Klasyk PlusLigi zostanie rozegrany w Rzeszowie. Historia jest bardzo ciekawa
W PlusLidze mamy kilka meczów, które można nazwać klasykami. Wśród nich na pewno jest rywalizacja Asseco Resovii Rzeszów z Grupą Azoty ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. W środowy wieczór (o godzinie 21) oba zespoły zmierzą się po raz 80. i jak zwykle trudno wskazać faworyta.
Odkąd 18 lat temu zespół z Rzeszowa wrócił do PlusLigi, najwięcej meczów rozegrał z rywalami z Kędzierzyna-Koźla. W sumie było to aż 79 spotkań, z których 39 wygrała Asseco Resovia, a 40 - Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle (wcześniej pod nazwą Mostostal). Tej rywalizacji zawsze towarzyszyły duże emocje, niekiedy dramaty, kontuzje, a aż 25 razy zwycięzcę wyłonił tie-break…
Pierwsza konfrontacja resoviaków z ówczesnym Mostostalem - w 2004 roku - miała miejsce w drugiej kolejce i zakończyła się wygraną rzeszowskiego zespołu, który odniósł pierwsze zwycięstwo w lidze. W kolejnych latach oba zespoły regularnie rywalizowały w fazie play-off, a stawką były miejsca 5-8.
Odwołana dekoracja ZAKSY i pech prezesa
Dopiero w sezonie 2008/2009 te drużyny zmierzyły się w półfinale, a lepsza była Asseco Resovia, wygrywając 3:1 (0:3, 3:2, 3:1, 3:2). Rok później ponownie rywalizowały o brązowy medal, a mecze na długo pozostały w pamięci kibiców. ZAKSA wygrała dwa razy u siebie (3:0 i 3:1), a w trzecim spotkaniu - na Podpromiu - prowadziła 2:1 i 23:17. Hostesy już stały z medalami, gdy Grzegorz Kosok pojawił się w polu zagrywki, a rezerwowy rozgrywający Ivan Ilić odmienił grę zespołu. Resoviacy doprowadzili do tie-breaka, wygrali go i nie poprzestali na tym, wygrywając kolejne dwa mecze (3:1, 3:0), dzięki czemu to oni odebrali brązowe medale w hali rywala.
Kędzierzynianie zrewanżowali się w kolejnym sezonie, kiedy pokonali przetrzebioną kontuzjami (m.in. Gyorgy Grozera) Asseco Resovię w półfinale 3:1 (3:2, 0:3, 3:0, 3:1). Poważnej kontuzji - skręcenia stawu kolanowego i zerwania mieśnia czworogłowego uda - doznał wówczas Sebastian Świderski, obecny prezes PZPS.
W sezonie 2011/2012 znów w półfinale doszło do rzeszowsko-kędzierzyńskiej rywalizacji, a górą była Asseco Resovia, zwyciężając 3:1 (3:0, 1:3, 3:2, 3:0). W finale drużyna z Rzeszowa przerwała hegemonię PGE Skry Bełchatów. Do ciekawej sytuacji doszło w rundzie zasadniczej na Podpromiu, gdzie sędziowie w czwartym secie zakończyli mecz przy wyniku 24:14. Od razu zareagowali statystycy obu zespołów, a Maciej Dobrowolski, rozgrywający gospodarzy, tak opowiadał o tym zdarzeniu:
- Zgłaszaliśmy sędziemu, że to nie jest jeszcze koniec, ponieważ zgodnie z informacją od naszych statystyków, którzy prowadzą protokół, było tych punktów 24.
Arbitrzy po krótkiej nardzie z sędziowskim stolikiem orzekli, że to już koniec (3:1), a komisarz Jerzy Kajzer wręczył statuetkę MVP Grozerowi. Kibice zaczęli opuszczać trybuny, zawodnicy Asseco Resovii rozpoczęli pomeczowe rozciąganie, a kędzierzynianie rozdawali kibicom autografy, pozowali do zdjęć, a kilku z nich poszło do szatni. Po około 20 minutach dyskusji główny arbiter Waldemar Niemczura poinformował, że faktycznie nastąpił błąd i mecz zostanie dokończony. ZAKSA odmówiła powrotu na boisko. - Ciekawie jak? Spod prysznica, czy kontroli antydopingowej? - zastanawiał się trener Krzysztof Stelmach, a kapitan Grzegorz Pilarz dodawał:
- Decyzja była taka, że nie przystąpimy do tego meczu, który już zakończyli sędziowie.
Finał dla Asseco Resovii
Rok później Asseco Resovia i ZAKSA spotkały się w finale, a po niezwykle emocjonujących meczach górą byli rzeszowianie, którzy sukces świętowali na boisku rywala, wygrywając piąty mecz 3:1 (wcześniej 0:3, 3:1, 3:0, 0:3, 3:1).
W sezonie 2013/2014 do konfrontacji ZAKSY z Asseco Resovią znów doszło w półfinale. W pierwszym spotkanie więzadła w kolanie zerwał Olieg Achrem, a kędzierzynianie wygrali dwa pierwsze spotkania w Rzeszowie po 3:2. Wydawało się, że nic im nie zagrozi w awansie do finalu, ale resoviacy się podnieśli z kolan, choć w meczu nr 3 w Kędzierzynie-Koźlu przegrywali już 0:2. Odwrócili jednak losy rywalizacji i awansowali do finału.
Po raz ostatni oba zespoły w fazie play-off rywalizowały w sezonie 2015/2016. W spotkaniach finałowych dominacja ZAKSY nie podlegała dyskusji: wygrała trzy mecze bez straty seta i fetowała mistrzowski tytuł na Podpromiu. Od tamtej pory zespół z Opolszczyzny regularnie grał o najwyższe laury, natomiast rzeszowianie z sezonu na sezon spisywali się gorzej. Nie oznacza to jednak, że ich meczom w rundzie zasadniczej nie towarzyszyły emocje i dramaturgia. To resoviacy niespodziewanie przerywali długie serie zwycięstw ekipy z Kędzierzyna-Koźla.
Bez sentymentów
W tym sezonie świetny start notują siatkarze z Rzeszowa, którzy wygrali sześć kolejnych meczów i obok Jastrzębskiego Węgla są niepokonani w PlusLidze. - Spodziewamy się, że po takim początku sezonu w wykonaniu naszej drużyny każdy będzie chciał wyjść na boisko i - kolokwialnie mówiąc - będą chcieć nas „zagryźć”. Myślę, że w środę czeka nas bardzo trudne spotkanie, mam nadzieję, że piękne do oglądania i że wszyscy, którzy zgromadzą się na hali oraz przed telewizorami, będą z niego zadowoleni, a z wyniku to my będziemy się cieszyć - stwierdził Paweł Zatorski.
Libero Asseco Resovii do Rzeszowa trafił przed rokiem z Kędzierzyna-Koźla, wraz z Jakubem Kochanowskim. W ZAKSIE grał prze siedem. - To nie jest moja pierwsza zmiana klubu w życiu, więc jest to dla mnie tak naprawdę chleb powszedni żeby grać przeciwko swojemu byłemu zespołowi. Oczywiście mam tam świetnych kolegów i przyjaciół, z którymi gram w reprezentacji.
Powrót do listyMyślę, że miło będzie zobaczyć się z nimi na boisku, ale ani oni, ani my, nie będziemy mieli względem siebie żadnych sentymentów - zakończył Zatorski.