Kolejne trzy punkty Politechniki
Drużyna AZS-u Politechniki Warszawskiej po raz kolejny sprawiła niespodziankę, tym razem w Bydgoszczy. W meczu 3. kolejki PlusLigi Delecta uległa siatkarzom ze stolicy 1:3 (21:25, 17:25, 25:17, 25:27). MVP: Krzysztof Wierzbowski.
Podopieczni Jakuba Bednaruka znów pokazali charakter. Choć to Delecta była faworytem, ani przez moment nie zwątpili w swoje umiejętności i możliwości. Nad Brdę pojechali po trzy punkty i z trzema punktami wracają do domu. - Bardzo się cieszymy. Ale wygrana nie przyszła nam łatwo - powiedział najlepszy zawodnik meczu, Krzysztof Wierzbowski. - Po dwóch dobrych setach zaczęliśmy popełniać błędy i przegraliśmy trzeciego. W czwartym też gra nie układała się po naszej myśli. Na szczęście na boisku pojawił się Paweł Adamajtis, który dał bardzo dobrą zmianą. Nie tylko kończył ataki, ale i wykonał kawał dobrej roboty w polu zagrywki - zrelacjonował dwudziestoczteroletni przyjmujący.
Mecz od skutecznego bloku na Dawidzie Konarskim rozpoczął Maciej Zajder. W następnych akcjach zaś pokaz swoich umiejętności dał Krzysztof Wierzbowski. Jego trzy punkty z rzędu dały stołecznym prowadzenie 4:2. Po asie serwisowym Fabiana Drzyzgi i kontrze w wykonaniu Macieja Pawlińskiego Politechnika prowadziła natomiast 11:8. Delecta próbowała odrabiać straty, warszawianie jednak kontrolowali przebieg wydarzeń na boisku. Przez kilka minut zgromadzeni w hali Łuczniczka widzowie oglądali więc walkę punkt za punkt. Doszło do zaciętej końcówki, w której trener Piotr Makowski sytuację ratować próbował zmianami. Za Michała Masnego na boisku pojawił się Piotr Lipiński, za Dawida Konarskiego - Łukasz Owczarz, a za Marcina Walińskiego - Stephane Antiga. Nie byli oni jednak w stanie powstrzymać atakującego Politechniki - Grzegorza Szymańskiego. Po ataku popularnego „Gela” stołeczni mieli piłkę setową, a po jego bloku na Antidze mogli wznieść ręce w geście triumfu. Wygrali 25:21 i objęli prowadzenie w meczu.
Politechnika poszła za ciosem. W drugiej partii po autowym zbiciu Marcina Wiki i asie serwisowym Macieja Zajdera prowadziła już 6:3. Trener Piotr Makowski wziął czas, ale nie przyniosło to rezultatów. Jego podopieczni dalej się mylili, a stołeczni grali swoje. Kontratak i punktowa zagrywka w wykonaniu Macieja Pawlińskiego doprowadziły do stanu 9:4. „Inżynierowie” nie poprzestali na tym. Po bloku Fabiana Drzyzgi na Stephanie Antidze, kontrze Grzegorza Szymańskiego i autowym ataku Dawida Konarskiego mieli już osiem „oczek” przewagi; 13:5. I to było za mało. Pojedynczy blok Pawlińskiego na Konarskim i kontra z krótkiej Zajdera dały przyjezdnym dziesiąty punkt różnicy; 17:7. Przy takim obrocie spraw graczom Politechniki w tym secie nie mogło już stać się nic złego. Parę chwil później mieli piłkę setową; 24:15. Przy pierwszej zagrywkę zepsuł Krzysztof Wierzbowski, przy drugiej zablokowany został Zajder. Dopiero trzecia próba przyniosła powodzenie. Pawliński huknął jak z armaty i dał swojej ekipie zwycięstwo 25:17.
