Kevin Tillie: nie chciałem tracić ani minuty więcej
W obecnym sezonie kontuzje go nie omijały- najpierw problemy z kolanem, potem uraz barku. Kevin Tillie – przyjmujący ZAKSY Kędzierzyna-Koźle zdradza jak czuje się po operacji, ile czasu potrzebuje, by wrócić do gry i czy widzi się w drużynie Andrei Gardiniego.
PLUSLIGA.PL: Przede wszystkim, jak się pan czuje po poniedziałkowej operacji?
KEVIN TILLIE: Przez całą noc i następnego dnia odczuwałem silny ból, ale z każdą chwilą powinno być lepiej. Operacja się powiodła, przez cały zabieg byłem przytomny i muszę przyznać, że robiło to wrażenie.
To była pana pierwsza operacja – odczuwał pan stres?
KEVIN TILLIE: Nie będę ukrywał, że byłem nieco zdenerwowany i nie wiedziałem czego się spodziewać, ale anestezjolog i chirurg zadbali o mój komfort. Ponadto mój wujek mógł być obecny przez cały czas trwania zabiegu, więc miałem w nim wsparcie.
Wiele czasu spędził pan na rehabilitacji i nic nie mówiło się o potencjalnej operacji. Skąd taka decyzja?
KEVIN TILLIE: Czułem, że mój bark jest bardzo niestabilny i w tamtym momencie stwierdziłem, że przyszła najwyższa pora na zabieg. Nie chciałem tracić już ani minuty więcej na czekanie.
Obecny sezon rozpoczął pan od problemów z kolanem. Jak teraz wygląda ta sytuacja?
KEVIN TILLIE: Z początkiem roku zaczęło być coraz lepiej, a obecny czas rekonwalescencji wykorzystałem na zatroszczenie się o całe moje ciało.
Kiedy ZAKSA Kędzierzyn-Koźle poinformowała o pana poważnych problemach zdrowotnych, w pierwszej kolejności na myśl przychodziło odnowienie się kontuzji kolana. Jak rozpoczęły się pana kłopoty z barkiem?
KEVIN TILLIE: Wszystko zaczęło się od głupiego wypadku na treningu po meczu Ligi Mistrzów przeciwko Moskwie. Zderzyłem się wówczas z kolegą z drużyny i zwichnąłem bark.
Jak będzie wyglądać najbliższy czas? Odpoczynek i dalsza rehabilitacja?
KEVIN TILLIE: Przez kolejne trzy miesiące będę wykluczony z jakiejkolwiek gry i aktywności, a przez najbliższe sześć tygodni mój bark pozostanie unieruchomiony.
Czy dla tak aktywnego człowieka jak pan ten „leniwy czas” nie jest czymś w rodzaju kary?
KEVIN TILLIE: Nigdy nie jest przyjemnie, kiedy trzeba zaprzestać grania. Rekonwalescencja i powrót do formy są ciężkie zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Jednak postrzegam to jako szansę, by wrócić silniejszy niż byłem przedtem.
Czy uda się panu wdrożyć w siatkówkę przed rozpoczęciem okresu reprezentacyjnego?
KEVIN TILLIE: Zrobię wszystko, co możliwe aby wrócić do formy i wierzę, że uda mi się dołączyć do drużyny narodowej, a przede wszystkim wystąpić na Mistrzostwach Europy w Polsce.
Operacja przytrafiła się panu w najgorszym momencie – tuż przed rozstrzygnięciami w fazie zasadniczej, walką o medale PlusLigi i play offami Ligi Mistrzów. Czy ma pan poczucie, że nie skończył swojej roboty w ZAKSIE?
KEVIN TILLIE: Ciężko było mi zaakceptować, że dla mnie sezon w ZAKSIE już się skończył. To właśnie dlatego tak długo odwlekałem decyzję o operacji. Nie chciałem osłabić drużyny i poddać się w momencie, w którym rozgrywałem moją pierwszą Ligę Mistrzów w życiu. Ponadto miałem szansę wygrać po raz drugi z rzędu polską ligę i zawalczyć o zdobycie dwóch tytułów w ciągu roku.
Czy zostanie pan w ZAKSIE na kolejny sezon i spróbuje obronić Puchar Polski?
KEVIN TILLIE: Nie mam jeszcze żadnych informacji odnośnie nowego sezonu.
W przyszłym sezonie na stanowisku trenera znajdzie się Andrea Gardini. To dobry wybór dla ZAKSY? Mógłby pan pracować z tym szkoleniowcem?
KEVIN TILLIE: Tak, jak najbardziej. Słyszałem o nim wiele dobrych rzeczy i znam go trochę przez mojego tatę. Chciałbym z nim pracować.
Dlaczego pana zdaniem ZAKSA Kędzierzyn-Koźle powinna sięgnąć po drugie mistrzostwo z rzędu?
KEVIN TILLIE: Myślę, że mamy najlepiej zbalansowaną drużynę, jesteśmy bardzo dobrze wyszkoleni technicznie i przygotowani taktycznie. Mamy też niesamowitego ducha zespołu, którego nie można znaleźć w wielu innych drużynach.