Klemen Čebulj: Mało kto rozumie jaką drogę przeszliśmy jako drużyna
– Kiedy po raz pierwszy pojawiłem się w tej drużynie, czyli jakieś 15 lat temu, byliśmy w światowym rankingu w okolicach 37. miejsca, a teraz jesteśmy na trzecim! To jest niewiarygodne jak ta grupa przez tyle lat trzymała się i wciąż trzyma się razem, oczywiście z małymi zmianami w składzie, ale w większości jesteśmy od lat tym samym zespołem. Dla nas awans na igrzyska, to jedno z największych osiągnięć w historii i taka duża satysfakcja po tych wszystkich latach pracy i pokonaniu kolejnych kroków – mówi Klemen Cebulj, jeden z liderów kadry Słowenii i Asseco Resovii Rzeszów.
PLUSLIGA.PL: Reprezentacja Słowenii jako zwycięzca fazy interkontynentalnej Ligi Narodów przystępowała do ćwierćfinału VNL z Argentyną w roli faworyta i tą presję wytrzymała będąc już w trudnej sytuacji i wygrywając ostatecznie dopiero po tie-breaku.
Klemen Čebulj (przyjmujący reprezentacji Słowenii i Asseco Resovii): Na pewno presja była po naszej stronie, bo przecież mierzyły się ze sobą pierwszy i ósmy zespół po rundzie interkontynentalnej. Wiedzieliśmy, że w Łodzi czeka nas trudne zadanie. Przyjechaliśmy do Polski po turnieju w Lublanie, gdzie mogliśmy liczyć na doping naszej wspaniałej publiczności, która daje nam bardzo wiele jeśli chodzi o energię i takie dobre samopoczucie na boisku. Myślę, że słabszy początek meczu z Argentyną był wynikiem tego, że czuliśmy presję na sobie. Potem jednak wróciliśmy do gry silniejsi, przede wszystkim mentalnie, bo fizycznie było nam bardzo ciężko od początku meczu do końca. Mentalnie jednak byliśmy silni, co pokazała trudna końcówka czwartego seta i potem tie-break.
PLUSLIGA.PL: Dla pana indywidualnie było to trudne spotkanie, które zaczął pan bardzo słabo w ataku i został nawet zmieniony, ale potem w kluczowych momentach czwartej i piątej partii był pan już praktycznie nie do zatrzymania, zdobywając ostatecznie 16 pkt.
Muszę przyznać, że grało mi się w tym meczu bardzo ciężko. Od początku spotkania nie czułem się zbyt dobrze na boisku i miałem problemy, że wejść w ten mecz i grać na swoim poziomie. Mimo tych problemów z takim czuciem gry starałem się być cały czas obecny i nie myśleć o jakimś załamaniu czy poddaniu się swoim słabościom. Osobiście ważne było dla mnie, że przetrzymałem te trudne momenty na boisku i potem wróciłem do gry z lepszą energią, która rosła w trakcie spotkania. Dzięki temu w końcówce meczu mogłem się pokazać z dużo lepszej strony i to mnie cieszy.
PLUSLIGA.PL: Czego można się spodziewać w półfinale Słowenii z Japonią, skoro oba zespoły są w tym sezonie na fali i zanotowały duży progres w światowym rankingu (zajmując odpowiednio drugie i trzecie miejsce)?
Cóż, Japonia to akurat jedyna drużyna, która pokonała nas w rundzie interkontynentalnej. Na pewno czeka nas ciężki mecz. Japończycy grają bardzo agresywnie i imponująco w obronie. Potem są bardzo precyzyjni na kontrach z wysokich piłek i grają też agresywnie w ataku. Nie będzie nam łatwo się grało w tym spotkaniu. Na pewno z naszej strony potrzebujemy też agresywnej gry już od samego początku. Mamy w pamięci w jaki sposób i dlaczego przegraliśmy mecz z Japonią w Fukuoce, kiedy sami podaliśmy rękę rywalom i pozwoliliśmy im się rozkręcić. Tamto spotkanie mimo niekorzystnego wyniku dla nas było ogólnie wyrównane i musimy z niego wyciągnąć wnioski. Ważne jest też to, żebyśmy nie zaczęli meczu półfinałowego tak źle jak z Argentyną.
PLUSLIGA.PL: Słowenia w tym sezonie zrealizowała już jedno swoje marzenie, jakim był awans na igrzyska olimpijskie. Patrząc jednak na waszą świetną postawę w Lidze Narodów naturalnym wydaje się, że do Paryża pojedziecie z dużymi oczekiwaniami na sukces?
Powrót do listyNasza droga do tych igrzysk jest naprawdę niesamowita. Myślę, że jeszcze do niedawna nikt z zewnątrz w to nie wierzył i nie rozumiał, jaką drogę musieliśmy przejść jako drużyna, żeby znaleźć się w tym momencie, w jakim teraz jesteśmy. Kiedy po raz pierwszy pojawiłem się w tej drużynie, czyli jakieś 15 lat temu, byliśmy w światowym rankingu w okolicach 37. miejsca, a teraz jesteśmy na trzecim! To jest niewiarygodne jak ta grupa przez tyle lat trzymała się i wciąż trzyma się razem, oczywiście z małymi zmianami w składzie, ale w większości jesteśmy od lat tym samym zespołem. Dla nas awans na igrzyska, to jedno z największych osiągnięć w historii i taka duża satysfakcja po tych wszystkich latach pracy i pokonaniu kolejnych kroków, które robiliśmy, żeby piąć się wyżej w światowej hierarchii. Zaczynaliśmy naprawdę z dużego dołu jeśli chodzi o ranking i szanse na kwalifikację olimpijską. Doskonale pamiętam ile wyrzeczeń nas to kosztowało i ile trudności musieliśmy wspólnie pokonać, żeby dotrzeć do tego momentu. Popatrzymy na przykład na reprezentację Polski na przestrzeni tych wszystkich lat, przez którą w tym czasie przewinęły się już trzy pokolenia siatkarzy. Pamiętam jeszcze jak grałem przeciwko takim zawodnikom jak Paweł Zagumny, Michał Winiarski, czy innym, którzy teraz są już trenerami. A my wciąż jesteśmy jako Słowenia w dużej części w tym samym składzie, więc dla nas udział w igrzyskach, to duże wydarzenie. Oczywiście nie spoczniemy na laurach i chcemy pojechać do Paryża nie tylko po to, żeby się pokazać na igrzyskach i być ich częścią, tylko żeby osiągnąć na nich coś wielkiego.