych. Co do zasadności udziału w pucharach, to nie jest to indywidualne podejście klubu. Krajowe federacje powinny wpłynąć na CEV, żeby zmienić zasady finansowania rozgrywek, bo kluby nie powinny tylko dokładać do pucharów. Myślę, że po sezonie trzeba się zastanowić nad tym, czy polskie zespoły zagrają w przyszłorocznej edycji.
Jednak jest i druga strona. Czysto sportowa. To duży sukces zespołu i polskiej siatkówki. Któż nie chciałby wygrać pucharu CEV? A czy za tym sukcesem pójdą konkretne korzyści dla klubu, to czas pokaże.
- Za kilka dni pierwszy mecz finałowy. Fajnie byłoby wygrać we Włoszech i wrócić do siebie dopełnić formalności. Faktem jest, że szczęście sprzyja ZAKSIE w tych rozgrywkach. Nasz zespół przegrywa na wyjazdach, ale w rewanżu odrabia starty i wygrywa „złote sety”. Nikt chyba nie miałby nic przeciwko, gdyby i teraz sytuacja się powtórzyła.
- Czymś fajnym, to byłoby zdobycie pucharu. Bez względu na wynik pierwszego meczu w sprawa rozstrzygnie się w Kędzierzynie-Koźlu. Wiem, że nasi zawodnicy dadzą z siebie wszystko.