KMŚ: PGE Skra z brązowym medalem
PGE Skra Bełchatów po raz trzeci na podium klubowych mistrzostw świata! Tym razem siedmiokrotni mistrzowie Polski zdobyli brązowe medale, które wywalczyli po pełnym wzlotów i upadków dramatycznym spotkaniu z Zenitem Kazań, wygranym 3:2.
W piątek w hali Aspire Dome zupełnie nie było czuć atmosfery siatkarskiego święta. Korzystając z początku weekendu tłumy mieszkańców Ad-Dauhy powędrowały do centrów handlowych, głównie do stojącego 100 metrów od miejsca rozgrywania mistrzostwo świata Villaggio. 20 minut przed spotkaniem w hali panowała cisza a na trybunach siedziało dokładnie... 36 osób, a sędzia Bela Hobor podbijał sobie piłkę z chłopcami od wycierania parkietu. I choć potem pojawiło się nawet sporo fanów, w tym liczna grupa z polskimi flagami, to i tak podczas finałowych spotkań turniejów mężczyzn i kobiet kibiców było już więcej, a oprawa lepsza. Taki był koszt półfinałowej porażki z Sadą Cruzeiro Belo Horizonte.
Trener Jacek Nawrocki obawiał się tego meczu nie tylko dlatego, że jego zespół wciąż jest w przebudowie po dużych zmianach w drużynie, a Rosjanie dysponują największą chyba na świecie siłą ognia. Dodatkowo Zenit miał kilka godzin więcej na odpoczynek po szybkich batach z Trentino, a wicemistrzowie Polski swój półfinał przegrali po długim, zaciętym spotkaniu. Można się było także zastanawiać, jak Rosjanie zareagują na klęskę z Włochami – sportową złością, czy zrezygnowaniem. Tym bardziej, że w ostatnich trzech latach dwa razy zdobywali brązowe medale mistrzostw świata.
Trener Nawrocki zaskoczył przeciwników wyjściowym składem, w którym Karola Kłosa zastąpił Wytze Kooistra, a Michała Winiarskiego Yosleyder Cala. Obaj spisywali się bez zarzutu. Funkcjonowało też przyjęcie, o które można było obawiać się najbardziej, a Mariusz Wlazły bardzo szybko pokazał też, że będzie skuteczny w ataku i bloku. To właśnie on dwa razy z rzędu zatrzymał Maksyma Michajłowa, dając PGE Skrze prowadzenie 14:10. Po pięknej długiej akcji, zakończonej atakiem Cali, a potem asie Kooistry bełchatowianie prowadzili 20:13 i mogli już szykować się do drugiego seta. Pierwszego skończył obijając blok Mariusz Wlazły, a Władymir Alekno długo krzyczał na swoich podopiecznych.
Ta reprymenda poskutkowała, choć nie od razu. Drugi set zaczął się dobrze ale PGE Skry, bo Paweł Woicki zablokował Siwożeleza, ale dwa asy Abrosimowa sprawiły, że Zenit prowadził 11:6. Bełchatowianie przestali kończyć ataki, a Rosjanie uwierzyli, że wcale nie muszą tego meczu przegrać. I tak jak w pierwszym secie dominowali wicemistrzowie Polski, tak w kolejnym zdecydowanie triumfowali Rosjanie. Zaczęło potwierdzać się to, co można było przypuszczać patrząc na graczy Zenita w hotelu – klęska z Trentino sprawiła, że na kolejną porażkę pozwolić sobie nie mogli, bo możni sponsorzy nie przywykli do takich sytuacji.
Trzeci set był walką o dominację na boisku. W jego środkowej fazie lepiej spisywali się Rosjanie, którzy zaczęli bardzo dobrze serwować i wyszli na prowadzenie 15:11. By poprawić przyjęcie Jacek Nawrocki wpuścił na boisko Winiarskiego, ale to też nie rozwiązało problemów PGE Skry. Aleksandar Atanasijević nie był tak skuteczny jak we wcześniejszych spotkaniach i Pawłowi Woickiemu ciężko było znaleźć kogoś, kto kończyłby większość ataków. Gdy po serii potężnych zagrywek Apalikowa zrobiło się 17:11, było widać, że Zenit w pełni kontroluje to, co dzieje się na boisku. Końcowy wynik 15:25 mówi sam za siebie.
W czwartym secie bełchatowianie znów pokazali, że nigdy nie odpuszczają, zawsze walczą do samego końca. Prowadzili nawet 10:5 po zagrywce Pawła Woickiego, która... wywołała małą aferę. Sędziowie pokazali aut, Mariusz Wlazły poprosił o challenge, a gdy okazało się, że ma rację, protestować zaczął Władymir Alekno, który widział niedokładny obraz na telebimie w hali. Arbiter jeszcze raz sprawdził tę akcję, po czym przyznał punkt wicemistrzom Polski. Ci jednak zamiast pójść za ciosem, zaczęli popełniać błędy i przewagę roztrwonili błyskawicznie. Takie sytuacje zaś tylko budują Rosjan, którzy gubią się pod presją, ale będąc na fali, są nie do zatrzymania. PGE Skra objęła prowadzenie 19:16 po kolejnym już asie Wytze Kooistry. Tę przewagę znów jednak roztrwoniła i o wyniku w tym secie decydowała dramatyczna końcówka. O tym, że dojdzie do kolejnego już w rywalizacji tych wielkich rywali piątego seta – tak jak było w grupie i w pięciu z sześciu wcześniejszych spotkań – zdecydował blok Michała Winiarskiego na Maksymie Michajłowie.
Podbudowany tą akcją Winiarski nadal grał bardzo dobrze. Atakował z drugiej linii, przyjmował, a po jego kolejnym bloku na Michajłowie zrobiło się 7:5. Za moment po silnej zagrywce Wlazłego i kolejnym bloku na jednym z najlepszych atakujących świata – tym razem punkt zdobył Wytze Kooistra – przewaga bełchatowian wyniosła 3 punkty. Holender dodał też punkt zagrywką i przy stanie 10:6 o czas prosił trener Alekno. Nic to mu już jednak nie dało - do dwóch srebrnych medali KMŚ, Skra dodała brązowy!
PGE Skra – Zenit Kazań 3:2 (25:18, 18:25, 15:25, 26:24, 15:11)
PGE Skra: Woicki, Cala, Pliński, Atanasijević, Wlazły, Kooistra oraz Zatorski (l), Vincić, Kłos, Winiarski, Bąkiewicz, Cupković . Trener: Jacek Nawrocki.
Zenit: Vermiglio, Anderson, Apalikow, Michajłow, Siwożelez, Abrosimow oraz Obmoczajew (l), Diemakow, Babiczew. Trener: Władymir Alekno.