KMŚ: finał bez PGE Skry
PGE Skra Bełchatów przegrała w półfinale Klubowych Mistrzostw Świata z brazylijskim Sada Cruzeiro 2:3 (21:25, 25:23, 25:27, 25:23, 9:15). Jutro podopieczni trenera Nawrockiego o brązowy medal zagrają z Zanitem Kazań.
W półfinale klubowych mistrzostw świata PGE Skra po pięknej walce z Sadą Belo Horizonte 2:3 i dziś zagra o trzecie miejsce Zenitem Kazań.
To był dużo bardziej zacięty mecz niż pierwszy półfinał, w którym włoskie Trentino rozniosło Zenit Kazań. Naszpikowany mistrzami olimpijskimi zwycięzca Ligi Mistrzów zdobył w trzech setach zaledwie 48 punktów! Tak wysoko nie przegrywał nawet najsłabszy na tym turnieju egipski Zamalek.
Nikt w zespole z Ameryki Południowej nie ukrywał, że jedynym wynikiem, który go zadowoli będzie pierwsze miejsce w tym prestiżowym turnieju. Sada to klub, który dzięki fuzji ze słynnym Cruzeiro może liczyć na najwięcej fanów w całej Ameryce Południowej. Kibice piłkarscy szybko zaakceptowali siatkarzy i pierwszy złoty medal mistrzostw kraju, zdobyty w tym roku, przyjęli z ogromną radością i fetowali niczym złoto na murawie. Widząc taki potencjał ogromna spedycyjna firma Sada, mająca 36 lat tradycji, odpowiedzialna między innymi za transport do Ameryki Południowej półtora miliona samochodów rocznie z innych kontynentów, zainwestowała w drużynę. Efekty widać na boisku. Zespół z Belo Horizonte ma najlepszego rozgrywającego w swoim kraju, atakującego, a nawet skrzydłowego Yoandy Leala, którego z Kuby chciało wyciągnąć wcześniej wiele europejskich klubów. Nie miały jednak takiej siły przebicia.
Determinację Brazylijczyków było widać od samego początku na boisku – rywale PGE Skry wyszli bardzo skoncentrowani, nie popełniali żadnych błędów. Mocno serwowali, nie mieli kłopotów z przyjęciem i atakiem. W pierwszym secie mistrz Brazylii po zagrywce Kubańczyka Leala prowadził nawet 11:14, ale za moment po asie Mariusza Wlazłego było już tylko 13:14. Na drugą przerwę techniczną zespoły zeszły przy wyniku 13:16 gdy swój punkt z zagrywki dorzucił Acacio. To najlepiej pokazuje, jak wielką bitwą był ten mecz.
Pierwszy set rozstrzygnął się przy wyniku 19:21, gdy bełchatowianie nie wykorzystali świetnej okazji do kontry, bo ręce na drugą stronę siatki przełożył atakujący piłkę Karol Kłos. Za moment w ataku pomylił się Aleksandar Atanasijević i za chwilę zamiast 20:21 było 19:23. Tej straty zniwelować już się nie udało.
W drugim secie od początku dominowała PGE Skra, głównie za sprawą Atanasijevicia. To on blokował na 6:3, Serb zdobył też punkt dający prowadzenie 20:17. W tym spotkaniu każda chwila nieuwagi mogła kosztować wszystko, bo gracze Sady doskonale bronili, a William wystawiał skutecznie z każdej pozycji. Potrafił nawet zagrać do swojego środkowego sposobem dolnym i to goniąc piłkę dwa metry za linią boczną!
Seta też skończył Serb, wykorzystując trzecią piłkę setową dla siedmiokrotnych mistrzów Polski. Brazylijczycy, gdy tracili kilka punktów, nie byli już tak skuteczni.
W trzeciej partii od początku trwała walka punkt za punkt, a emocje sięgały zenitu. W swoim stylu cieszyli się żywiołowi Brazylijczycy, ale i bełchatowianie pokazywali, że są zgranym zespołem, fetując każdy punkt. Przy wyniku 19:19 przechodzącej piłki nie skończył Mariusz Wlazły, którego Sanchez ustrzelił za chwilę zagrywką, ale i te straty PGE Skra obroniła. Poległa dopiero po czwartej piłce setowej, gdy zablokowany został Michał Winiarski.
Czwarty set zaczął się od czterech punktów dla mistrzów Brazylii, którzy grali coraz spokojniej. Mylili się, gdy rywal mocno naciskał, a gdy czuli, że wszystko im wychodzi, byli nie do zatrzymania. Tak właśnie stało się po wygranym przez mistrza Ameryki Południowej trzecim secie, którego przy większej dozie szczęścia, mogła dopisać sobie PGE Skra. I tak było przez większość ostatniej partii tego meczu, w którym przewaga Sady ani razu nie była mniejsza niż dwa punkty. Aż do końcówki, w której zrobiło się 20:20 i znów o wyniku decydowały niuanse oraz łut szczęścia. Więcej miała go PGE Skra, która miała także dwóch doskonałych rezerwowych: Dejana Vincicia, który ponownie zaimponował także świetną szybującą zagrywką, oraz Wytze Kooistrą, który zrobił różnicę w wysokości i jakości bloku. Holender był też autorem ostatniej zagrywki w tym secie, po której przechodzącą piłkę skończył Daniel Pliński. To, co pokazała w drugiej fazie tego seta PGE Skra, było prawdziwym bohaterstwem, demonstracją niezwykłego wręcz hartu ducha i woli zwycięstwa.
Niestety, zagrywka Williama okazała się kluczowa w piątym secie, gdy od stanu 7:8 zrobiło się 7:11. To już był koniec nadziei i tego wspaniałego spotkania. Niestety, zakończonego porażką...
PGE Skra – Sada Cruzeiro Belo Horizonte 2:3 (21:25, 25:23, 25:27, 25:23, 9:15)
PGE Skra: Woicki, Wlazły, Pliński, Atanasijević, Winiarski, Kłos oraz Zatorski (l), Kooistra, Vincić, Bąkiewicz. Trener: Jacek Nawrocki.
Sada: William, Filipe, Douglas, Wallace, Leal, Acacio oraz Serginho (l), Daniel, Sanchez, Mauricio . Trener: Marcelo Mendez.