W przerwie przed trzecią partią trener Piotr Makowski zabrał na kilka minut swój zespół do szatni. Męska rozmowa przyniosła skutek. Bydgoszczanie momentalnie objęli bowiem trzypunktowe prowadzenie; 4:1. O czas poprosił więc Jakub Bednaruk. Udało mu się wybić z rytmu rywali. Po skutecznym zbiciu w polu zagrywki stanął Maciej Zajder i posłał na stronę Delecty dwa asy serwisowe, doprowadzając do remisu 5:5. Jego koledzy nie potrafili jednak utrzymać tego wyniku. Chwilę później po ataku w siatkę Krzysztofa Wierzbowskiego znów przegrywali trzema „oczkami”; 10:7 dla Delecty. Kiedy zaś kontrę wykorzystał Dawid Konarski, gospodarze mieli już pięć punktów przewagi; 14:9. Trener Bednaruk zdecydował się na zmianę przyjmujących. Za Macieja Pawlińskiego na boisku pojawił się Paweł Siezieniewski. Na nic się to zdało. Na drugiej przerwie technicznej Delecta prowadziła 16:10. Grzegorza Szymańskiego zastąpił więc Paweł Adamajtis. I on nie pomógł Politechnice odwrócić losów seta. Gospodarze kontrolowali przebieg wydarzeń i po asie serwisowym Andrzeja Wrony zakończyli tę część pojedynku na swoja korzyść; 25:17.
Delecta wyraźnie złapała wiatr w żagle. W czwartym secie momentalnie wyszła na trzypunktowe prowadzenie (3:0, 4:1, 5:2) i ani myślała zwalniać tempa. Jej liderem był Marcin Wika, który kończył atak za atakiem. Przewaga bydgoszczan więc wciąż rosła. Przy stanie 11:4 czas wziął Jakub Bednaruk i próbował jeszcze pobudzić swoich graczy. Ci jednak nadali się mylili. Na boisku pojawili się więc Dawid Dryja i Paweł Adamajtis. Rezerwowy atakujący okazał się asem z rękawa. Bez żadnych kompleksów obijał ręce blokujących rywali, a i w polu zagrywki radził sobie wyśmienicie. Prowadzenie Delecty topniało zatem w oczach. Dzięki blokowi Krzysztofa Wierzbowskiego i asowi serwisowemu Fabiana Drzyzgi „Inżynierowie” przegrywali już tylko dwoma punktami; 15:17. Chwilę później Marcin Nowak i Paweł Siezieniewski dwa razu z rzędu zatrzymali Dawida Konarskiego, a Adamajtis popisał się punktowym serwisem i kapitalną kontrą. Efekt? Politechnika wyszła na pierwsze w tym secie prowadzenie; 22:21. Gospodarze nie zamierzali jednak odpuszczać. Po błędzie w ataku Siezieniewskiego znów mieli przewagę, a po jego zepsutej zagrywce - piłkę setową; 24:23. Bohaterem dwóch następnych akcji był Wierzbowski, który najpierw skutecznie zaatakował, a następnie zatrzymał Konarskiego; 25:24 dla stołecznych. Siatkarze Piotra Makowskiego obronili się, ale parę sekund później - znów po ataku Wierzbowskiego - ponownie byli pod ścianą; 26:25. Za linią dziewiątego metra stanął wówczas Marcin Nowak. Przeciwnicy nie poradzili sobie z przyjęciem, piłka bowiem przeszła na stronę Politechniki. Mecz zakończyć chciał Adamajtis, ale z przechodzącej nie trafił w boisko. Warszawianie zaryzykowali i poprosili o challenge. Okazało się to mistrzowską zagrywką! Adamajtis rzeczywiście zaatakował w aut, ale gracze Delecty przy próbie bloku dotknęli taśmy. Kiedy drugi sędzia - Wojciech Kasprzyk zasygnalizował swoją decyzję, Politechnika mogła zaprezentować taniec radości. Wygrała bowiem 27:25 i cały mecz 3 -1.